IV

1K 50 13
                                    

SEOKJIN:

Od bardzo dawna nie wstałem sam, przed budzikiem. Najprawdopodobniej było to spowodowane stresem, jaki  czułem przed następnym dniem pracy.

Wiedząc co mój pracodawca  zrobił, przez moje myśli przebiegały różne scenariusze. Jednym z nich było odejście z firmy, lecz nie chciałem pokazać szefowi jakim frajerem jestem. Miałem zamiar wygrać zakład i sprawić, by inni zaczęli mnie szanować.

Z takimi przemyśleniami, sączyłem mocną, czarną kawę. Pomysły jakie przychodziły mi do głowy, przeradzały się w jej ból. Postanowiłem się jakoś rozluźnić, więc kilka minut później siedziałem w salonie na dywanie, bawiąc się z moim psem.

Duża  psina, siłą wręcz, pchała się na moje kolana. Gdy jej się to udało, moja dłoń jeździła po ciemnej sierści mojej pupilki. DoDo (bo tak nazywało się to cudowne zwierze) unosiła główkę, w kierunku mojej ręki. Automatycznie, przez ten obraz, na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Nikt mnie tak nie rozśmieszał, jak ona.

Dobra nie licząc Shinseok.

Spojrzałem na zegarek, jaki spoczywał na mojej dłoni. Stwierdziłem, że jest to najlepsza pora, aby przebrać się oraz iść do pracy.

Delikatnie odstawiłem zwierzątko na sofę, a następnie skierowałem się do sypialni.

Już po kilku minutach stałem ubrany w łazience, kończąc swoją codzienną pielęgnację twarzy. Kiedy nareszcie wyszedłem z pomieszczenia, szybko zabrałem torbę z korytarza i zostawiając parę smakołyków dla Dodo, opuściłem mieszkanie.

Po dosyć sprawnym przejeździe komunikacją miejscką, znalazłem się przed budynkiem placówki, w której pracowałem. Powolnym krokiem, kierowałem się w stronę zabudowania. Po przekroczeniu głównych drzwi, poczułem charakterystyczny zapach kawy i papieru.

Poprawiłem torbę, po czym wolnym krokiem, stąpałem w stronę windy. Miałem szczęście, że nie była ona zbyt przeładowana.

Gdy winda wydała dźwięk, oznajmiający, że znajduję się na odpowiednim pietrze, wysiadłem. Moje nogi od razu poniosły mnie w stronę gabinetu mojego pracodawcy.
Biorąc kilka głębokich oddechów, zapukałem niepewnie. Do moich uszu doszedł męski głos, mówiący "proszę".

- Witam panie Kim - powiedziałem, stojąc w bezpiecznej odległości. Mimo co ale jeśli ma zamiar, odpierdzielać takie rzeczy jak wczoraj, to ja dziękuję.

- Cześć - powiedział mężczyzna, nie odrywając wzroku od laptopa - Masz tutaj kartkę zadań na dzisiejszy dzień, jak skończysz przynieś mi ją - odpowiedział obojętnie, wpisując coś w system.

- Dobrze - odpowiedziałem, podchodząc do niego, chcąc zabrać kartkę. Kiedy już znalazła się w moich dłoniach, chciałem wyjść, lecz zatrzymał mnie uścisk na łokciu. Popatrzyłem lekko przestraszony na Namjoona, który się we mnie wpatrywał.

- Tak? - zapytałem cicho, starając się nie pokazać strachu.

Mężczyzna przez długą chwilę nie odpowiadał, lecz kiedy miałem juz zamiar jakoś wyrwać się, chlopak przemówił.

- Najpierw przynieś mi kawy, czarna, z odrobiną mleka, bez cukru - puścił moją rękę i powrócił do swojej dalszej pracy.

Ja lekko zdziwiony jeszcze kilka sekund stałem, wpatrując się w niego, lecz po chwili postanowiłem iść spełnić jego zachniankę.

Droga do kuchni dla pracowników minęła mi bardzo szybko. Kiedy już znalazłem się w pomieszczeniu, zacząłem robić kawę dla Namjoona. Wszystko było dobrze, dopóki ktoś nie zasłonił mi oczu.

𝐃𝐨 𝐰𝐡𝐚𝐭 𝐈 𝐬𝐚𝐲 《𝐍𝐚𝐦𝐣𝐢𝐧, 𝐓𝐚𝐞𝐣𝐢𝐧》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz