❄ Prolog ❄

2.1K 114 114
                                    

Słów: 7460

KONIECZNIE PRZECZYTAJCIE NOTKĘ NA DOLE!

🌟🌟

28 Październik 2008, Doncaster

Louis: 16
Harry: 14

🌟

- Czy my naprawdę musimy tam iść?

- Nie będę się powtarzała tysiące razy. Masz być gotowy za godzinę i koniec kropka.

- Ale mamooo. - Kobieta stojąca przy blacie kuchennym, wywróciła oczami słysząc lamenty swojego syna. Jako omega rozumiała, że dwa tygodnie przed planowaną rują, jej syn jest nieco drażliwy i nie ma ochoty wychodzić do ludzi. Jednak Mark był alfą stada, więc całej ich rodzinie pasowało powitać nowych członków. Całej, więc Louis też się w to wliczał. Po kilku godzinach próśb i gróźb, powinien zdać sobie sprawę, że jest na przegranej pozycji. Za pare lat to on przejmie watahe i wszystkie obowiązki jakie dotąd spoczywają na jego ojcu. Powinien więc godnie przygotowywać się do tej roli.

- Powiedziałam już coś. A teraz idź i pomóż swoim siostrom, bo chwilę temu widziałam Daisy ze szczotką zaplątaną we włosach.

Louis już się nie odezwał. Westchnął jednak ciężko i udał się na poszukiwanie dziewczynek. Niby był alfą, ale czasami czuł się jak omega. Z jego sióstr tylko Lottie była betą, a reszta dziewczynek najprawdopodobniej omegami. Wszystko to potwierdzi się kiedy przyjdzie ich pierwsza gorączka i tak, to były tematy, w które wolał się nie zagłębiać.

Kiedy znalazł swoje siostry, bawiące się oczywiście w jego pokoju, Daisy faktycznie miała szczotkę we włosach. Zerknął na zegarek i obliczył, że ma niewiele czasu, by zrobić z tym wszystkim porządek. Wziął kilka głębszych wdechów nim wszedł do środka.

Dlaczego to on musiał być tym najstarszym?

Louisowi, całe szczęście udało się wyszykować te małe księżniczki na czas. Tak więc teraz stali wszyscy przed drzwiami ich nowych sąsiadów, a przede wszystkim nowych członków watahy. Jay była chyba najbardziej przejęta. W jednej ręce trzymała tackę ze świeżo upieczonym plackiem jagodowym, a drugą co chwila poprawiała wygniecioną sukienkę lub chowała za ucho kosmyki włosów, które wypadły z jej idealnego koka. Najmłodsze, Pheobe i Daisy, które miały zaledwie sześć lat, chichotały między sobą i Louis czuł, że nie minie długo aż będą ganiać się po całym domu - to dopiero będzie świetne pierwsze wrażenie.

Lottie, jak na zajętą nastolatkę przystało, nie odrywała telefonu od swojej dłoni. Dostała już kilka ostrzegawczych warknięć od swojego ojca, jednak nic sobie z tego nie robiła. Louis był zdania, że przechodziła okres buntu. Cokolwiek, by się nie powiedziało i tak było źle. Dlatego szatyn nie chcąc narażać się swojej młodszej siostrzyczce, nie wchodził jej po prostu w drogę. Nie rozumiał tego Mark, który był tak samo uparty jak dziewczyna. Prowadziło to do wielu częstych kłótni w ich domu ostatnim czasem. Trudno było jednak coś temu zaradzić.

No i był też Louis, chyba najmniej przekonany do tego całego przedsięwzięcia. Jego zbliżająca się ruja i buzujące hormony dawały się we znaki. Był przez to nieco zgryźliwy, dlatego nie miał najmniejszej chęci na tę kolację. Jego wilk był niespokojny, a to nie wróżyło nic dobrego.

Drzwi otworzyła im kobieta po trzydziestce. Na jej twarz przyklejony był szeroki uśmiech, ( który nie schodził również podczas kolacji). Zaprosiła wszystkich serdecznie do środka i kazała się rozgościć.

Jay od razu odnalazła swoje miejsce w kuchni. Zaczęła kroić przyniesione ciasto, które pani domu natychmiast zaczęła wychwalać. Obie kobiety znalazły mnóstwo tematów do rozmowy, a ich śmiech roznosił się po całym domu.

Magical Christmas Time / L.S ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz