Pobudka , najgorsza czynność! No , ale cóż mus to mus trzeba wstać , dziś mam o tyle dobrze że słońce wzniosą koloryzatorzy nieba , ha ma się znajomości. Dziś wielki dzień w końcu zobaczę Hogwart i mojego brata! Nie mogę się doczekać. Z moich rozmyśleń wyrwały mnie nie przyjemne dla ucha dźwięki chrapania mojej współlokatorki Sole.
- Sole ! wstawaj! - mówię cicho.
Nic zero reakcji jak nie chce po dobroci to nie , niech jej będzie!- SOLE ! WSTAWAJ PRZYSZEDŁ ZACK !- krzyknęłam do jej ucha.
Wstała jak poparzona , z miną jakby zobaczyła swoją babkę ubraną w strój do fitnessu ,która robi pajacyki (sorki za skojarzenie musiałam).- Co!? Gdzie?! Kiedy?! Jak?!- powiedziała zdezorientowana tą sytuacją.
- Musiałam cię obudzić , to chyba Proste? - zapytałam.
Ona nic mi nie odpowiedziała tylko wstała , wzięła ubrania i poszła się przebrać do łazienki. No cóż teraz tylko czekać aż wyjdzie , a to nastąpi za jakieś 45 minut? Minus mieszkania z osobą w pokoju. Wyjęłam z szafy biały golf , czarne jeansy , bieliznę i czarne trampki za kostkę , położyłam ubrania na łóżko i czekałam na łazienkę , z nudów zaczęłam rysować po ścianie palcem.
- Łazienka wolna - powiedziała moja współlokatorka.
- Dzięki - odpowiedziałam i weszłam do łazienki.
Tradycyjne czynności czyli: ubranie się , umycie zębów itp. Gdy wyszłam moja jakże wspaniała współlokatorka czekała na mnie żeby pójść na śniadanie. W drodze do sali zaczęłyśmy rozmawiać o różnych sprawach.
- Jak wyobrażasz sobie Hogwart? - zapytałam mnie przyjaciółka.
- Że będzie to wielki, ogromny stary zamek z którego doskonale będzie widać zachody i wschody - odpowiedziałam rozmarzona. - A ty?
- Podobnie, powinien mieć taki tajemniczy klimat.- powiedziała, muszę przyznać że Sandra uwielbia tajemnice i książki kryminalne od nie magicznych*.
Tak w sumie minęła nam podróż do sali głównej - sali atmosfery , tak ją nazywamy. Od wejścia już zobaczyłyśmy Tini i Ester.
-Hej laski - rzuciła Sandra na przywitanie .- lekki stresik przed wyjazdem ?
- Część , trochę ale z drugiej strony jestem podekscytowana! - powiedziała Estera a Tini jej przytakneła. - A ty Aschley?
- Boję się spotkania z bratem- odrzekłam cicho , spuszczając głowę.
- Będzie dobrze zobaczysz , co wy na to by zrobić przed wyjazdem mały kawał?
Jak jeden mąż , podywierdziłyśmy jej słowa kiwnięciem głowy. Szybko zjadłyśmy i ruszyłyśmy do sali Alchemicznej , gdzie zagrałyśmy kilka składników do naszego żartu. Co postanowiłyśmy? Że ofiarami naszego kawału zostaną nauczyciele , wiecie żeby nie zapomnieli nas przez ten wyjazd... Udałyśmy się do pokoju insegnanti* , jako że księżyc i słońce a raczej ich potomkowie są bardzo cenieni to mają pozwolenie wchodzić do różnych pokoi , do których inni uczniowie nie mają wstępu. Na siedzeniach różnych nauczycieli ( np. alchemii, jeździectwa czy przedmiotu o nie magicznych) wyjątek zrobiłyśmy tylko dla dyrektorki, porozlewałyśmy na poduszki eliksir barwiący i napisałyśmy różne słowa widziane tylko dla osób z tyłu , sami nauczyciele tego nie zobaczą. I tak nam w sumie minął czas od śniadania do obiadu. O godzinie 14 mieliśmy jechać , więc teraz kilka osób w tym nasza 4 lata po zamku i zabiera swoje bagaże , wbiegając na dziedziniec. Możecie się zastanawiać jak tam dotrzemy ? Odpowiedz dla nas jest prosta jedziemy konno! To jest mój kochany transport , nie licząc quidditcha oczywiście. Każdy z naszej szkoły ma własnego wieszchowca , a nas serio jest ponad 8 tys. W szkole. Mój jest to siwy wyglądający jak księżyc ogier fryzeryjski ze srebrnymi wzorami, jego imię na pewno was zdziwi , a nazywa się Moon (ta na pewno). Bardzo orginalne prawda? Właśnie idę się przebrać do pokoju ... Mój strój na wyjazd: biały golf, czarne skórzane spodnie , kozaczki przed kolano i siwa peleryna z kapturem , nie mogła bym też zapomnieć o moim amulecie na szyji. Tak ubrana, szybko biegnę z Sole do stajni po konie , jak mówiłam ja mam ogiera , za to Sandra ma piękną najprawdziwszą złotą klacz o imieniu Lumos , gdy ją woła a ma różdżkę w dłoni , wychodzi jej zaklęcie światła. Właśnie każdy siodła swojego konia i przypina bagaże, były to wielkie kufry, które zostały pomniejszone zaklęciem. Gdy każdy skończył i wsiadł na wieszchowca zaszliśmy w końcu jechać, czeka nas długa droga , ale zeszła ona szybko w miłej atmosferze.*Dwa dni potem (nie wiem ile jest z Włoch do Wielkiej Brytanii , więc ustalmy dwa dni)
Jedziemy w końcu teraz przez zakazany las, jesteśmy jeszcze lekko zaspani bo może z 2-3 godziny temu znów wyruszyliśmy i usypiamy wręcz na koniach. Moon co jakiś czas podrzuca mnie w siodle żebym się obudziła , ale to musi przyjść z czasem , a pomyśleć że wstałam o tej godzinie co zawsze , no cóż trudno się mówi. Gdy tak jechaliśmy usłyszałam ciche narzekanie Sole
- Na Słońce czemu musieliśmy tak wcześnie wstać! - szepcze pod nosem - -Ej pośpiewamy coś!?- odezwała się Avery.
Rzuciła z ni stąd ni z owąd , koloryzatorka nieba. Każdy zamyślił się , szukając jakiegoś tekstu piosenki, nawet ja miałam problem... Co by tu? Nagle usłyszeliśmy głos Paul':
"Lasciatemi cantare
Con la chitarra in mano
Lasciatemi cantare
Sono L'itatiano"
Zaczął i za chwilę można było usłyszeć 10 różnych głosów ,10 różnych uczniów , po skączeniu zaczęliśmy się wszyscy śmiać ,nawet nie wiemy z czego , i nawet nie zauważyliśmy że wyjechaliśmy z zakazanego lasu ,i jesteśmy na drodze do zamku. Gdy spojrzeliśmy do góry , widok zaparł nam wdech w piersiach piękny i wielki zamek... Szkoła Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Od dyrektorki usłyszeliśmy słowa których nikt się nie spodziewał:
- I co robi wrażenie prawda?
_______________________
Dobry wieczór wszystkim! Jak obiecałam wracam i zostaje! Mam nadzieję że rozdział wam się spodoba , chciałam wam też podziękować za liczbę gwiazdek i odczytów mojego opowiadania!
Buziaki i do zobaczenia
*patryszja29**insegnanti- nauczycieli
CZYTASZ
Księżycowe Opowieści // Huncwoci
Fiksi PenggemarZnacie lub kojarzycie Voldka taką małą cholerę bez nosa podobną do kosmity ? albo jego obstawę ?lub zdradliwego szczura ... (No dobra on będzie, ale nie będzie zły) ? Tak !? To świetnie bo tu możecie o nich zapomnieć !