Sos, prezerwatywy i balony

98 7 1
                                    


Kolejna dziwaczna akcja miała miejsce jak zwykle w lato, kiedy to w gorące dni młodzi rodzice - państwo Bongiovi wzięło sobie kilka dni wolnego od swoich obowiązków zawodowych, aby spędzić czas z ich kilkuletnim synkiem, Francisem.

Podczas gdy pani Bongiovi spędzała czas na przygotowywaniu obiadu w kuchni, a Jon jak zwykle zaszył się w garażu, gdzie było mu chłodniej i rozpieszczał swój samochód jakimś preparatem od Rogera. W kwestii motoryzacji Rogerowi ufał bezgranicznie.

Tymczasem Francis siedział sobie w salonie na dywanie, a wokół niego walały się klocki, pluszaki oraz miniaturowe samochodziki, które masowo kupował mu jego tata. Wkrótce jednak znudziła mu się zabawa samemu, postanowił więc poszukać czegoś ciekawego, czym mógłby się zająć.

Minął swoją matkę, która pochłonięta była bardzo odpowiedzialnym zajęciem, jakim było przygotowanie sosu. Na kuchennym blacie był także inny garnek, z przypaloną wcześniej polewą. W kuchni wystarczyło tylko mrugnąć, a z naczynia zaczynało się dymić.

Tak więc chłopiec przewędrował przez pokoje, by w końcu dotrzeć do łazienki. Lubił tam przebywać, szczególnie w gorące lato, gdzie mógł położyć się na zimnych płytkach. Jednak jego matka nie godziła się na takie rzeczy i przeganiała go z łazienki.

IIIIIIIIII

Zadowolona z siebie Zara zdjęła z palnika prawidłowo przyrządzony sos, co Alice skwitowała krótki brawami. Niestety, oklaski zagłuszyły przypalone przez Zarę rękawice kuchenne, które miała na dłoniach, i które jej przyjaciółka zdążyła tak urządzić podczas mieszania sosu.

W chwili, w której Zara panikowała w fajczącej się na dłoni rękawicy, do domu Bongiovich zawitała sąsiadka. W dość nietypowej sprawie... Otóż Roger Taylor wszedł do jej domu i zabrał jej mydło, a ona wówczas nie miała możliwości udać się do sklepu by kupić nowe, toteż udała się do sąsiadki. Widząc Zarę biegającą po kuchni w przypalonej rękawiczce postanowiła jednak zostać trochę dłużej i dopilnować, by szatynka nie spaliła sobie domu.

Szatynka zawołała męża i w chwili, w której otwierała usta, by zawołać swoje dziecko, do kuchni, z kolorowym opakowaniem w dłoniach wszedł Francis.

- Mamo, a co to jest?

Pani Bongiovi spojrzała na swoje dziecko z przerażeniem w oczach, tak samo jak i Jon, który zjawił się w kuchni niezwykle szybko. Wywnioskowała więc, że musiał zmierzać w jej kierunku, gdy go wołała. Kobieta szybko wyrwała dziecku z dłoni paczkę prezerwatyw i upchnęła na oślep w jednej z górnych szafek kuchennych, do których nie było możliwości, aby jej syn dosięgnął.

- To było... Znaczy były... - splątał jej się język. Jak wytłumaczyć coś takiego dziecku?

- Balony - powiedziała Alice, zwracając na siebie uwagę wszystkich zebranych.- Można je nadmuchać i iść rozdawać dzieciom z przedszkola.

Zara nie mogła wybić Francisowi tego pomysłu przez długi czas.


ViagraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz