Szkolenia część 1

53 1 0
                                    

Mijały tygodnie. Skupiłam się na nauce, więc ten czas szybko mi zleciał. Wetter nie pisał, ani nie dzwonił. Od kiedy wyszedł z biblioteki, nie widziałam go. Jedyne co, to dostałam od niego list, w którym było napisane, że zaczął naukę w jakiejś prywatnej szkole. Nie wiem o co z tym wszystkim chodzi. Na pewno coś by mi wcześniej powiedział. Sprawa zniknięcia mojej mamy umarła śmiercią naturalną. Nie miałam nawet żadnej poszlaki, ani punktu zaczepienia.

Dzisiaj jest pierwszy dzień wakacji i pierwszy dzień mojego szkolenia w akademii. Bardzo się stresuję. Na szczęście mam Noktisa, który cały czas mnie wspiera...

Tego ranka ubrałam się w mundurek, który dostałam od blondyna. Marynarka i spódnica były czarne. Pod spód założyłam białą koszulę i (z trudnością) zawiązałam różową chustkę służącą za taki jakby krawacik. Kiedy już byłam gotowa zeszłam na dół i zjadłam śniadanie.

Jakieś pół godziny później byłam już pod akademią. Stres był prze ogromny. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka. Zastałam tam już grupkę osób czekających na trening. Podeszłam do nich i przywitałam się z nimi. Znałam ich wszystkich z balu. Wszyscy mieli na sobie taki sam strój jak ja, chłopaki oczywiście nosili spodnie zamiast spódnicy. Oprócz tego szczegółu nasze ubranie różniło się jeszcze kolorem chustki. Był to, na przykład różowy (czyli tylko mój i Meriny), żółty, pomarańczowy, czerwony, niebieski i fioletowy. Kolory chustek symbolizowały poziom umiejętności. Mój oznaczał osobę, która dopiero co zaczyna, a niebieski osobę zaawansowaną. Nigdzie natomiast nie widziałam osoby z fioletową chustką. Tyle bynajmniej się dowiedziałam od Meriny, z którą właśnie rozmawiałam.

Nagle zrobiło się cicho. Wszelkie rozmowy ucichły. Nie wiedziałam dlaczego, więc rozejrzałam się wzrokiem po sali i spostrzegłam Noktisa, który wszedł do pomieszczenia i zbliżał w naszą stronę. Ubrany był jak zwykle szykownie. Miał na sobie szarą niedopiętą marynarkę (pod kolor oczu) z lekko podwiniętymi rękawami, czarną koszulkę pod spodem i ciemno szare jeansy. Na prawej ręce zaobserwować można było zawiązaną fioletową chustkę.

-Aaa, to tutaj podział się fioletowy kolor.- pomyślałam i objęłam go wzrokiem.

Musiał to zauważyć, bo jak na mnie spojrzał to lekko się uśmiechnął. Odwzajemniłam mu tym samym. Po chwili Noktis powiedział do wszystkich:

-Cześć. Witam was wszystkich serdecznie.- na te słowa spojrzał się na mnie.- Cieszę się, że chcieliście tutaj przyjść, aby nauczyć się latać lub doszkolić się w lataniu. Dla osób nowych odbędzie się dzisiaj zebranie organizacyjne po treningu, więc proszę żebyście zostali, ponieważ mam wam do przekazania kilka ważnych spraw. Ok. Z mojej "poważnej i nudnej pogadanki" to wszystko. Dobierzcie się w grupy poziomami... Spoko. Po kolei będę podchodził do każdej grupy i będę mówił jakie ćwiczenia macie robić.

Zrobiliśmy to, o co poprosił. Moja grupa składała się tylko z dwóch osób, mnie i Meriny, tylko my miałyśmy różowe chustki. Gdy reszta grup miała przydzielone zadania, trener podszedł do nas:

-Czyli mamy się rozumieć, że nie potraficie nawet ani trochę latać?- zapytał trochę z sarkazmem, bo przecież i tak znał moją sytuację i historię (jakże długą) moich skrzydeł. Chciał sprawić przed innymi wrażenie, że wcale mnie tak dobrze nie zna. Nawet mu to trochę wyszło, bo osoby, które nie za dobrze mnie znają (a jest ich sporo, wszyscy oprócz Meriny), czyli wiedzą tylko jak mam na imię, pomyślały pewnie, że Noktis jest tylko moim trenerem i wcale nie jest moim (już chyba po miesiącu znajomości można to tak nazwać) przyjacielem.

-Tak.- odpowiedziałyśmy razem na zadane pytanie.

-Znaczy ja trochę próbowałam sama, ale nie za bardzo mi to wychodziło, mam mały lęk wysokości i dostałam skrzydła dopiero z dwa miesiące temu.- dodała cicho Merina. Była bardzo nieśmiałą osobą. Jestem z niej dumna, że tak dużo sama od siebie powiedziała. Choć bardzo mnie to dziwi, trudno przychodzi jej wypowiadanie się na jakiś temat.

BogowieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz