1

155 8 1
                                    

Po raz ostatni tego dnia spojrzałam na taflę lodu. Pokryta była białymi kreskami pozostawionymi przez moje łyżwy. Trening trochę się przedłużył, co i tak nie miało znaczenia ani dla mnie, ani dla mojego ojca. Nie miał czasu się o to martwić. Hiroshi Ashida nie miał czasu by się martwić, nawet gdyby jego cała posiadłość stanęła nagle w płomieniach. Nawet nie zauważyłby, gdyby w tej właśnie płonącej posiadłości wciąż znajdowała się jego jedyna córka, aka. ja. Nie żebym go winiła. Dorosły mężczyzna, pozostawiony przez "miłość swojego życia", zmuszony do opieki nad chodzącym przypomnieniem o jego utraconej wybrance. Brzmi poetycko. W rzeczywistości już tak nie było. "Matka", bądź "Kobieta", jak zwykliśmy ją nazywać, pochodziła z Rosji. Balerina grająca nie tylko w teatrze, ale również na ludzkich uczuciach. Jedyne nad czym się zastanawiam, to to, czy kiedykolwiek żałowała. Jeśli nie, niech się pieprzy. Jeśli tak... niech się pierdoli. To by było na tyle, co do relacji matka-córka. Co do relacji ojciec-córka... też niewiele. 

Wyszłam z budynku, i od razu poczułam na swojej twarzy zimny wiatr. Był już marzec, jednak na ulicach St. Petersburga wciąż leżała półmetrowa skorupa śniegu. Uwielbiałam zimę. Od zawsze. Widok śniegu wprawiał mnie w dobry humor, a szybko zapadająca noc wydawała mi się uspokajająca. Szybko weszłam do czekającego na mnie samochodu i pojechałam do domu. Nasza posiadłość znajdowała się na obrzeżach St. Petersburga. Z jakiegoś nieznanego mi powodu, ojciec postanowił zostać w Rosji, mimo złych wspomnień związanych z tym miejscem. 

Kiedy dotarłam na miejsce, wzięłam swoją sportową torbę z siedzenia obok i weszłam do domu. Był to dwupiętrowy, przestrzenny dwór, w którego wnętrzu dominowała biel i czerń, z dodatkami zieleni. W domu znajdowało się dużo roślin. Oboje z ojcem je uwielbialiśmy. Jemu przypominały czasy jego młodości, kiedy spędzał całe dnie w parkach i lasach, a mnie po prostu uspokajały. Zamknęłam za sobą drzwi, i skierowałam się do swojego pokoju. Znajdował się na drugim piętrze domu. Był największą z trzech sypialni znajdujących się w domu. Ojca często nie ma, więc jemu wystarczyłaby nawet kanapa. Położyłam torbę na fotelu i zaczęłam ją rozpakowywać. Zapocone legginsy, podkoszulek i bluzę wrzuciłam do prania, a swoje łyżwy położyłam na fotelu obok torby. Będę musiała je naostrzyć. Moje treningi nie służą im najlepiej. Ani im, ani mi. 

Wzięłam ubrania na zmianę i poszłam się umyć. Kiedy gorąca woda zmywała ze mnie pot, zaczęłam się zastanawiać... Mam 15 lat. Pierwszy raz będę mogła występować z seniorami na Grand Prix. Wiem, że muszę stawiać sobie poprzeczkę coraz wyżej, ale co jeśli... w pewnym momencie nie będę mogła osiągnąć niczego więcej. Będąc na szczycie nie da się wejść wyżej... Oczywiście wejście na szczyt nie będzie łatwe, ale czy bycie na nim będzie czymś co da mi szczęście? Weźmy na przykład Victora Nikiforova. Osiągnął wszystko i po prostu odpuścił dla Katsukiego... Jeśli nie chodzi o bycie na szczycie, tylko o tych którzy nam towarzyszą na drodze do zwycięstwa, to czy będąc sama nigdy nie będę usatysfakcjonowana? Co jeśli nikogo przy mnie nie będzie?

A jeśli wcale nie będę tego kogoś potrzebować? Nie muszę opierać się na kimś innym. Nie chcąc o tym myśleć wyszłam z prysznica, wytarłam swoje ciało i ubrałam luźne dresy. Był już późny wieczór, więc nie mając nic ciekawszego do roboty zrobiłam sobie herbatę, po czym zaczęłam przeglądać media społecznościowe. Nic ciekawego... Victor Nikiforov wstawił kolejne zdjęcie śpiącego Katsukiego, Plisetsky kupił nową bluzę i musiał się nią pochwalić, Jean-Jacques Leroy już zaczął zapowiadać swoje przyszłe zwycięstwo, a Sala Crispino dopracowała kombinację nad którą pracowała w ostatnim sezonie (w tle płaczący z dumy jej brat). Znudzona odłożyłam telefon na bok i zaczęłam się zastanawiać nad programami na przyszłe Grand Prix. Jeszcze nie zdecydowałam co będzie moim tematem przewodnim... Trener powiedział, że on się tym zajmie, ale nie chciałam, by ktokolwiek inny miał odpowiadać za to co ja będę wyrażać na lodzie.

Teoretycznie powinnam się jego słuchać, bo to on doprowadził do sławy takie gwiazdy jak Nikiforov czy Plisetsky, a mój ojciec płaci mu grube pieniądze za indywidualne treningi, ale chcę być autentyczna, a słuchanie się i tak nigdy nie należało do mojej natury. Kto jak kto, ale Feltsman wie o tym najlepiej. Kolejnym problemem związanym z samym Feltsmanem są jego oczekiwania. Non-stop drący mordę staruch, któremu nie podoba się to, że "tamta czwórka była nieczysta" i i tak mam się cieszyć, że "mam talent i potencjał", bo " za pyskowanie wyrzuciłby mnie na zbity pysk". Dopiero jak o tym pomyślałam dotarło do mnie, jak bardzo jestem zmęczona ...A jutro kolejny dzień. Rano indywidualne lekcje, potem indywidualne treningi baletu, następnie indywidualne treningi łyżwiarstwa, a na końcu indywidualne siedzenie w domu. Z właśnie tymi myślami oddałam się w objęcia morfeusza.

Zawsze będzie mi czegoś brak.

"Konkurentka"- Yuri On IceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz