Hej, wiecie co?
Zjadłam dzisiaj dużą paczkę chipsów, po tym jak nie pamiętam już kiedy ostatnio jadłam chipsy. Pewnie jakoś we wrześniu, chyba że czegoś nie pamiętam. I jest mi tak niedobrze, czuję się fatalnie i boli mnie brzuch. Dodatkowo wypiłam prawie 3l wody, a jest czwarta dopiero.
Czy organizm może się odzwyczaić po tak krótkim czasie? Strasznie to dziwne, bo czekoladę jem normanie, w przeróżnych postaciach, przy okazji jest też cukier i po tym mi nic nie jest, a tu od razu źle. Strasznie mi to przypomina uczucie po fast foodzie, jak zamawiałam sobie jedzenie i zjadałam tortille z kebabem plus jakiś kubełek, a następnego dnia po tym czułam się fatalnie i wszystko zwracałam.
W sumie fajnie, jeśli mi tak zostanie. Może zrodzi się u mnie wstręt do chipsów (błagam tak!), zdecydowanie prościej jest sobie czegoś odmówić, gdy zamiast "nie możesz tego zjeść" masz w głowie "to niedobre".
Dobra, jako że piszę, że pożarłam paczkę chipsów, to dodam, że dieta dalej idzie dobrze. Była jedna wpadka dwa dni temu, wyszło 2500kcal, ale następnego dnia (wczoraj) zjadłam jakieś 1700 zamiast 2000, więc prawie się wyrównało. Dzisiaj już wszystko się zgadza, aktualnie zjadłam jakieś 1700, planuję porcję budyniu na kolację, która ma jakieś 250, więc na luzie. Wagą się pochwalę w niedzielę.
Co do ważenia, to znowu zepsułam. Nie wiem, chyba mam jakąś obsesję, bo znowu ważę się codziennie. I jakoś nie mogę przestać. Myślałam, żeby wyrzucić baterię, która i tak się kończy, ale mam ją też do wagi kuchennej, a ona jest mi teraz niezbędna. Strasznie ciężko się powstrzymać. Może wrzucę wagę w jakieś miejsce, z którego ciężko ją wyjąć, jak np na wysoką szafkę i może o niej zapomnę. Sprawdzimy od poniedziałku.
Znowu napisałam poza terminem :') Teraz to już chyba na pewno do napisania w niedzielę!
Pa! :D
