[2]

2.9K 194 15
                                    

Czekałem przed pomieszczeniem, w którym  przebywał Tadeusz i lekarz, który oglądał jego ranę. Ta chwila dłużyła się, a ja nie mogłem już wytrzymać. Nerwowo przebierałem palcami, czekając na to, co powie po wyjściu z pokoju.

- Stan wydaje się być stabilny, ale niczego nie mogę obiecać. Stracił dużo krwi, i jest słaby. Potrzebuje bardzo dużo odpoczynku. - odparł, zabierając torbę i wychodząc.

Wszedłem do pokoju, i od razu spojrzałem na Tadeusza. Wyglądał bardzo niewinnie. Jego włosy były w nieładzie. Był blady. Jego oczy spojrzały w moje i momentalnie na moją twarz wszedł niemały uśmiech.

- Jak się czujesz, przyjacielu? - zapytałem z troską, siadając na brzegu łóżka.

- Bez zmian, Rudy. - powiedział znudzony.

Zdziwiła mnie jego obojętność w stosunku do sytuacji, w której się znajdował.

- Dlaczego taki jesteś, Zośka? Dlaczego to jest Ci obojętne? -

- Rodzimy się po to, by umierać w najmniej odpowiedniej dla wszystkich chwili. Mogę umrzeć za tydzień, za dwa dni, parę godzin. - odparł z wyczuwalnym zdenerwowaniem w głosie

Złapałem go za koszulę, która była nasiąknięta krwią.

- Ani się waż tak mówić, Tadeusz. Mały sabotaż Cię potrzebuje, tak samo jak nasi przyjaciele z Szarych Szeregów. Nie umrzesz, nie możesz umrzeć. Jesteś zbyt ważną osobą w tym wszystkim. - wygarnąłem na jednym tchu.

Puściłem go wychodząc z pomieszczenia, tak jak i z domu. Padał deszcz. Lepiej być nie mogło. Postanowiłem udać się do Alka i Basi, żeby powiedzieć im o stanie zdrowia Zośki.
Droga przebiegła pomyślnie, bez żadnych większych problemów. Po drodze spotkałem więźniarkę, i od razu zrobiło mi się żal ludzi, którzy w niej byli i jakie męczarnie przeżywają. Potem przed kamienicą Alka spotkałem Niemców, którzy żartowali z Żydów. Wziąłem kamień leżący obok mnie, i cisnąłem nim w jednego z nich, którzy śmiał się do rozpuku. Uciekłem szybciej niż kiedykolwiek, bo krzyczeli coś po niemiecku. Skręciłem w uliczkę prowadzącą na tyły kamienicy Alka. Obchodząc ją jeszcze raz nie zauważyłem Niemców, którzy tam stali. Udało mi się. Wszedłem do kamienicy, i zapukałem do drzwi Dawidowskiego.

- Rudy? Co ty tu robisz? - wciągnął mnie do środka.

- Zorganizowali łapankę w okolicy, mogli Cię złapać! Oh Rudy, ty naprawdę jesteś niepoważny. -

- Nic mi się nie stało, Maćku. Przyszedłem poinformować was, że stan Zośki jest stabilny, ale stracił dużo krwi. - nie wspomniałem nic o zaistniałej sytuacji w domu.

- To dobrze. Potrzebujemy go w następnej misji, która odbędzie się za parę dni. Będziemy musieli zniszczyć jeden z posterunków niedaleko Warszawy.

- Alek, czyś ty oszalał? On nie może! - gwałtownie wciągnąłem powietrze

- Musi, rudy. Obiecał małemu sabotażowi oraz szarym szeregom.

Kamienie na szaniec || Zośka x Rudy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz