#16

270 16 12
                                    

Nowy Orlean

Elena przygotowała kolację, a chłopcy w tym czasie wciąż ślęczeli nad matematyką. Z tego co udało się jej wyłapać z ich rozmów, słyszała jak Jerr daje się przekonać do ułamków. Była zdziwiona, żeby nie powiedzieć, że była w szoku. Jej nigdy nie udało się mu ich wytłumaczyć i była zaskoczona ile cierpliwości znajdował w sobie Damon.

Kiedy wychodziła na zakupy bała się zostawić Jerremyego ze śpiącym Damonem, ale nie miała wyjścia. Musiała zrobić zakupy, inaczej głodowaliby przez cały weekend. Kiedy wróciła zastała ich siedzących w kuchni nad zeszytem i nie dopytywała w jakich okolicznościach do tego doszło.

Nie podejrzewałaby Damona o tyle cierpliwości i wydało się jej to z początku krępujące, ale po chwili stwierdziła, że przecież tak właśnie wygląda jej życie. Codziennie musi ślęczeć nad matematyką i nic na to nie poradzi, że Jerremy jej nie rozumie, ale Damon nie wydawał się w tym momencie tym jakoś ani zaskoczony, ani zdegustowany, więc i ona się nie czuła.

Jego oczy uśmiechnęły się do niej, kiedy weszła do kuchni, tak, że ledwo potrafiła ustać na nogach. Ubrany w ciemne jeansy i czarną koszulkę wyglądał zupełnie inaczej niż go zapamiętała w koszuli i garniturze.

Minął tylko tydzień od kiedy się widzieli, ale zapomniała jaki jest przystojny.

Zajęła się przygotowywaniem kolacji jakby działała na autopilocie. Wszystko robiła jakby była zaprogramowana wciąż zastanawiając się co ten obcy facet robi w jej kuchni i jakim cudem do tego doszło. Śmiała się w myślach sama z siebie.

Po kolacji Jerremy poszedł do swojego pokoju, a oni zostali w kuchni.

Milczeli, a Damon na nią nie patrzył.

Unikał jej spojrzenia.

Pozbierała więc talerze i wkładała je kolejno do zmywaki, kiedy poczuła jego obecność za plecami. Nie odwróciła się, ale złapał ją za ramiona i sam odwrócił.

- Przepraszam cię - powiedział patrząc w oczy tak, że w momencie znów zrobiło się jej gorąco.

- Nie masz za co - odpowiedziała - to ja cię przepraszam...

Nie zdążyła dokończyć zdania bo pochylił się i ją pocałował. Miękko otulił jej usta swoimi i wszystko zawirowało wokół nich.

Podniósł dłonie do jej policzków i wciąż ją całując otulił nimi jej twarz. Westchnął cicho i Elena poczuła kolejną falę gorąca, która uderzyła w nią z taką siłą, że ledwo udało się jej ustać na nogach. Przerwał i znów spojrzał jej w oczy.

- Myślałem, że już nigdy tego nie zrobię - uśmiechnął się do niej i znów krótko pocałował.

- Przepraszam, że postawiłam cię w takiej sytuacji...

- Cicho, nie chcę tego słuchać - położył jej palec na ustach - zrobiłem co uważałem za słuszne, nie kwestionuj tego - powiedział jak zwykle z tą rozwagą, która wiedziała, że bierze się z tego, że jest od niej dużo starszy.

- Dobrze - zgodziła się - ale jak wrócisz do domu?

- O to będę się martwił jutro, dziś jestem z tobą - odpowiedział najszczerzej jak mógł. 

- Wezmę dzień wolnego i polecę z tobą, chcesz? - zaproponowała, a on spojrzał na nią z nieukrywanym zaskoczeniem.

- Nie mogę tego od ciebie wymagać...

- Przestań mówić jakbyś miał sto siedemnaście lat i był Edwardem ze Zmierzchu - powiedziała żartując, a on się skrzywił.

- Nie czytałem tego - odpowiedział śmiejąc się z samego siebie - ale czytałem Pamiętniki Wampirów*, to był Zmierzch moich czasów, kiedy byłem w Liceum.

Modern LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz