Siedziałam sobie w trawie głaszcząc moją mantikorę Azurę. Ta tylko pomrukiwała co jakiś czas. Wszyscy którzy mnie widzieli unikali mnie lub jak naszybciej omijali i odchodzili. Azura zamruczała gdy zaczęłam drapać ją za uchem.
- Cześć- podniosłam szybko głowę gdy usłyszałam z oddali nieznajomy głos.
- My się chyba jeszcze nie znamy...jestem Will. Nie przyszłaś wczoraj na badania kontrolne.
- A jakieś były?! Jeśli tak to przelraszam ale po prostu...
- Spokojnie wystarczy że przyjdziesz dzisiaj. Tam jest taki mały budynek widzisz?- usiadł kolo mnie i wskazał placem, na co Azura zaprotestowała mruknięciem nie zadowolenia. Pokiwałam głową.
- Jesteś?...- zapytał a ja poczułam się głupie że się nie przedstawiłam.
- Briar- wymuwiłam szybko. On zanotował coś w swoim notesie i odszedł.Po południu skierowałam się do Willa. Zapukałam w białe drzwi a po chwili pojawił się w nich blondyn.
- Przyszłam na badania- oznajmiłam.
- Spokojnie pamiętam, jeszcze nie zachorowałem na sklerozę- uśmiechnął się do mnie...jednak coś było nie w porządku, czułam to.
- Usiądź tutaj- wskazał krzesło. Wyjął z jakiejś szafy coś do mierzenia ciśnienia i założył mi na rękę.
- Jesteś spięta- stwierdził.
- A to źle?- zapytałam.
- Wiesz w takich przypadkach trudno jest pobrać krew.
- Co?!- wrzasnęłam. Gdy tylko wyjął mi rękę z urządzenia ruszyłam do drzwi jednak mnie zatrzymał.
- Możesz się bać igieł ale i tak muszę ci ją pobrać. Jeśli chcesz mogę pobrać z palca co ty na to?- zapytał miło. Zawsze gdy lekaze mówili takim głosem to czekało mnie coś strasznego.
- Bez obaw dziadek Will nie gryzie- roześmiałam się na te słowa.
- No widzisz od razu lepiej- rozpromienił się. Z trudem usiadłam na krzesło. Jednak nie chciałam dać palca.
- No dalej daj palca a jak nie rozwalisz mi gabinetu dam ci potem lizaka- miłość do lizaków nade wszystko! Jednak postanowiłam się handlować.
- Dwa lizaki
- Jeden
- To ja tu stawiam warunki, dwa lizaki i masz moją krew- zrobiłam minę warzniaka śmiejąc się.
- No zgoda- dałam mu palec i odwróciłam wzrok. Siedziałam tak kilka minut.
- Skamieniałaś? Czyli lizaki są dla mnie?- natychmiast się poderwałam zauważając że mój palec jest oklejony niewielkim plasterkiem w baloniki.
- Masz- wyjął z szafy dwa lizaki. Przeczytałam kartkę na której pisało "Zdrowe Lizaki". Obrzuciłam Willa dziwnym spojrzeniem.
- No co jestem lekarzem! Co to by był za przykład gdybym dawał niezdrowe lizaki. Są z ksylitolem, to taki zdrowszy odpowiednik cukru- powiedział.
- Dzięki za lizaki, mam nadzieje że niedługo znów się spotkamy- pomachał mi na porzegnanie a ja wyszłam. Wsadziłam jednego lizaka do buzi, był dobry.Przez następne dni Will zachowywał się coraz to dziwniej. Postanowiłam odwiedzić go.
- Cześć!- oznajmiłam wchodząc.
- Hej- przywitał się. Usiadłam na czarnym krześle.
- Ostatnio z tobą jest coś nie tak, o co chodzi?- zapytałam. On odetchnął.
- Pamiętasz Josha?
- Ten fajny chłopak? Tak kojażę ostatnio go nigdzie nie widziałam, coś z nim nie tak?- gdy to powiedziałam od razu pożałowałam. Blondyn ukrył twarz w dłoniach.
- W ostatniej b-bitwie na sztandar, o-on zginął. Nie zdążyłem go uratować- w jego głosie wyczułam ogromny ból, żal i wstręt do samego siebie.
- Spokojnie, wszystko będzie ok...- zaczęłam jednak on mi przerwał.
- Ja zabiłem człowieka!- szybko go przytuliłam.
- NIE to nie ty go zabiłeś! To nie twoja wina! Podjąłeś się zadania i próbowałeś go ratować! To że się nie udało to już nie twoja wina! Will ty się starałeś go uratować!
- Najwyraźniej mi nie wyszło!
- Daj spokój! Czy moze ja, Percy czy Leo zrobili byśmy coś więcej niż ty?! Czy zrobili byśmy chociaż tyle co ty?!
- Po to tu jestem! Lekarz nie jest lekarzem kiedy...
- Nawet tak nie mów!!! Jesteś najlepszym lekażem jakiego znam! Pobrałeś mi krew!
- I to ma być takie niezwykłe?!
- Jeszcze NIKOMU nie dałam sobie pobrać krwi!- na chwilę się wzdrygnął.
- Czemu to ukrywasz?
- Co?- zapytał załamany.
- Ból
- Kiedy jest się grupowym nie można pozwalać sobie na załamkę, mogło by to załamać innych dlatego trzeba czasem coś ukrywać lub udawać. (Dop Aut. Czy Will tutaj zamienia się w Nico? )
- Czyli to wszystko to tylko udawanie?! Twój uśmiech i śmiech to tylko gra aktorska?!- teraz to on mnie przytulił a ja poczułam się bezpiecznie.
- Przepraszam
- Nie przepraszaj Will, ja to czuje. Twój ból jest dla mnie wyczuwalny prawie tak jak ten stół- wskazałam na przedmiot.
- Każdy ma chwile słabości- powiedziałam.Potem Will pozbierał się do kupy a ja wróciłam do swojego domku (dop aut. Jeśli kogoś interesuje w jakim domku jest Briar to w Tyche a zdolność znania czyichś emocji to po prostu empatia a nie "moc"). Kilka dni po mojej wizycie u "dilera lizaków" postanowiłam odwiedzić sklepik w obozie. Chciałam w końcu zakupić sobie koszulkę i szczoteczkę do zębów bo ktoś mi ukradł. Nie wiem ale tak jak była wczoraj wieczorem tak nie ma teraz.
Skierowałam się więc do sklepu. Tam zastałam znajomą twarz.
- Witam szanownego dziadka Willa- powiedziałam.
- Hej- Will już od dwóch dni zachowywał się normalnie i chyba stan depresyjny mu przeszedł. Spojrzałam na rzeczy. Wzięłam więc szczoteczkę i koszulkę. Chciałam się skierować do kasy (dop aut. Tam trzeba płacić za te rzeczy? Bo nwm) jednak zobaczyłam fajne ochraniacze na ręce. Były srebrne i złote.
- Will!
- Hm?
- Lepiej mi w złotym czy srebrnym?!- zapytałam.
- Srebrny ci nie pasuje, czy chcesz ze mną chodzić? Kup złoty- powiedział.
- Ok dzię...co?!- Chłopak podrapał się po karku. Sposób w jaki zapytał był...oryginalny.
- Tak!!!- wykrzyknęłam a koleś przy kasie się mnie wystraszył.Wróciłam do domu zadowolona. Znalazłam szczoteczkę w jakimś glucie.
- Jeśli znajdę kogoś kto wpuścił wczoraj do domu Conora to go uduszę własnymi rękami!Podobało się? Mam nadzieje że tak. Piszę to o trzeciej w nocy więc teraz postaram się zasnąć.