#dylff na twitterze
W ciągu pięciu kolejnych dni byłam całkowicie zrozpaczona. Na zmianę płakałam, spałam, słuchałam muzyki. W sumie tylko to robiłam. Czasem może coś zjadłam, ale nie miałam zbytnio apetytu.
Jay w ogóle nie odzywała się do Mich, co nie było niczym nowym.
I właśnie po tych pięciu dniach zdarzył się cud. Wyszłam z domu. Niesamowite, co nie? Ale to tylko dlatego, że ktoś wprowadził się do domu po drugiej stronie ulicy i wypadało się przywitać. Co jak co, ale jestem uprzejma.
Kiedy szykowaliśmy się na kolację do państwa Mendes, bo takie nazwisko nosiła rodzina, dom wyglądał jak pobojowisko. Każdy chciał zaprezentować się z najlepszej strony i chyba tylko ja, Dylan oraz Jaycee nie przejmowaliśmy się aż tak wyglądem. Brat miał to kompletnie gdzieś i ubrał zwykłe jeansy i spraną koszulkę, a Jay włożyła na siebie to, co zazwyczaj i nałożyła bardzo delikatny makijaż. Ja natomiast w ogóle się nie pomalowałam, jedynie rozczesałam włosy.
Nie było po co się stroić jak choinki na Boże Narodzenie, bo to tylko sąsiedzi, a my mieliśmy iść na najzwyklejszą kolację. Nie rozumiałam tej rodziny.
- Tak idziesz? - spytała zdziwiona Michie. Jeszcze tego brakowało, żeby próbowała przekonać mnie do zmiany zdania. - Chyba żartujesz!
Spojrzałam w dół na swoje ubranie. Nie wiedziałam, co takiego ją zaskoczyło w czarnych jeansach z dziurami oraz białej koszulce z czerwoną różą. Strój jak strój.
- Y, tak - zabrzmiało to bardziej jak pytanie.
- Nie ma mowy. Chodź, pożyczę ci coś - pociągnęła mnie za nadgarstek. - Jeszcze trzeba cię umalować, uczesać... O, Boże, nie zdążymy przecież!
- Stop, stop, stop - wyrwałam rękę z uścisku. - Idę tak, jak stoję. Nie będziesz mi mówić, co mam nosić! - podniosłam głos, przez co to, co powiedziałam, brzmiało jak pisk.
- Jezu, dziewczyno! Odkąd twój kochaś wyjechał, masz do wszystkich wonty - syknęła. - Ogarnij się, bo na dobre ci to nie wyjdzie.
Jay chyba miała rację, kiedy mówiła mi kilka dni temu o Michelle. Możliwe, że naprawdę tylko zgrywała kochaną. Albo po prostu stresuje się przed spotkaniem, kto wie...
- Idź dokończ się przygotowywać, bo nie zdążysz - rzuciłam rozmasowując czerwony ślad w miejscu, za które mnie złapała.
Przewróciła oczami, po czym się oddaliła.
- I co? Dalej wierzysz w to, że jest taką milusią siostrzyczką? - koło mnie pojawiła się brunetka.
- Sama nie wiem - westchnęłam. - Może to przez nerwy? Każdemu w takich momentach odwala.
- Okłamuj się dalej, ja idę się napić.
Skinęłam głową i pomału zaczęłam wciągać trampki na stopy. Kiedy zawiązałam sznurówki, na dół zeszła Eli.
- O, Nell. Jak wyglądam? - obróciła się, aby pokazać się z każdej strony.
Miała na sobie czerwoną sukienkę w kwiatki, która była na cieniutkich ramiączkach oraz pasujące balerinki, a całość dopełniał kolorowy makijaż. Włosy spięła w koka, co razem prezentowało się naprawdę cudownie.
- Ślicznie - odparłam bez wahania.
Ile ja bym dała, aby wyglądać tak, jak Beth.
- Dzięki - rzuciła i usiadła na kanapie, bo musieliśmy czekać jeszcze na Mich i tatę.
Mama znowu została dłużej w pracy, co było kompletnie niedorzeczne. To już któryś raz z rzędu, kiedy będzie wracać do domu w nocy. Zawsze, gdy coś się dzieje, jej nie ma. Zawsze to praca jest ważniejsza niż rodzina.
- Dobra, dzieciaki, wszyscy gotowi? - spytał ojciec pojawiając się w pomieszczeniu.
- Jeszcze księżniczka - fuknęła Jay.
Wszyscy spojrzeli na nią.
- No co? - spytała unosząc brwi, jakby nie zdawała sobie sprawy, że to, co powiedziała, było nieodpowiednie.
- Jestem, jestem! - zawołała blondynka wchodząc do salonu z butami w rękach.
- Dłużej się nie dało? - Bethy skierowała się ku wyjściu.
- Sorka, ale ten oszałamiający make up nie zrobiłby się sam - wskazała na swoją twarz.
Zdecydowanie za dużo tapety, ew.
Chwilę później staliśmy w przedpokoju Mendesów. Rodzina składała się z rodziców i dwójki dzieci - starszego brata i młodszej siostry. Wszyscy byli do siebie bardzo podobni.
Przywitałam się ze starszymi Mendesami, a potem podeszłam do ich pociech.
- Hejka, jestem Aaliyah, fajnie was poznać - oznajmiła dziewczyna z przyjacielskim uśmiechem, który odwzajemniłam.
- Danielle, ale mów na mnie po prostu Nell.
- Shawn - wyszczerzył się jej brat wyciągając dłoń w moją stronę, więc ją uścisnęłam.
- Nell.
- Miło mi cię poznać, Nell.
---------------
Hej, hej, hej
Zrobiłam mały myk, bo rozdział w oryginale jest dłuższy, więc po prostu podzieliłam go na pół.
Dlaczego? Cóż, brat zaraz wraca do domu, więc muszę jak najszybciej kończyć pisanie, przez co nie zdążę dokończyć pisania. To jest związane także z tym, że i tak jestem spóźniona z tym rozdziałem DWA DNI, a nie chcę, żebyście długo czekali. Ten rozdział jest także mega niedopracowany, więc muszę poprawiać przy przepisywaniu, co niestety również zabiera dużo czasu.
I hope, że ten rozdział i następny będą jedynymi tak krótkimi rozdziałami.
To tyle. Oczekujcie kolejnego rozdziału w poniedziałek, misie.
Do następnego, S x
PS. Nie zapomnijcie, żebyście wypisali mi błędy, jeżeli takie widzicie.
Ps. Rozdział bez moich dopisków ma równiutko 666 słów
CZYTASZ
Do you love? || Shawn Mendes Fanfiction
FanficDanielle i Noah. Noah i Danielle. Prawda, że brzmi świetnie? Ale czy po trzymiesięcznej rozłące nadal tak będzie? Noah wyjeżdża do miasta miłości - Paryża. Nelly zostaje w kraju klonowego liścia. Czy nowy, uroczy sąsiad z domu naprzeciwko może posta...