Ciepło (Leo x OC)

52 4 0
                                    

Leo wstał rano. Nie chciało mu się ale ludzie z domku hefajstosa ciągle mamrotali o jakiejś nowoprzybułej dziewczynie. Miała pojwaić się na śniadaniu.

Indygo pov

Moja matka stwierdziła, że to odpowiedni czas na dołączenie do obozu. Nie mogłam dłużej zostać w Quebeck. Tam było mniej bezpiecznie.
- Witaj- przywitał mnie centaur podchodząc do mnie.
- Dzieńdobry- powiedziałam spokojnie.
- Jestem Chejron, ty jesteś Indygo tak?
- Tak- powiedziałam bez emocji.
- Nie mamy tutaj domku Chione ale zapewne niedługo będzie. Do śniadania pozostała jeszcze godzina. Przez ten czas możesz pozwiedzać, Zelda oprowadzisz ją?- zapytał przechodzącą niedaleko dziewczynę z fartuchem i nażędziami.
- Jasne!- krzyknęła i ruszyła w moją stronę. Chejron chyba nie chciał z nami zwiedzać bo odszedł gdzieś.
- Jestem Zelda a ty? Wiesz kto jest twoim rozdzicem?- zapytała promiennie się uśmiechając.
- Indygo, jestem córką Chione.
- Co to za bogini?- westchnęłam.
- Córka Boreasza, bogini śniegu i lodu- wyjaśniłam. Dziewczyna zaczęła mnie oprowadzać.
- Tu jest domek Hadesa, a tam pole z tryskawkami. O! Pokarzęci mój domek co ty na to? W domku Hefajstosa są sami spoko ludzie, chodź- nie czekając na odpowiedź pociągnęła mnie w stronę domku.

- Co to mamo?- zapytała mała blada dziewczynka wskazując na zapałkę.
- To ogień. Strzeż się ognia jak swojeg największego koszmaru.
- Jest niebezpieczny?- zapytała.
- Sprawdź- rozkazała matka a dziewczynka wyciągnęła rączki w stronę ognia.
- Au!- krzyknęła gdy szkarłatny język poparzył jej ręcę.
- Zapamiętaj, ogień to zło! Masz eliminiwać każdy który spotkasz na drodzę dobrze?- zapytała matka a dziewczynka pokiwała głową pocierając rękę.

Starsza dziewczyna zobaczyła na środku swojego pokoju ognisko.
- Co to jest?!- syknęła gniewnie. Nie czekając na odpowiedź wykonała silny gest dłońmi, a ogień zamienił się na posąg lodowy w kształcie kwadratu.

- Ile spędzę w obozie?
- Następne lata- powiedziała matka, wyjęła z kieszeni jakąś mała karteczkę. Kobieta pokazała córce zdjęcie.
- Strzeż się tego chłopaka...jeśli będziesz miała okazję...zabij...

Indygo stanęła jak wryta, kiedy jej oczą ukazał się syn hefajstosa o brązowych rozczochranych włosach.
- Hej Zelda! To ta nowa?
- Tak! To jest Leo, Leo to Indygo- przedstawiła ich sobie. Córka Chione natychmiast się cofnęła. Leo podał jej rękę na znak przywitania, jednak ona tylko wgapiała się w jego rękę z przerażeniem tak jakby była z lawy.
- Coś nie tak?- zapytał.
- Chyba wolę już iść dalej- stwierdziła zimno.

Leo pov

Kiedyś zauroczyłem się w jej matce. Indygo jest równie piękna co ona. Szkoda że chyba nie jest mną zainteresowana.

Indygo pov

Ruszyła w stronę jadalni. Tam właśnie Chejron przyniósł dla niej mały stolik. Kilka osób już siedziało. Spojrzała na stolik hefajstosa przy którym siedzieli Leo i Zelda. Spojrzała na nich. Śmiali się gdy Leo żartował i z przejęciem rozmawiał o małym robocie w postaci ptaka. Wszyscy ze tego stolika pawali chyba przyjaźnią do Leo. Indygo nigdy się nie śmiała. Nigdy nie miała przyjaciół. Mieszkała przez czternaście lat w zamkniętej twierdzy. Nie mogła wychodzić. Czy zazdrościła Zeldzie przyjaciół? Nie. Miała żyć w samotności nie potrzebując niczego.
Nie posiadając niczego, nie posiadasz słabości. Posiadając coś na czym ci zależy...jesteś po prostu słaba. Mówiła jej matka. Zajęła się jedzeniem. Powoli wyławiała z zimnego mleka płatki.
- Hej! Zauważyłem że siedzisz sama więc może do ciebie podejdę- chłopak uśmiechnął się promiennie. Dziewczyna spojrzała ze strachem na chłopaka który się pojawił przed nią.
- Przepraszam, chyba się najadłam- skończyła jeść i odeszła. Ruszyła na polanę gdzie toczyły się treningi. Postanowiła że nie będzie się pytać nikogo o zgodę gdyż matka nie była by z tego zadowolona. Wyjęła swój miecz ze stylijskiego żelaza wysadzany szafirami. Zaatakowała manekina. Najpier z boku, potem z drugiego boku i w końcu uderzyła w szyję. Przedziurawiła menekina. Była zadowolona. Jednak na jej tważy nie pokazywał się cień uśmiechu. Przypomniała sobie uśmiech Leo. Czy zazdrościła mu go? Czy lubiła go?! Nie...nie, nie NIE! Nie mogła lubić czegokolwiek związanego z ogniem. Bała się go a jednocześnie....

Indygo została przydzielona do domku numer 7, do puki nie zostanie wybudowany jej. Usiadła na jednym z łóżek.
- Hej!- przywitał ją Will.
- Cześć- odpowiedziała.
- Będziesz spała tutaj przez trzy dni, ok?
- Jasne, pójdę się przejść- wyszła z domku. Odwiedziła Chejrona pytając się o jej domek

Time skip o dwa dni

Szła przez las. Zastanawiała się nad wyglądem swojego domku. Jednak było to tylko zamaskowywanie innych myśli.
- Agrh!- krzyknęła i rzuciła kawałkiem lodu w drzewo.
- To nie fair!- usiadła pod jednym z drzew. Usłyszała nagle jakieś dziwne odgłosy. Poszła w ich kierunku płacząc. Zobaczyła tam dobrze znane jej ciemne włosy. Szybko przytknęła ręce do ust, nie chcąc by chłopak usłyszał jej płacz. Odeszła szybko a potem zaczęła biec, rzycając w drzewa kawałkami lodu.
"Tak nie może być!!!" Pomyślała aż w końcu upadła. Skuliła się przyciągając kolana do klatki piersiowej. Czy pokochała ognistego chłopaka?...tak. Tak bardzo się go bała i nielubiła a zarazem kochała.

Płakała tak długo aż usłysza cichy oddech na karku. Odwróciła się błyzkawicznie. To był on. Indygo szybko odskoczyła jak najdalej.
- Dlaczego płaczesz?- zapytał ciepło.
- Nic nie rozumiesz!- krzyknęła dziewczyna przez płacz. Wstała i chciała uciekać. Jednak ręka chłopaka złapała ją z rękę. Dziewczyna pisnęła cicho spodziewając się oparzenia. Jego dotyk był...przyjemny. Ciepły i miły.
- Zostań...nie uciekaj tak jak ostatnio- poprosił. Dziewczyna zaskoczona przyjemnością jaką sprawił jej jego dotyk, wyrwała się mu zszokowana.
"Kocham go?" Zadała sobie pytanie.
- To przez ciebie!- krzyknęła czując się bezradna.
- Dlaczego? Co takiego ci zrobiłem?- zapytał błagalnym głosem.
- Nie chce o tym mówić- powiedziała cicho.
- Chcesz zostać sama? Uspokoisz się a potem mi wytłumaczysz?- dziewczyna skinęła głową.


Indygo weszła do domku Hefajstosa.
- Zastałam Leo?
- Jasne, jest w swoim pokoju- Zelda zaprowadziła ją do pomieszczenia z łóżkiem na którym siedział Leo. Gdy Zelda wyszła Indygo wzięła głęboki oddech.
- Bałam się ciebie
- Dlaczego?
- Też byś się bał gdyby matka ciągle wpajała ci że ogień to złot. Musiałam na jej życzenie wyzbyć się całego ciepła. Zaczęło się to gdy jako małe dziecko kazała mi dotknąć zapałki.- pokazała rękę z blizną po oparzeniu.
- To nie było jedno poparzenie, karała mnie ogniem gdy zrobiłam coś źle. Chciała z całych sił wzbudzić we mnie nienawiść do ognia. Gdy wyjeżdżałam...pokazała mi zdjęcie, twoje zdjęcie. Powiedziała o tobie że jesteś ogniem...że gdy będę miała okazję...będzie szczęśliwa jeśli cię zabije- głos jej się załamał. Leo położył dłoń na jej ramieniu. Była ciepła, a jej dotyk przyjemny. Kontynuowała
- J-ja nie mogłam tego zrobić. Znienawidziłam siebie za to.
- Za co?- zapytał. Indygo w tej chwili czuła się jak by miała za zadanie przekroczyć setki murów nie do przejścia.
- J-ja...kocham cię Leo- schowała twarz w dłoniach. Chciała uciec, chciała zapaść się do środka góry lodowej i już nigdy tu nie wracać.
- Hej...bawisz się w chowanego? Bo wtakim razie cię znalazłem- delikatnie chwycił jej ręce i zdjął z twarzy.
- Ja ciebie też- wyszeptał cicho a ich usta się złączyły.

Jej! Naraszcie to napisałam, przyznam że miło mi się to pisało. Mam nadzieje że się podobało. Może kiedyś zrobię z tego całą książkę? (spokojnie na początku muszę skończyć przynajmniej 50 innych XD)

One shotyWhere stories live. Discover now