❄ 3 ❄

788 105 54
                                    

Słów: 1800

Miłego czytania!❤

🌟🌟🌟

Powiedzieć, że Louis był zdenerwowany, to zdecydowanie za mało. Był już bliski obgryzania swoich paznokci u rąk, kiedy mijał kwadrans, odkąd Harry zniknął w kuchni pod pretekstem zrobienia herbaty. Czas mijał nieubłagalnie powoli i Louis zaczynał żałować, że w ogóle tutaj przyszedł. Pomimo, że najchętniej porwałby Harry'ego w swoje ramiona i nigdy już nie puszczał, to jego serce było pełne obaw. Najwidoczniej, to co mówił Zayn było prawdą. Harry go nie pamiętał i na przestrzeni tych wszystkich lat ułożył sobie życie i założył rodzinę. Miał piękną córkę i zapewne kochającego alfę, o którym mulat również wspominał. Za to Louis tak po prostu wchodził z buciorami w jego życie. Miłość do bruneta nie mogła być uznawana jako argument, kiedy Harry nie pamiętał o uczuciu jakie ich łączyło.

  - Przepraszam, że musiałeś tyle czekać. - Powiedział Harry, kiedy usiadł na przeciwko szatyna, uprzednio kładąc przed nim kubek z ciepłą owocową herbatą.

  - Nic się nie stało.

Louis uważnie przyjrzał się brunetowi. Mimo lat, nie zmienił się prawie wcale. No może tylko jego sylwetka była teraz bardziej męska, a włosy dłuższe. Przewyższał również Louisa wzrostem, co szatyn niechętnie zarejestrował. Przyzwyczaił się do myśli, że był wyższy od swojej omegi. Spojrzał później w jego oczy. Piękne, zielone, jednak nie dostrzegł w nich tego samego blasku co przed laty.

Louis naprawdę podziwiał Harry'ego. To, że mimo, iż brunet uważał go za nieznajomego, zaprosił go do siebie i chciał wysłuchać. W innym przypadku byłoby to cholernie lekkomyślne, ale w tym momencie Louis się cieszył. Harry zawsze wierzył w ludzi, ich czyste serca i dobre intencje.

  - Wiem, że chciałeś o czymś porozmawiać, ale najpierw to ja chcę ci coś powiedzieć. - Harry odłożył swój kubek na szklany stolik i spojrzał przelotnie na szatyna, nim jego wzrok nie spoczął na jego oczach i nie zaczął ponownie mówić.
  - W dwa tysiące dziewiątym roku miałem poważny wypadek. Złamane żebra, lewa noga i ręka oraz utrata pamięci. Nie całkowitej oczywiście. Pamiętałem moich bliskich, dzieciństwo, a także miałem i nadal mam różne przebłyski z przeszłości. Ostatnie to co pamiętam to pewne święta. Pewnie zastanawiasz się do czego zmierzam. Otóż, pamiętam ciebie.

  - Co? To znaczy, że jednak mnie pamiętasz? O mój Boże! - W oczach Louisa pojawiły się łzy.

  - Nie do końca. - Harry ostudził jego zapał.
  - Przede wszystkim nie jest to jakieś bardzo wyraźne wspomnienie. Pamiętam jak składałem ci życzenia, a na dworze było tak zimno, że oboje drzeliśmy, nic więcej.

  - Nic już nie rozumiem.

Louis ze zdezorientowaniem pokręcił głową. O co tu chodziło? Nie miał pojęcia o jakie święta chodziło Harry'emu. Poza tym, czy on naprawdę jedynie tak zapadł mu w pamięć? Przeżyli razem wiele lat. Spędzili ze sobą wiele wspólnych, wspaniałych chwil i to wszystko co zostało w głowie Harry'ego?

  - Jak mówiłem, to tylko urywki. Lekarz mówił mi jednak, że istnieje szansa bym odzyskał choć część wspomnień. Przebywanie z osobami, które znałem, bądź przebywanie w miejscu, w którym mieszkałem może pomóc. Dlatego cię zaprosiłem. Kiedy się przedstawiłeś dostałem olśnienia.

  - Mój Boże, Harry.

Louis ukrył twarz w dłoniach. Za to Harry nie wiedział co ma zrobić. Jego matka zdecydowanie odcięła go od poprzedniego życia. Nie miał kontaktu z nikim spoza najbliższej rodziny, więc nic w tym dziwnego, że wspomnienia nie wracały. A Harry tego nie rozumiał i miał żal. Chciał odzyskać swoją pamięć. Więc kiedy uporządkował szatyna w swoim mózgu, w jego głowie zapaliła się czerwona lampka. Louis mógł być nieznajomym, ale również kluczem. Kluczem do jego przeszłości i Harry nie chciał zmarnować swojej szansy.

Magical Christmas Time / L.S ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz