Dźwięk budzika niósł się po małym mieszkaniu na przedmieściach Londynu, za oknem grube krople deszczu dudniły w parapet, a własnie budząca się Madeline przeklinała Londynską pogodę. Dziewczyna już w pełni obudzona i ubrana w jakieś randomowe ciuchy od Calvina zeszła na dół czesząc swoje zdecydowanie za długie blond włosy. Usiadła na blacie i wyginając się pod zdecydowanie nienaturalnymi kontami (co nawiasem mówiąc przy ciele gimnastyczki trudne nie było) wyjęła płatki z szafki.
Niedługo później do kuchni zawitał jej tata, z którym mimo jego częstych wyjazdów utrzymywała dobry i zdrowy kontakt.
-Cześć tato, chcesz płatki?- spytała, ześlizgując się z blatu by wyjąć swoją miskę w biedronki z mikrofali.
-Cześć Madie, szczerze mówiąc jadłem dwie godziny temu w McU, jak wracałem z negocjacji, wygraliśmy przetarg, wiec trzeba będzie przeprowadzić się się do Ameryki, wiesz nowa transakcja, muszę być na miejscu. Zrobisz mi kawy?- Jak zwykle na jednym wdechu pan Bennet powiedział wszystko, co chciał, Madeleine już sięgając po kubek do kawy zaczęła gorączkowo myśleć: Do Ameryki? Nowy kontynent? Nowe miasto? Nowa szkoła? A co z moimi przyjaciółmi? Moim chłopakiem? Nie mam chłopaka. Przyjaciół wsumie też nie, nie licząc Ashley, ale do niej będę miała bliżej, przynajmniej będziemy na jednym kontynencie.
-Tato, kiedy mój pierwszy dzień w szkole? I w jakim mieście? Daleko będę miała do Ashley? Do NY?
-Całkiem blisko, nasze nowe mieszkanie będzie w centrum, trochę większe niż to.- Pan Bennet wzruszył ramionami, no tak jemu zdarzało się już mieszkać w willach, Madie też, ale o wiele, rzadziej.
-T...tato, jak wielki przetarg wygrałeś?- Madie poczuła nieopisaną euforię widząc minę ojca.
-Bardzo duży córeczko.
Dziewczyna rzuciła się tacie na szyje piszcząc ze szczęścia, może była odrobinę materialistką, ale uznała, że będąc córką biznesmena, nie musi sie bać tej cechy.
Dokończyła w pospiechu robić kawę zasypując biednego właściciela firmy pytaniami na temat ich nowego miejsca zamieszkania. Z całego wiru informacji zapamiętała, że wylot wieczorem, że nie idzie dzisiaj do szkoły, bo się pakuje, że leci innym samolotem niż jej tata, bo on wyląduje za godzinę, a na nią na lotnisku będzie czekała Ashley.
Podskakując z radości zielonooka wróciła do swojego pokoju i od razu wyciągnęła dużą oczojebną różową walizkę i trochę mniejsza żółtą. Jaj szalona biegała po pokoju przenosząc go do dwóch waliz. Kiedy pomieszczenie było prawie do końca puste blondynce przypomniało się o zdjęciu jej matki wiszącym na ścianie. Kiedy wzięła je do ręki i łzy zakręciły jej sie w oczach, nie pamiętała matko dobrze, ale wiedziała, że była wspaniałą kobietą, tata mówił o niej wiele pięknych rzeczy, opowiadał jak się poznali, jak cieszyła się z pierścionka zaręczynowego i jak bardzo mała była ta radość przy tej, kiedy dowiedziała się, że jest w ciąży, wszystko ładnie, pięknie tylko czemu kurwa zwiała z innym młodszym, przystojniejszym i bogatszym facetem? Tata jej się znudził? Córka przestała jarać? Madeleine niekiedy szkoda było tego, jak duża część jej serca należy do matki z opowieści taty, który traktuje ją praktycznie, jakby nie żyła.
CZYTASZ
We Are Keep Meeting
RomanceMadeline jest osiemnastoletnią córką Nowo Yorskiego bisnesmena, w najbliższym czasie na jej drodze życiowej pojawi sie wiele wyborów i wyzwań. Dwóch mężczyzn, podobnych i różnych, i głębokie uczucie do obu, które jesnak okaże się trwałe? Które jest...