Bölüm 4.1

79 4 0
                                    


   Eyşan wstała wcześniej niż zwykle. Mianowicie po godzinie szóstej, chociaż spała niewiele – zasnęła po pierwszej, albo już po drugiej. Nie wiedziała dokładnie. Tego dnia wybierała się w końcu do rodzinnej miejscowości. Po prawie dwóch tygodniach od pojawienia się w kraju. Lepiej później niż wcale, powiedziała sama do siebie poprzedniego dnia.
   Nie przebierając się jeszcze z piżamy, udała się do łazienki, gdzie dopiero tam zdjęła ubrania i wzięła prysznic. Podczas mycia się przypomniała sobie sytuację sprzed dwóch dni. Tę, kiedy Mehmed ją pocałował. Był pijany – to prawda – lecz podczas pocałunku nie miała wątpliwości, że on coś do niej czuje. Przez jej myśl przemknęło nawet, że chyba też się w nim zakochuje. Teraz natomiast czuła się co najmniej dziwnie i straciła część swojej pewności siebie.
   Po zajściu odsunęła mężczyznę od siebie, ten się położył na kanapie i już po chwili spał. Po cichu udała się do swego pokoju. Długo się wahała, jednak po dłuższym namyśle – zamknęła drzwi do sypialni na klucz. W tej chwili nie chciała bowiem, aby brunet wszedł do środka w nocy i... nie posunął się krok dalej...

   Eyşan miała jednak nadzieję, że rano zobaczy go nadal w swoim mieszkaniu; śpiącego, skacowanego. Jednak myliła się. Mimo iż wstała równo o godzinie siódmej rano – nie zastała już mężczyzny w swoim domu. Nie było ani jego, ani jego kurtki. Niczego. Została jedynie butelka po czerwonym winie i jej własne butelki po piwach, które wypiła z Derin. Gdy wróciła do pokoju, spojrzała na swój telefon, gdzie miała jedną wiadomość, która, jak się po chwili okazało: była od Mehmeda. W treści znajdowało się pięć słów, które brzmiały "Wczoraj mówiłem serio. Kocham Cię.". Wiadomość odebrana o szóstej dwadzieścia jeden. Nie odpisała.

   Czy żałowała? Być może. Sama nie wiedziała, co teraz czuła. Jeszcze niedawno była w dość trudnym związku z, jak mówiła, "specyficznym typem Niemca". Nie powiedziała jednak, że przez tego samego Niemca nieraz była bita. I to nie w sposób dający na ciele kilka siniaków. Kopał ją. Rzucał po pokoju jak lalką. Jednak ona wybaczała, gdy przepraszał, sama nie wiedząc, czemu. Teraz wiedziała, że była po prostu głupia.
   W tym momencie nie chciała się pakować w nowy związek. Szczególnie z typem, którego ledwo znała.

   Wyszła spod natrysku po prawie dwudziestu minutach. Wytarła się i zawinięta w ręcznik udała się do pokoju. Dopiero teraz spojrzała w okno. Zauważyła, że pada. Nie był to jednak słaby deszczyk, a podobny do tego, gdy pojawiła się pierwszego dnia w Turcji. Lało jak z cebra. Widząc, jak duże krople biją o szyby, westchnęła. Zrobiła to, co miała zrobić, gdy przed kilkoma chwilami tu przyszła, czyli ubrała się w odpowiedni strój, jak zwykle w ciemnym kolorze, zakrywający największą część jej ciała.
   Pomimo tego, że pogoda była zła – a nawet bardzo – nie zmieniła zdania i nadal chciała jechać do rodziny. Jeszcze dziś chciała mieć to wszystko za sobą.
   Wyjęła z szafy walizkę, do której spakowała wszystkie najpotrzebniejsze jej rzeczy. Wiedziała, że na pewno zabawi tam kilka dni, dlatego postanowiła zabrać ze sobą trochę ubrań. Ubrań odpowiednich do wybrania się do miejsca zwanego wsią, toteż bluzki z głębokim dekoltem nie wchodziły w grę. Do walizki dołożyła jeszcze kilka kosmetyków, ładowarkę do telefonu i słuchawki, po czym stwierdziła, że ma raczej wszystko. Zasunęła walizkę i udała się z nią do salonu. Była już godzina ósma – to znaczyło, że za kilkanaście minut pojawi się Derin. W tym czasie, aby nie jechać z pustym żołądkiem, zrobiła sobie lekkie śniadanie. Gdy już je kończyła, usłyszała dzwonek do drzwi. Derin, stwierdziła.
   Brunetka podeszła do drzwi, po czym je otworzyła. Na korytarzu ujrzała blondynkę, która ubrana była w cienki sweter z krótkim rękawem w biało-czarne, poziome pasy wraz z jednym – beżowym – na środku. Spodnie miała w kolorze czarnym, tak samo, jak adidasy, które miała na nogach. Eyşan dostrzegła także na ramionach dziewczyny kilka mokrych plam. Najprawdopodobniej to za sprawą deszczu.
   Gdy Derin przekroczyła próg, przywitały się przelotnym przytuleniem i buziakiem w policzek.
– Tak leje, że starałam się zaparkować jak najbliżej wejścia – powiedziała Derin, gdy znalazły się w kuchni.
– Jednak i tak zmokłaś. – Zauważyła brunetka, na co Derin przewróciła oczami.
– Poczekaj tylko, aż zobaczysz, gdzie stoi moje auto – mruknęła, a następnie dodała: – mam nadzieję, że żaden miły pan policjant nie będzie tędy przechodzić lub też jakaś sąsiadka nie zadzwoni po policję, bo mandat jak nic. – Zaśmiała się nerwowo na koniec wypowiedzi.
– Zaciekawiłaś mnie, ale spokojnie, policja zazwyczaj tu nie chadza. To spokojne osiedle. – Puściła jej oczko.
– Jedziemy dzisiaj do Yenikadın? – zapytała, być może dla upewnienia się. – Strasznie leje... – Dla Eyşan wypowiedź po pytaniu zabrzmiała, jak pretekst do tego, by nie jechać.
– Jedziemy – stwierdziła krótko – nie chcę ciągle tego odkładać. – Westchnęła.
– To dobrze. – Uśmiechnęła się. – Jeżeli możesz, zrób nam herbatę, szybko wypijemy i się zbieramy. Naprawdę, boję się o ten samochód.
– Spokojnie, nikt go nie zje – mruknęła, nastawiając wodę na herbatę w elektrycznym czajniku. Wyjęła także dwie szklanki z szafki.
   Napój wypiły w ciągu kilku minut. Eyşan umyła szklanki i schowała je na miejsce, po czym wzięła walizkę z salonu i wyszły z mieszkania. Brunetka zamknęła drzwi na wszystkie zamki i zeszły na parter, a następnie na zewnątrz, gdzie napotkały je wielkie krople deszczu. Derin mówiła prawdziwie, mówiąc, że samochód stał w nietypowym miejscu. Znajdował się na miejscu parkingowym dla niepełnosprawnych, mało tego – ponad połowa niego znajdowała się na trawniku. Aby znaleźć się jak najbliżej wejścia.
– To pani samochód? – Podeszła do nich kobieta, na oko po pięćdziesiątce, z małym pieskiem. Była pod parasolem, a na jej nosie znajdowały się okrągłe okulary.
– Tak – odpowiedziała Derin.
– Proszę natychmiast odjechać! Mój piesek nie ma wystarczająco dużo miejsca, by pospacerować! Zaraz zadzwonię na policję! – krzyczała kobieta.
– No niech się pani już uspokoi. Już odjeżdżam. – Blondynka mruknęła zniesmaczona. Dziewczyny siedziały już w aucie.
– No to szybciej – warknęła starsza kobieta. Eyşan, jak i Derin przewróciły oczami. Blondynka włączyła silnik, w tym czasie Eyşan krzyknęła w kierunku kobiety z psem:
– Temu małemu szczurowi wystarczyłoby dwa razy mniejsze miejsce, niż to, które zajmował samochód! – Tamta się oburzyła. Derin zaśmiała się, wycofała auto i odjechała, uprzednio włączając GPS, który miał już wybraną trasę.
– Takie słownictwo do sąsiadki z bloku – zaczęła Derin, a na jej twarzy zagościł uśmiech udający zszokowanie.
– Już nie pierwszy raz mnie irytuje ta idiotka ze szczurem na smyczy – rzekła z irytacją w głosie. Derin parsknęła śmiechem, na co Eyşan popatrzyła w jej stronę, jak na wariatkę.
– Ten jej pies jest nawet słodki – stwierdziła Derin.
– W niektórych krajach słodko-kwaśny – skwitowała brunetka sarkastyczną wypowiedzią. Chcąc nie chcąc, blondynka znów wybuchła śmiechem.

   Wstał po siódmej, wziął prysznic, a teraz jadł śniadanie, patrząc w okno, za którym padał deszcz. Niekiedy duże krople uderzały w szybę. Siedział tak, jakby zahipnotyzowany i powoli przeżuwał każdy kęs sałatki. Myślał o dniu, w którym ojciec wyrzucił go z życia. Po raz kolejny.
– Nie bierz tego... czegoś, na spotkanie z rodziną. Ktoś może zauważyć – mówił tego dnia jego przyjaciel, Cihan. – Nawet mi się nie podoba twój "zawód", a co dopiero twojemu ojcu. – Wziął łyk piwa. Mehmed na jego słowa pokręcił tylko głową i mruknął, że będzie uważać.
   I nie udało się. Jak na złość portfel musiał wypaść z kieszeni. Do tego upił się. I wyznał Eyşan, że ją kocha. Najprawdopodobniej uważa mnie teraz za skończonego idiotę, mówił sam do siebie, i już więcej się do mnie nie odezwie.
   Cały ten dzień powinien się nigdy nie wydarzyć. Przynajmniej nie zraniłby znów rodziny. I Eyşan byłaby nadal jego znajomą, przyjaciółką...

   Tego dnia wybierał się w pierwszą z wielu podróży do jednego z miast europejskiej Turcji. Do Çorlu. Już poprzedniego dnia zarezerwował sobie pokój w jednym z hoteli w tym mieście; obiekt znajdował się w centrum, więc do każdego miejsca miało być blisko. A przynajmniej tak się reklamował. Rezerwacja była na dwie noce, ze śniadaniem – nie przewidywał przesiadywania przez dzień w pokoju. Jechał tam pracować – oczywiście, jeżeli można było tak to nazwać.
   Zabierał ze sobą swojego laptopa ze specjalistycznym oprogramowaniem potrzebnym do tropienia, jak również bardziej podręczne przyrządy, jak smartfon i tablet z tym samym systemem. Broni nie potrzebował; wątpił, że na cokolwiek się natknie.

   Drastycznych środków obrony już od jakiegoś czasu nie brał ze sobą na poszukiwania czy też akcje. Mimo iż był najlepszym ze wszystkich pracowników Iren Schwarz, starał się na siłę zmniejszyć swą skuteczność. Gdy natykał się na dobitny ślad, niezwłocznie dawał znać grupie.
– Będzie niebezpiecznie, być może będę potrzebować pomocy – informował przed akcją.
   I choć najgorzej nie było, przybywały posiłki. I rozprawiali się ze znalezioną ofiarą. On już nie dawał rady. Przestał już widzieć potwory. Coś, co trzeba wytępić. Jego szefowa od zawsze wmawiała, że to nie są ludzie. Traktowała ich jak podludzi, śmieci. Coś, co trzeba zniszczyć.
   Mehmed już jakiś czas temu przestał brać wypowiedzi Iren, jak i całego oddziału, do siebie. Było to złe – to wiedział. Oni też są ludźmi, nie są złymi demonami, potworami.

   Na świecie istnieje tylko jeden potwór, który w krótkim czasie potrafi zniszczyć wszystko, co się da – i jest nim człowiek, Mehmed stwierdził pewnego razu.

~~~

Witam 😁 oto kolejna część – tym razem to już czwarty rozdział. Szybko leci 😏. Jak Wam się podoba? Według mnie ta część jest taka "wprowadzająca", jak to było w przypadku poprzedniego rozdziału. Wczoraj zacząłem pisać ostatni rozdział, pełen akcji – tak myślę xd. Nie pamiętam, czy już wspomniałem, ale praktycznie każdy rozdział ma ponad 30 stron (A5, według aplikacji do pisania), jednak patrząc na fabułę tego ostatniego – wyjdzie chyba 40 xd. No ale cusz. Nie przedłużając – do następnego!
Rozdział 4, część 2: 10 listopada 2018, godz. 20:00.

Social media:

•fb.com/DWolferswatt
ig: sbh_tylkoztoba_

Tylko z TobąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz