-Pierwszoroczniaków nie bierzemy- rzekł Havius, mierząc niską dziewczynę krytycznym spojrzeniem. Ja stałam z boku i z notesem w dłoni czekałam na decyzję Krukona.
-Jestem w drugiej klasie- warknęła.
Chłopak przewrócił oczami i spojrzał na mnie.
-Niech będzie. Imię i nazwisko- westchnęłam.
-Minerwa McGonagall.
-Jeszcze się z tobą skontaktujemy- uśmiechnęłam się przyjaźnie- Możesz iść.
Była listopadowa sobota. Za oknem robiło się ciemniej i zimniej. Wraz z Haviusem wykorzystaliśmy fakt, że coraz mniej osób decyduje się na weekendowe przechadzki do Hogsmeade i zaczęliśmy rekrutację do grupy, która będzie zwalczała prześladowania mugolaków i broniła ich, gdy zajdzie taka potrzeba. Uzgodniliśmy, że drużynę będzie tworzyło sześciu członków, ze mną i Haviusem włącznie. Jeszcze tego samego dnia w pokoju wspólnym Gryffindoru ogłosiłam nabór, ale ilość chętnych kilkakrotnie przerosła moje oczekiwania. Obecnie wszyscy zainteresowani ustawieni byli w długiej kolejce, która sięgała aż do dormitoriów, a w tej grupie doszukałam się nawet Puchonów I Krukonów, choć im o tym nie wspominałam. Werbowanie członków prowadziliśmy już od godziny i na razie zdecydowaliśmy się na dwie osoby. Trudno mi było odmawiać innym, ale zawsze powtarzałam im, że nie muszą należeć do żadnej organizacji, żeby walczyć ze złem tego świata. Jako, iż rekrutowanie przedłużało się, wraz z Haviusem postanowiliśmy usiąść na kanapie i dopiero po tym kontynuować. Popatrzyłam na następnego kandydata.
-Puchonów również nie przyjmujemy- mruknął znudzony Havius i przeczesał włosy. Spojrzałam na niego.
-Dlaczego? Mówicie o tolerancji, a skreślacie kogoś tylko ze względu na przynależność do danego domu?- zapytał niebieskooki uczeń. Zmierzyłam go wzrokiem. Biła od niego dobroć. Do tego był naprawdę piękny. Takie złote dziecko. Uznałam, że może się przydać.
- Nie skreślamy. Havius nie był przekonany co do twojej odwagi, wiesz, Puchoni są bardzo potulni, a przynajmniej panuje takie przekonanie, ale widzę tę siłę w twoich oczach. Poproszę godność, skontaktujemy się z tobą- powiedziałam na jednym wdechu i uderzając piórem o notes, czekałam na jego dane.
-Albert Diggory, szósty rok.
-Rozumiem, możesz już iść- powiedziałam. Chłopak na odchodne mrugnął do mnie. Odprowadziłam go wzrokiem, a gdy zniknął za obrazem Starej Damy, popatrzyłam na siedzącego obok Haviusa, który spoglądał na mnie oskarżycielsko.
-No co? Przystojny- wzruszyłam ramionami.I tak kilka dni później wszyscy znajdowaliśmy się w jednej z opuszczonych klas na siódmym piętrze, ja wraz z Haviusem opieraliśmy się o stare biurko, które wykonane było z jesionowego drewna. Reszta zgromadzonych zajęła miejsca w ławkach.
-Pozwólcie, że dla formalności sprawdzimy obecność- obdarzyłam ich uśmiechem i popatrzyłam na Krukona.
-Felix McRae- wyczytał pierwszą osobę z listy, a blondwłosy Gryfon podniósł rękę. Kojarzyłam go, był reprezentantem domowej drużyny quidditcha.
-Minerwa McGonagall.
-Jestem- powiedziała dziewczyna i choć miała zaledwie dwanaście wiosen, to również rozpoznałam w niej gracza Domu Lwa.
-Phyllis Prewett...jest. Albert Diggory...
-Na stanowisku- chłopak szybko odpowiedział i uśmiechnął się przyjaźnie.
-To może najpierw zajmijmy się podstawowymi sprawami- zabrałam głos- każdy z nas w jakimś stopniu jest zaangażowany w życie tejże szkoły. Niektórzy są prefektami, kolejni reprezentują swoje domy w quidditcha, a jeszcze inni należą do Klubu Ślimaka. Można powiedzieć, iż wszyscy tutaj obecni coś tutaj znaczą. Dużo już osiągnęliśmy, a w całym życiu możemy osiągnąć jeszcze więcej. Możemy przejść przez życiową ścieżkę jak burza i wyprzedzać wszystkich po kolei, ale nie róbmy tego. Wędrujmy przez nią powoli i odwracajmy głowy na wszystkie dostępne strony, bo ktoś może z tej swojej życiowej drogi wypadł lub został zepchnięty. Nie pozwólmy, by obojętność w nas uderzyła. Nie możemy zezwolić, by tuż pod naszymi nosami zastraszano młodszych uczniów. Pozwólmy im w tej szkole się rozwijać, bo dla wielu z nich Hogwart jest prawdziwym domem. Pragnijmy, by uczęszczały do niej z niewymuszonymi uśmiechami. Pozwólmy im zapomnieć o widmie wojny w mugolskim świecie, o tym, że Grindelwald za murami Hogwartu terroryzuje Europę. To wszystko możemy osiągnąć, tylko musimy w to uwierzyć.
- Dokładnie tak. Poza tym ustaliliśmy, że spotkania będą odbywały się dwa razy w ciągu tygodnia, we wtorki i w piątki. Oczywiście po zajęciach. Zadbaliśmy, by każdy miał wtedy czas wolny, więc nie powinno stanowić to żadnego problemu. Z komplikacjami albo ewentualnymi obiekcjami zgłaszacie się do mnie albo do Hortense. Jesteśmy tutaj dla was, nigdy o tym nie zapomnijcie. Co do miejsca obrad, to zapewne ulegnie ono jeszcze zmianie. Na razie będziemy zbierali się tutaj- Krukon ciągnął swój monolog donośnym głosem, ważniejsze informacje wyczytując z kartki.
-Jakieś pytania?
Minerwa McGonagall podniosła rękę. Uśmiechnęłam się do niej, zachęcając tym samym do podjęcia tematu.
-Czym właściwie, oprócz składania raportów, rzecz jasna, będziemy się tutaj zajmować?
Popatrzyłam porozumiewawczo na Haviusa.
-Według nas, idealną opcją byłoby doskonalenie swoich umiejętności magicznych, szczególnie jeśli chodzi o pojedynkowanie się... Jednakże musiałabym znaleźć odpowiednią osobę na to stanowisko, kogoś naprawdę świetnego. Oczywiście postaram się poszu...
-Och, Hortense, nie bądź śmieszna- przerwał mi chłopak- przecież nie bez powodu profesor Merrythought nazwała cię kiedyś Boginią Pojedynków.
-To miało żartobliwy wydźwięk- starałam się mu wytłumaczyć.
-Żartobliwy czy nie, miała rację- westchnęłam na jego słowa- Hortense, zapamiętaj, że oprócz swojej skromności masz również mnie, a ja zawsze sprowadzę cię na ziemię.
CZYTASZ
Powiedz w wężomowie, że mnie kochasz || TMR
FanfictionOn był jak wygaszacz- tchnął we mnie światło, a następnie je zabrał.