Co głowa to inna umowa

723 49 17
                                    

-Właściwie to co konkretnie robimy?- zapytał Albert, lekko się wychylając.
Czekaliśmy właśnie na trójkę Ślizgonów, obserwując wszystko z jednego rogu korytarza tak, że było nam widać tylko głowy, jedna nad drugą. Z drugiego końca, który niejako przechodził w ten, na którym się znajdowaliśmy, dostrzegłam właśnie nasz cel. Popatrzyłam na chłopców i zaczęłam gestykulować:
-Idziemy powoli za nimi, potem... Och, nie ma na to czasu, będziemy improwizować- powiedziałam i pędem ruszyłam za naszymi ofiarami. Havius z Albertem, po krótkim truchcie dogonili mnie i kiedy zobaczyłam odpowiednią salę, już unosiłam różdżkę, aby powiedzieć wybrane zaklęcie.
-Apsik!- wszystkie pięć głów zatrzymało swój wzrok na blondwłosym Puchonie. Albert poprawił swój bławatkowy beret i spojrzał na nas, a potem na Ślizgonów, nie mogąc wydusić słowa.
-Ech, Everte Statum- mruknął Havius i trafił dwóch z nich, a potem został nieumyślnie popchnięty przez Alberta, który dostał ataku kichania- szybko, Hortense!
Popatrzyłam na Blacka, który z wielkimi oczami szukał po swoich kieszeniach różdżki.
-Expeliarmus!- krzyknęłam, a Orion uderzył w ścianę i stracił przytomność. Potem pobiegłam do nieprzytomnych Ślizgonów, a następnie trzy razy zapukałam w najbliższe drzwi.
-Minerwa, Mary, szybko!
Po chwili dziewczynki taszczyły wspólnie dwa razy większego od siebie Oriona, a ja podeszłam do Alberta i Haviusa.
-Wybacz, Hortense, mam uczulenie na kocią sierść- próbował tłumaczyć się Havius, wycierając nos w rękaw.
-Kocią sierść?- zdziwiłam się- to nie brzmi dobrze... pomóżcie im- podbródkiem wskazałam małe Gryfonki. Jeszcze brakowało nam tutaj Pani Norris- pospieszyłam ich ruchem ręki. Po chwili cała nasza piątka stała nad ciałami Ślizgonów.
-Róbcie co chcecie, ja biorę Blacka- uniósł ręce Havius i zerwał włos z jego głowy.
-Ja Notta, nie odzywa się za dużo- wtrącił nieśmiało Puchon.
Po chwili każdy z nas był już przetransmutowany w Śmierciożercę. Delikatnie pogładziłam swoje krótkie, platynowe włosy.
-Za jakie grzechy?- westchnęłam, a po chwili wraz z przyjaciółmi pod postaciami Ślizgonów zaczęliśmy kierować się w stronę domniemanego miejsca zebrania.
-Felix powiedział, że o tym pomieszczeniu wie niewiele osób. Trzeba trzy razy okrążyć korytarz i myśleć o tym, co chcemy zobaczyć w środku zwróciłam się do chłopaków.
-Pamiętasz o naszych planach z pierwszej klasy, Horten... Ekh, Abraxas? - popatrzyłam na niego niezrozumiale- No tych odnośnie do mapy Hogwartu- przewrócił oczami.
-A, tak!- pokiwałam energicznie głową.
-Trzeba uwzględnić to pomieszczenie.
Rozmawialiśmy tak przez chwilę, a potem każdy z nas zaczął dumać nad jakąś ważną lub mniej ważną sprawą. Gdy zaczynaliśmy trzecie okrążenie, doszedł nas zduszony krzyk:
-Zaczekajcie!
Momentalnie odwróciliśmy się i spostrzegliśmy biegnącego w naszą stronę Mulcibera.
-Mieliście na mnie poczekać w pokoju wspólnym- Ślizgon zatrzymał się i zaczął dyszeć.
-Mogłeś się streszczać- warknął Havius, który zapewne jeszcze nie przyzwyczaił się do nowej roli i nie mógł pohamować emocji albo odwrotnie- wczuł się aż za bardzo.
Mulciber uniósł brwi i już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale Havius już dawno poszedł dalej.
-Olej go, ma zły humor- powiedziałam i szturchnęłam go, by podążał za mną.
Po kilku minutach staliśmy już u celu naszej podróży. Przed nami ukazały się niewielkie drzwi ze złotą klamką. Havius podszedł do nich jako pierwszy i pchany doświadczeniem, otworzył mi je i przepuścił. Zanim w pełni weszłam do jaskini lwa, spostrzegłam zdezorientowane spojrzenie Mulcibera. Wyobrażam sobie, jak z jego perspektywy musiało to wyglądać. Orion Black otwiera drzwi niczym prawdziwy dżentelmen, tyle, że przed niewiele wyższym od niego Malfoyem. Tylko on sam wie, co sobie wtedy pomyślał.

Po chwili stałam już na marmurowej posadzce. Postanowiłam poczekać na moich towarzyszy, a ten krótki odcinek czasu postanowiłam wykorzystać na obserwację. Pokój był niewielki, utrzymany w ciemnych barwach. Stał tam tylko mahoniowy stół, na którym poustawiane były pozłacane lichtarze. W pomieszczeniu nie było okien, a ściana wykonana była z jakiegoś ciemnoszarego kamienia. Miałam wrażenie, że architektura tego miejsca była zapożyczona z jakichś średniowiecznych lochów. Przy stole siedziało na oko dziesięć osób, każdy miał na sobie ślizgońską szatę. U szczytu siedział on. Wpatrywał się we mnie swoim argusowym spojrzeniem, a ja skinęłam mu lekko głową w wyrazie szacunku. Po chwili jego wzrok przeniósł się na kolejnych chłopców, którzy wchodzili do sali. Najpierw Havius, potem Mulciber, a na końcu Albert pod postacią Notta. Był on tak zafarsowany infrastrukturą tegoż miejsca, że nie zauważył delikatnego wzniesienia i tracąc równowagę, opadł na zimne kafelki. Szybko podniósł się, otrzepał szatę i spojrzał przepraszająco najpierw na mnie i Haviusa, a potem na Riddle'a.
-Żałosne- skwitował Ślizgon i potarł czoło- na co czekacie? Usiądźcie.
Zajęłam miejsce po prawicy Toma, a Havius na przeciwko mnie. Obok niego usadowił się Digorry. Pomyślałam, że trójka poszkodowanych Ślizgonów to musiały być niezłe szychy, skoro przypadają im miejsca blisko ich lidera, chociaż, biorąc pod uwagę, iż tyle za nim łażą, to w cake nie jest specjalnie zaskakujące.
-Za swoim wstawiennictwem otwieram trzydziestce już zebranie Śmierciożerców- zmarszczyłam brwi na te rytualne czynności i spojrzałam na Krukona, który sprawiał wrażenie bawiącego się świetnie i z trudem powstrzymywał śmiech. Siedzący obok niego Albert wyglądał jakby co najmniej zobaczył ducha. Chociaż chyba źle to ujęłam, bo w Hogwarcie duchy nie były niczym nienormalnym. Jakby co najmniej zobaczył diabła. Ale czy Riddle i diabeł to nie to samo?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 26, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Powiedz w wężomowie, że mnie kochasz || TMROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz