"mój brzuszek!"

2.1K 91 116
                                    

W tym rozdziale mineły już trzy tygodnie czyli jest luty i Hubert ma 19 lat okej?

Pov. Hubert
Mineły 3 tygodnie odkąd jestem w ciąży. Brzuch zaczął mi rosnąć, a czasami czułem że moja córeczka kopie. Tak córeczka ja to wiem czuje to w łydce! (łydki nie kłamią) Karol mówi że to chłopczyk ale ja mu nie wierze! Znowu kopie to jest takie miłe uczucie, bolące ale miłe.
H- Karol!
K- co się stało?!
H- znowu kopie!
K- wystraszyłaś mnie...
H- XD (tak on powiedział iks de)
K- zaprosiłem Ernesta, Marcina, Kube i Igora
H- a Dominika?!
K- co ci tak na nim zależy?
H-...
K- pokłuciłem się z nim bardzo i nie chce go zapraszać... Kotku zrozum
H- dobrze rozumiem...

*time skip 18:10*
Chłopcy już przyszli tylko Ernest nie przyszedł a tylko on nie wiem o moim dziecku. Zaczęli imprezę no i jak zwykle bez aklo się nie obejdzie. Heh szkoda że nie mogę pić. Oni włączyli piosenkę a ja podeszłym do drzwi ponieważ usłyszałem pukanie. Za drzwiami stał zdyszany Ernest.
E- hej... Przepraszam nie mogłem wcześniej...
K- hej Erni
H- em... Hej?
Karol zbił piątke z Ernestem ja podreptałem do salonu. Usiadłem na kanape. Dosiadł się do mnie nie jak kto inny niż Igor! Mój najlepszy przyjaciel (pamiętajcie ff)
I- i co jak tam?
H- dobrze tylko trochę ciężko...
K- kochanie jesteś czerwony masz gorączke?
H- ja? Nie wiem dlaczego...
K- też nie wiem
M- chłopaki gramy w butelkę!
E- czekaj mam jedno pytanie...
K- jakie?
E- czemu nikt mi nie powiedział że Hubert jest w ciąży!?
I- chodzi o jego brzuszek?
K- mój brzuszek!
Karol podszedł do mnie i uklęknoł. Podwinął moją koszulkę i włożył pod nią swoją głowe. Całował cały mój ciążowy brzuch. Był i mi tak przyjemnie ale wszystko zepsuli...
Ku- to takie słodkie...
I- foch
Ku-...ale ty jesteś słodszy...
M- Dobra gramy!
Usiedliśmy w kółku poczułem się jak w przedszkolu...
(Na tą grę w butelkę zmieniam styl pisania ale po grze wracamy do normalności)

K- ja zaczynam! -krzyknoł Karol kręcąc butelką.

Ku- no dawaj wyzwanie! -wypadło na Kubę który był z tym faktem szczęśliwy.

K-wypij cały kieliszek który trzyma Marcin- to nie był zwykły kieliszek...

Ku- ale to jest szklanka i tam jest dużo wódki! -powiedział spanikowany Kuba.

M- pij masz mocną głowe- chłopak na jego słowa wyrwał mu szklankę i wypił do dna.

H- ale jak? -spytałem roztrzęsiony.

Ku- nie ważne, kręce! -wypadło na Karola, co on wymyśli...

K- pytanie, nie chce się ruszać- cały Kari nic mu się nie chce robić.

Ku- cieszysz się z tego że Hubert i ty będziecie mieli dziecko? -to pytanie mną potrząsneło co Karol może odpowiedzieć?

K- nie... -gdy te słowa wyleciały z jego ust z oczu już kapały mi łzy-...ja się mega cieszę! -dodał po chwili.

E- ja chce kręci teraz! -krzyknoł Ernest już kręcąc butelką wypadło na Igora oj ma przechlapane.

I- wyzwanie... -powiedział wiedząc w co się pakuję.

E- wybiegnij na ulice i krzycz "jestem jednorożcem! "-na ulice, w środku nocy to się źle skończy....

I- spoko jak umrę to nic xd -heh bardzo śmieszne...

(Wracamy do normalności)
Pov. Karol

Igor ubrał kurtkę ja ubrałem Hubertowi aby się nie przeziębił bo wychodziliśmy zobaczyć czy na serio to zrobi. Igor z oglądał się nic nie jedzie i wbiegł na środek drogi i zaczął krzyczeć. Śmialiśmy się w najlepsze i nie zauważliśmy nadjarzdżącego auta tylko Hubert. Odeprznoł Igora, a sam został walnięta przez samochód. Chłopcy podbiegli do nie go, a ja? Stałem jak głupi patrząc się na niego. Byłem tak zszokowany całą sytułacją jednak po chwil też do niego podbiegłem.
K- Ernest?... D-dzwoń po karetkę
E- już, wszystko będzie dobrze...
H- ała! Mój brzuch!
K- Hubi, co cię boli?
H- brzuch... J-ja tam mam d-dziecko!
I- H-Hubert nie m-musiałeś tego robić...
H- uwierz musiałem...

Karetka przyjechała i mogłem jechać  nimi ponieważ jestem jego chłopakiem. I ojcem dziecka. Tak bałem się o Hubiego. Gdy dojechaliśmy do szpitala mojego koteczka zabrali na jakąś salę. Ten cały czas wił się na łóżku z bólu. Ja usiadłem w poczekalni wypisując jakieś dokumenty.

*time skip*
Mineły cztery godziny odkąd Hubi wjechał na salę. Jeszcze nie poinformowali mnie o nim. Właśnie zobaczyłem lekarza wychodzącego z sali w której znikinoł Hubi. Podbiegłem do niego.
(L=lekarz)
K- proszę pana co z nim?
L- właśnie miałem panu powiedzieć, Pan Hubert jest ba sali 69 on wszystko panu powie, dowidzenia
K- dziękuje, dowidzenia
Pożegnałem się z lekarzem i szybko ruszyłem w sttobe sali. Dość szybko ją znalazłem. Otworzyłem drzwi i ba łóżku szpitalnym siedziedzał załamany Hubi. Dlaczego lekarz nie powiedział co się stało?
K- Hubi...
H- Kari... Ja niw mam już d-dziecka...
K- ale jak to?!
H- uderzenie było wprost na brzuch i...
K- tak mi przykro... Jak bardzo chcesz dziecka?
Chciałem go pocieszyć że możemy postarać się o nowe. Ale ten zaczął płakać. Przytuliłem go bardzo mocno nie wiedząc o co chodzi.
H- Kari ale ja... J-już nie m-mogę m-mieć d-dzieci...
K- co?! To nie jest prawda powiedz że nie...
H- ja... nie wiem dlaczego... To wszystko moja wina ja...
K- to nie-...
H- daj mi skączyć, ja... Gdybym nie zakochał się w tobie... To by nic się nie stało... Ja cierpie i ty też... Teraz zdałem sobie z tego sprawe...
K- to nie jest twoja wina!
H- ale Karol-...
K- nie ma ale! Ja cie kocham a ty mnie?!
H- kocham cie...
K- no właśnie i cie nie zostawię! Nie musimy mieć swoich dzieci... Adoptujemy córeczke... Albo synka
H- Karol...ja dzuękuje...
K- jak zamieszkamy w nowym domu to wszystko się załatwi...
H- nowym domu?
K- tak to ta niesamowita niespodzianka! To jest bardzo duży domu, będziemy tam mieszkać z chłopakami, Wierzbą i Zosią
H- na serio?! Ale się cieszę!
K- ja też...
H- kocham Cię Kari...
K- też cie kocham Hubi...

🐑🐑🐑🐑🐑🐑🐑🐑🐑🐑🐑
Siemaaaaaa
Rozdział o 18 heh
Ponad 1000 słów łał!
Na koniec macie coś z czego
cały czas się śmieje:

dddddd
Kolanami na ryj!
Dobra idę robić jakiś zjebany
kotylion bo pani mu kazała
PA PA!

Historia DxD [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz