(N.K) - nazwa kraju.- (T.I), kluseczko! - zagadała do mnie na przerwie Eliza - mamy straszny kłopot! Jeden z członków klubu pływackiego zachorował, a pojutrze mamy zawody. Błagam, zastąp go!
Zadławiłam się posiekaną roladą, którą akurat jadłam na śniadanie w szkole. Lubię pływać, jednak jest jedno "ale"
- Eee... Ale ja wtedy będę musiała skoczyć do wody, prawda? - jąkałam się
- No tak, a co? - zdziwiła się.
- Bo raz jak byłam w kopalni, to zawalił się pode mną grunt i wpadłam do wody, rozcinając sobie przy tym łydkę. Mam złe skojarzenia... - mruknęłam zapamiętale wcinając mięso w sosie.
- Dasz radę! Jesteś umięśniona, pewnie świetnie pływasz! - uniosła mój mundurek i rzuciła okiem na mały kaloryferek
- Ejże! Nie przy wszystkich! - spaliłam buraka. Rozglądnęłam się po stołówce, czy nikt nie widział moich mięśni i ze wstydem zauważyłam, jak czarnowłosy Azjata patrzy się z przerażeniem na mój brzuch. Nie mam kompleksów na tym punkcie, ale bez przesady, nie chcę świecić gołą klatą na lewo i prawo.
- A poza tym ja nie pływam zbyt dobrze - broniłam się
- E tam! Nauczysz się - rozochociła się Węgierka.
No to się wkopałam... Partykuło "nie", czekam na ratunek.Siedząc na ławce w damskiej szatni, słuchałam ulubionych urworów. Muzyka zawsze mnie uspokajała, a teraz byłam zestresowana. Jednak nie mogłam zawieść przyjaciółki. Złapałam bladoróżową torbę sportową i wyciągnęłam z niej prosty, granatowy, jednoczęściowy strój kąpielowy z nadrukowanym nazwiskiem "(T.N)" na białym prostokącie. Założyłam go, spięłam włosy i ruszyłam w kierunku zbiornika z wodą. Wypatrywałam szatynki, gdy zauważyłam, jak macha do mnie spod pryszniców.
-Umyj się najpierw, brudasie! - krzyknęła ze śmiechem.
-Cicho, dziołcha - odpowiedziałam i ruszyłam do kabiny z różanym płynem do mycia. Podczas kąpieli zaczęłam cicho nucić, co przemieniło się w głośny i czysty śpiew.
Po chwili dołączyła się do mnie Eliza. Nagle jednak obie usłyszałyśmy piskliwy, chropowaty głos, naśladujący, czy może przedrzeźniający damski śpiew. Odwróciłyśmy się zaskoczone. Za nami stał wysoki chłopak o rozczochranych, ciemnobrązowych włosach, zielonych oczach i plastrze na nosie. Gdy zobaczył nasze zaskoczone miny, roześmiał się głośno i położył nam ręce na ramionach
- A więc fanki Zenona Martyniuka. No to co, Eliza i... Eee... Yyy... Eee... męczył się, czytając moje rodowe nazwisko na klatce piersiowej - nieważne! Słuchaj, (N.K)!
- Mam imię - wyszeptałam
- Właśnie, młoda! Witamy w klubie pływackim! Umiesz dobrze pływać?
- No nie wiem...
- A topisz się, gdy wchodzisz do wody?
- Nie?
- No to umiesz pływać! Teraz cię tylko leciutko poduczymy.
Popatrzałam się na ich twarze. Wyglądali jak członkowie jakiejś chorej sekty, którzy szykują się do ochrzczenia nowego członka. W sumie to po części prawda. Podeszliśmy do podestów do skoku, po czym Eliza rozkazała:
-No, (T.I), właź na podest i skocz do wody, po czym przepłyń dwa baseny. Będziemy mierzyć ci czas i zobaczymy, jak dajesz sobie radę - uśmiechnęła się i wzięła do ręki stoper zawieszony na szyi.
Skoczyć do wody. No super, wszystko fajnie, prawda? To nie jest lodowata, brudna skalna woda śmierdząca siarką z której praktycznie nie ma wyjścia, tylko czysta, spokojna, pachnąca chlorem ciepła woda z wygodnymi drabinkami. Nie jesteś Simem, nie utopisz się. Weszłam na podest i z gulą w gardle skłoniłam się w pozycji do skoku.
- Uwaga... - zakomendowała szatynka - Start!!!
Wskoczyłam do wody. I nagle zaczęła mnie ogarniać całkowita ciemność i niepojęty chłód. Dookoła było cicho, czułam tylko potworny ból na łydce i w spragnionych tlenu płucach. Słyszałam jak przez mgłę plusk spadających do wody kamieni mniejszych i większych. Nie mogłam się ruszyć.
Więc to wszystko był sen? Szkoła, koleżanki, koledzy, brat? Słońce i świat zewnętrzny? Cały czas tylko śniłam, bez przerwy zanurzając się w śmierdzącej, gęstej wodzie w samym sercu kopalni?
I nagle zaczęłam się wynurzać, choć nie poruszałam żadną częścią ciała. Zobaczyłam światło i poczułam ręce wokół talii.
- (T.I) Wszystko w porządku?! - krzyknęła Eliza, potrząsając moimi barkami. Rozglądnęłam się po twarzach klubowiczów i całej sali. Uff, Bogu dzięki, to tylko wspomnienie...
- T-Tak, to tylko chwilowe... Dam radę - podniosłam się i znów schyliłam się na podwyższeniu.
- Okej, jeszcze raz! - krzyknęła dziewczyna, ale już nie tak pewnie, jak wcześniej - uwaga... Start!!!
I znów wskoczyłam do wody. Ciemność i gęstość powróciła, tak samo jak ból w łydce. Jednak tym razem nie spanikowałam. Płynęłam przed siebie. Wyobrażałam sobie, że płynę do wyjścia - z kopalni, ale również z problemów, z trosk, z obowiązków. Płynę w pustce, ale jestem pełna. W pewnym momencie moja dłoń natrafiła na coś twardego, więc instynktownie obróciłam się, skuliłam, po czym odbiłam się z całą siłą umięśnionych nóg od prostej, zimnej powierzchni. Woda była niczym blokada, ale zarazem jak coś, co pozwalało mi frunąć. Przyśpieszyłam jak tylko mogłam, po czym znów poczułam twardą powierzchnię dłonią. Wynurzyłam się i gwałtownie zaczerpnęłam powietrza. Zobaczyłam światło. I stojących nade mną przyjaciół.
- I jak? - wysapałam.
- No... Nawet nawet... Przeciętnie. Będę za tobą nadganiał, co oznacza, że będziesz płynęła jako druga z trzech - oznajmił Australijczyk patrząc się z zamyśleniem na stoper.
- Udało ci się, młoda. Witamy w klubie pływackim! - zakrzyknęła Eliza.
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Nie zawiodę ich.Przebierając się w suche ubrania zagadnęłam zielonooką:
- A tak właściwie, to ważne są te zawody?
- Jeżeli uda nam się je wygrać, to jedno z nas pojedzie na światowe mistrzostwa! - rozmarzyła się - wygrać światowe zawody ze złotym medalem... To dopiero coś!
- Marzysz o tym? - wyszeptałam, a moje oczy zaświeciły się.
- Tak! To moje największe i jedyne marzenie. Ja na najwyższym podium, w mokrych, lśniących włosach, w granatowym kostiumie kąpielowym z moim nazwiskiem, szalejące tłumy i głos komentatora krzyczący z głośników: Węgry zdobywają medal mistrzostw świata w pływaniu! - złapała się za policzki patrząc się w przestrzeń.Boże, ja MUSZĘ dać radę. Dla Elizabety.
Mając słuchawki na uszach, przemierzałam szkolne korytarze. Nienawidzę stresu. Dlaczego Węgierka mnie nie posłuchała? Przecież zakopię jej szansę na spełnienie marzeń. Nie, nie mogę tak myśleć. Muszę się nastawić na pomoc, nie na porażkę.
- Ło pierunie, żech sie wkopała... - walnęłam gwarą.
Nagle krzyknęłam, gdyż poczułam niespodziewany uścisk dłoni na moich barkach. Odskoczyłam i odwróciłam się w stronę nieoczekiwanego napastnika. Był nim Ivan.
- Privet, devushka - uśmiechnął się słodko.
- Ivan, Chryste Panie! Mów, że się zbliżasz.
Z tego co słyszałam, to drużyna grająca na IEM' ie, do której należał, wygrała światowy pojedynek w CS:GO, więc, jak widać, jest mistrzem skradania i cichego zabijania. Harmonii i spokoju.
- Chciałabyś iść ze mną do kawiarni? Mam dla ciebie mały interes.
Nie. Nie pójdę, mam dosyć problemów. Nowa szkoła, nowi ludzie, zawody z najlepszymi pływakami, rozstanie się z kopalnią na długi czas, piekące słońce, mali Azjaci przerażający się moimi mięśniami, ruja Brzoskwinki, krzywy ryj Gilberta, Ludwig i wycofanie najlepszej mrożonej kawy w kartonie we wszystkich żabkach. Nie ma mowy. Weź ode mnie swój rosyjski tyłek i wyjazd z tym całym interesem. Koniec, basta, dowidzenia.
- Jasne, do której idziemy?
Dlaczego ja nie umiem wymówić partykuły "NIE"?!?!Siedzieliśmy w kawiarni urządzonej na styl lat czterdziestych. W głośnikach leciał swing, a Cappuccino, które podała nam uśmiechnięta, młoda kelnerka z drżącymi rękoma było wyśmienite. Otoczyłam rękoma kubek i słuchałam Braginskiego.
- Znasz pewnie moją siostrę, Natalię, prawda? - spytał wyraźnie zaniepokojony.
- No tak, ale tylko z widzenia - odparłam.
- Zauważyłaś pewnie, że ma obsesję na moim punkcie...
Miałam wrażenie, że stał się jakiś mniejszy, a może po prostu się skulił?
- Nie daje mi spokoju...
- Przejdźmy do sedna - ponagliłam.
Rosjanin wziął głęboki wdech
- Chcę, żebyś udawała moją dziewczynę, żeby Białoruś się odczepiła.
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Wyrażający pustkę. Mówił po prostu "okej". Ścisnęłam swój kubek, nie patrząc się na nic. Nie słyszałam, jak Ivan woła coś w moją stronę. Uścisk moich dłoni na kubku stawał się mocniejszy i mocniejszy. Nie słyszałam nic. Dziewczyna - outsider'ka dla psychopaty przeciw jego siostrze - psychopatce. Elizabeta. Feliks. Brzoskwinka. Ludwig. Ivan. Kawa. Zaczęłam słyszeć głosy, jakby z oddali. Po chwili poczułam dłonie na moim ramieniu. Nagle znów zaczęłam widzieć wszystko wokół mnie. Ivan ozajmił, że się zraniłam, dwie kelnerki krzyczały "proszę pani", a część klientów patrzyła się przerażona w naszą stronę. Kubek, jak się okazało, pęknął, a jego odłamki wbiły się w moje dłonie. Na stole rozpościerała się coraz większa plama krwi. Współczuję sprzątającemu.
- Ivan. Znasz mnie od dwóch dni - mówiłam powoli, pozwalając czerwonemu płynowi wesoło podróżować w celu odkrywania niesamowitych, nieznanych krain poza stolikiem - I prosisz mnie o coś takiego. Dlaczego?
- Znam cię od kiedy byłaś dzieckiem. Najpierw zapomniałaś mojego imienia, a teraz samego mnie? Jedz więcej orzechów, (Zdrobnienie).I tak zaczęło się piekło.
--------------------------------
Waddup, boiz!
Lubicie pływać? Bo ja uwielbiam! Od dzieciństwa kochałam wodę.
CZYTASZ
Niezapominajka - Hetalia x Reader
FanfictionWejść do kopalni jest trudno, a wyjść z niej jest jeszcze trudniej. Zwłaszcza, jeżeli czeka na ciebie stos nieuchronnych problemów, których nie da się ominąć, zignorować, a nawet przespać. Cóż mi pozostaje? Rzucę się w wir nowych znajomości, zadań d...