V

836 49 17
                                    

SEOKJIN:

Już przed szesnastą mogłem stwierdzić, iż wszystkie moje zadania były spełnione. Dokumenty leżały ładnie posegregowane, stare teczki zostały wymienione na nowe. Podpisane dokumenty już od dawna były oddane do sprawdzenia.

Z dumą podziwiałem efekty mojej pracy. Musiałem przyznać, że dzień naprawdę mi się udał.

Usiadłem jeszcze za biurkiem w moim małym, prowizorycznym wręcz gabinecie. Do mojego zasięgu wzroku dostała się wizytówka, jaką dał mi Taehyung.

Odruchowo na moje kąciki ust uniosły się. Zabrałem papierek w dłonie, a następnie dokładnie obejrzałem z każdej strony.
Dłuższy moment poświęciłem numerze telefonu, który był na nim wypisany.

Po lekkich obawach zabrałem telefon i postanowiłem napisać wiadomość do Tae.

Do Nieznajomy:

Hej hyung! Z tej strony Seokjin.

Czekałem chwile na odpowiedź, która po paru minutach przybyła.

Od Nieznajomy:

O witaj Jinni ♥
Musimy się obowiązkowo spotkać.
Brakowało mi ciebie...

Przy ostatnim zdaniu na moją twarz, wpłynął rumieniec. Mi też bardzo brakowało Tae. W liceum byliśmy prawie nierozłączni, jednak kierunki studiów i plany na przyszłość nas rozdzieliły.

Do Nieznajomy:

Ohh.. mi ciebie też brakowało.
Pasowało by ci może spotkanie w tą sobotę?

Od Nieznajomy:

Oczywiście!
Nie mogę się doczekać, aby Cię znów zobaczyć!
Teraz muszę już kończyć, bo muszę jeszcze jechać zawieźć papiery do szefa.
Do usłyszenia Seokjinni! ♥

Do Nieznajomy:

Papa!

Zmieniłeś nazwę Nieznanego Numeru na "Hyung Tae"
Gratulacje!

Odłożyłem telefon na stolik, a następnie głośno westchnąłem. Czułem coś dziwnego w środku.Dopiero uświadomiłem sobie jak bardzo brakowało mi tego kosmity.

Przypomniałem sobie parę momentów z liceum. Nasze pierwsze spotkanie, gdzie Tae obronił mnie przed idiotami z klubu sportowego. To jak pierwszy raz zaprosił mnie do siebie, gdy jego rodzice wyjechali. Nasze wieczorne spacery, wagary, wypady na miasto.

Ktoś trzeci mógłby nawet pokusić się o stwierdzenie, że zachowywaliśmy się jak para.
Ja jednak wierzyłem w to, iż Tae był dla mnie najbliższym Przyjacielem. Dla mnie takie zachowanie między przyjaciółmi, było normalne.

Kiedy nasze drogi się rozeszły, staraliśmy się jakoś utrzymać kontakt, lecz i tak nic z tego nie wyszło.

Nie widziałem Hyunga na oczy od 4 lat. Teraz wyglądał dosłownie jak chodząca gwiazda. Nabrał poważniejszych rys twarzy. Zmienił kolor włosów na czarny, który niesamowicie mu pasował. Jego urok był cholernie cudowny co sprawiało, że w moim brzuchu poczułem delikatne zjawisko "motyli". Spaliłem buraka na to uczucie, po czym zasłoniłem swoją twarz.

- Boże Jin, o czym ty myślisz?! - skarciłem sam siebie na głos.

- No właśnie Seokjin, o czym ty tak myślisz, co? - momentalnie spiąłem się, słysząc głos i powolne kroki Namjoona. Uniosłem twarz do góry a moim oczom ukazał się mężczyzna, z czarną walizką w dłoni.

- Pan, jak mniemam, już pukać nie umie? - powiedziałem lekko zirytowany - Sam uczysz mnie manier a ich nie przestrzegasz.

Wyższy spojrzał na moją osobę, z lekko uniesioną brwią.

- Chciałem się tylko pożegnać i życzyć ci miłej pracy kiedy mnie nie będzie - nie zrozumiałem o co mu chodzi, lecz po chwili mnie oświecił - Dostałem godzinę temu telefon, że muszę wyjechać na parę dni. Nie chciałem Cię zostawiać bez jakichkolwiek informacji, więc oto tu jestem. Jak dobrze pewnie wiesz, moja nieobecność nie sprawia, że masz wolne. Codziennie masz być w pracy, lecz będziesz mieć skrócone godziny, wszystko ci prześle jeszcze dziś na twój email. Dobrze?

Pokiwałem głową na zrozumienie, ciesząc się w duchu, iż na kilka dni będę mieć spokój.

- A i jeszcze jedno - zwrócił się do mnie, zanim wyszedł - Proszę abyś słuchał się mojego przyjaciela, przyjedzie tu jutro ogarnąć sprawy od szefa i pewnie będzie potrzebował pomocy. Nazywa się Min Yoongi, tak na uprzedzenie - podszedł do mojego biurka - musisz się przy nim, uzbroić w cierpliwość - podał mi dłoń, na co ja odruchowo wstałem i odwzajemniłem tym samym. Kiedy już myślałem, że mnie puści, starszy przyciągnął mnie ku sobie - powodzenia...Seokjinie - wyszeptał mi do ucha i lekko musnął mnie ustami w policzek, po czym opuścił pomieszczenie, mówiąc jeszcze "do zobaczenia".

No nie mogłem powiedzieć, że na mojej twarzy nie zagościł rumieniec. Mimo wszystko, każdy dotyk mężczyzny był wręcz palący, dlatego czuło się go całym ciałem. Przeklęty Kim Namjoon...

Oparłem się o biurko, by przetrzeć twarz. Rozmyślałem też sobie przy okazji, dlaczego mam tak dziwne życie. Mogłem posłuchać ojca i iść do tego cholernego gastronomika, lecz ja oczywiście musiałem się uprzeć na swoim.

Mógłbym teraz pracować w najlepszych restauracjach a nie siedzieć i zdać się co najwyżej na łaskę Namjoona.

No ale cóż, teraz mogłem się rozkoszować chociaż tą chwilą wytchnienia.

- Chyba to uczczę, gorącą czekoladą - powiedziałem i uczyniłem, to c zamierzałem.



-------------------------------------

za pomyłki przepraszam i nareszcie jest

𝐃𝐨 𝐰𝐡𝐚𝐭 𝐈 𝐬𝐚𝐲 《𝐍𝐚𝐦𝐣𝐢𝐧, 𝐓𝐚𝐞𝐣𝐢𝐧》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz