III

1.1K 70 61
                                    

Seokjin

Jak najszybciej opuściłem gabinet rapera, kierujac sie tym samym w stronę wyjscia. Chciałem szybko uporać sie ze sprawami w jego mieszkaniu, by później w biurze dokończyć rozliczenia jakie mi przypisał, a mało to ich nie było.

Moje nogi poniosły mnie na przystanek autobusowy, aby poczekać na odpowiedni pojazd, który zawiezie mnie do domu mojego pracodawcy. Oczekiwanie niemiłosiernie mi sie dłużyło, a kiedy nareszcie wspomniany pojazd podjechał odetchnąłem z ulgą.

Zaplaciłem kierowcy za bilet i zająłem wolne miejsca jakie jeszcze były dostępne. Oglądałem krajobraz wyłniający się zza szyby. Dzieci powracające ze szkoły, dorośli biegnący do pracy, by zdążyć na daną godzinę, przyjaciółki idące z torbami pełnymi zakupów, czy młodzi chłopcy oglądający się za nimi.

Typowe.

Podziwiałem obraz dopóki autobus nie zatrzymał się, na odpowiednim przystanku. Szybko opuściłem pojazd i zacząłem szukać wzrokiem odpowiedniego bloku. Jak się okazało mieszkał on w jednym, z najnowszych budynków.

Kiedy otworzyłem drzwi, zaskoczył mnie dość prosty ale nowoczesny wystrój korytarza oraz innych detali. Z karteczki wyczytalem, że Namjoon mieszka na 24 piętrze, przez co moje nogi od razu powędrowały w strone windy.
Co jak co ale dziś już po schodach sie nabiegałem i nie mam zamiaru dzisiaj widziec wiecej schodów.

Gdy już znalazłem sie na odpowiednim piętrze, mój wzrok zaczął szukac numerku 146. Przyłożyłem do klamki kartę i usłyszałem charakterystyczne strzyknięcie zamka. Wchodząc do pomieszczenia pierwsze co mi sie rzuciło w oczy, to niesamowity porządek.

- No i po co on mi kazał sprzątać? - zapytałem sam siebie nie rozumiejac o co chodziło starszemu. Dopieko, kiedy przekroczyłem próg kuchni, zobaczyłem co mnie czeka.

Pomieszczenie, było dosłownie zmasakrowane. Rozbite jajka, zaschnięte naczynia, rozsypane płatki to dosłownie najmniejsze problemy jakie tam znalazłem. Wziąłem gleboki wdech i zabralem się za porządne sprzatanie kuchni, by chociaż jako tako wyglądała.

Namjoon

Po wypisaniu wszystkich papierów, jakie miałem do zrobienia, zacząłem zbierać się do domu.Ciekawiły mnie efekty pracy młodszego chłopaka. Mam nadzieję, że nie przestraszył sie za bardzo stanu mojej kuchni. No co jak co ale nie każdy ma talent do gotowania, a tym bardziej do sprzatania.

Zamknąłem swój gabinet i skierowałem się w stronę parkingu, przy okazji żegnając się z napotkanym personelem budynku. Kiedy już znalazłem sie w pojeździe, odpaliłem go i wyjechałem z miejsca dotychczasowego postoju mojego auta w kierunku mojego mieszkania.

Jak się okazało nie było zbytnio zakorkowanych dróg, więc moja podróż upłynęła tym samym bardzo szybko. Gdy już wyjechałem na dobrze znana mi ulice, czekałem chwile az zwolni sie jakies miejsce w parkingu podziemnym.

Po zaparkowaniu wsiadłem z auta i wszedłem do windy. Wybralem odpowiedni przycisk, a już po kilku minutach byłem na swoim piętrze.

Stanąłem przed drzwiami i wyciągnąłem moją główną karte do mieszkania. Szybko otworzyłem nią drzwi, po czym zacząłem ściągać buty. Po wykonaniu czynności, poszedłem korytarzem w stronę kuchni.

Zostałem tam niższego szukającego czegoś w szafce i nucącego jakis przebój lecący z radia. Później dostrzegłem jaki ład panował w pomieszczeniu. Podłoga az lśniała, a na blacie nie było ani troszeczkę kurzu.

- I jak sadzi pan o moich staraniach? - usłyszałem głos, przez co unioslem wzrok na chłopaka. Dopiero teraz zauważyłem, że młodszy mi sie przyglądał.

- Spisałeś się na medal Seokjinie... - rzeklem - nie sądziłem, że tą kuchnie da się jeszcze jakos uratować z tego bałaganu.

- No widzi pan, a ja jednak dałem rade - posłał mi lekki uśmiech, po czym dodał- Wiec jak ja I z skończyłem to juz pójdę bo musze jescze uzupelnic papiery w biurze.

Chłopak chciał mnie szybko wyminąć, lecz ja złapałem go lekko za ramię.

- Nie zostaniesz na herbate? Jest dość zimno na dworze, a papiery juz wypełniłem - zapytalem ze wzrokiem nie oczekującym odmowy.

- Ehhhhh.... nie chce się narzucać.

- No cos ty nie ma problemu! Dobra to poczekaj nastawie wodę i ja zrobię..

- Mhm...

- Możesz iść do salonu jak ci bedzie lepiej... - powiedzialem, po czym odwrociłem się do mojego rozmówcy, lecz nie było go tam. Zaśmialem sie w duchu na zachowanie mojego asystenta. Był bardzo uroczy, co chyba najbardziej mi sie w nim podobało.

Myślałem tak o młodszym do zagotowania sie wody w czajniku. Zalałem herbaty, a następnie skierowałem sie z nimi w stronę dość dużego salonu gdzie siedział Seokjin.

- Twoja herbata Jin.. Słodzisz?

- Bardzo dziękuję.. Nie.. nie słodzę.

Miedzy nami nastała dosyć niezreczna cisza. Próbowałem ją wytrzymać, lecz po kilku minutach nie wytrzymalem i przestałem to zjawisko zdaniem.

- To... eeee.... jak ci minął dzień Seokjinie?

No pieknie Namjoon nie ma to jak najlepsze pytanie na zacięcie rozmowy! Powinieneś dostać za to nobla!

- Ymmm... było ok - młodszy chłopak upił łyk napoju, po czym odstawił kubak na szklany stolik.

- Mi minął bardzo dobrze - usmiechnąłem sie w jego stronę - Chciałem cie przeprosic, za moje wczesniejsze zachowanie, nie chciałem Cię tak bardzo wystraszyć.

Było widać po niższym, że bardzo sie spiął. Zaczął nerwowo ruszać palcami i wgapił sie w stolik.

- Nic nie szkodzi prosze Pana...

- Na pewno? - przysunałem sie bliżej Jina i przechyliłem lekko glowe. - Twoje zachowanie mówi troche co innego...

Spojrzalem na jego dłonie, które zaczął ściskac w pięści. Podobało mi sie, jak reagował na moje zachowanie. Wydawał sie wtedy taki niewinny.

- Naprawdę... nic się nie s..stało - zająkał sie, a na moja twarz wpłynął szeroki uśmiech.

- Niech ci będzie - powiedzialem i wstałem z sofy.

Podszedłem do okna i otworzyłem je, rozkoszujac sie zimnen dobiegajacym z zewnątrz. Z kieszeni wyciągnąłem papierosa, a nastepnie odpaliłem go zapalniczką.

Uwielbiałem połączenie zimna i uczycia, ściskajacego dymu tytoniowego w gardle. Zaciagałem sie raz po raz, aż obok mnie nie pojawił się młodszy. W rękach trzymał mały rulonik z zapaloną końcówka. Posłałem mu pytajace spojrzenie.

- Okazjonalnie lub na odstresowanie - chłopak oparł się o parapet i zaciągnął dymem.

Miedzy nami znów nastala cisza, ale nie taka jak do tej pory. Była przyjemna i grzechem było ja zakończyć.

Przeglądałem sie skupionej twarzy blondyna. Idealne rysy twarzy ale nie tylko. Ciemne, glebokie oczy, które ze spokojem obserwowały jakiś punkt za oknem. Kościste dlonie trzymajace, niemalże perfekcyjnie papieros. I oczywiscie pełne, grzeszne usta, od czasu do czasu przystawione do filtra rulona.
Ciekawe co by potrafiły w praktyce....

Zgasiłem niedopałek papierosa o popielniczke na stoliku i ponownie podszedłem do okna. Lecz teraz nie w sprawie jakiegos tam zimnego powietrza. Teraz liczyl sie chlopak patrzacy na mnie i konczacy zaciagac sie swoja dawka nikotyny. Powoli podszedłem do niego, na co odsunął się ode mnie. Jednak ja nie przestawałem.
Dokonałem twarzy chłopaka, na co on drgnął nieswojo.

Kiedy już miałem zbliżyć swoje usta do tych jego, poczułem ostre pieczenie na policzku.

- Jest pan idiotą, panie Namjoon - powiedział Jin, po czym wybiegł z pomieszczenia, a nastepnie ubierając buty i kurtkę z mieszkania.














A ja stałem jak debil.

-------------------------

--Przepraszam za wszystkie błędy jakie pominąłem przy sprawdzaniu--

𝐃𝐨 𝐰𝐡𝐚𝐭 𝐈 𝐬𝐚𝐲 《𝐍𝐚𝐦𝐣𝐢𝐧, 𝐓𝐚𝐞𝐣𝐢𝐧》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz