Toby'kowe "Pora na giligili!

190 2 7
                                    

Czułaś się źle pomimo, że minęły dwa miesiące odkąd ich złapali. Twoich kumpli, braci. . .twój "septagon". Dlaczego ciebie nie wsadzili? Byłaś liderką. To ty kończyłaś brudną robotę. To ty wybierałaś komu, gdzie i o której, wymierzycie sprawiedliwość. Powinni być wam wdzięczni. . .
 Związałaś włosy czarną wstążką, ubrałaś się i spojrzałaś na kij bejsbolowy oparty o ścianę. O nie gnoju. . . Tego było za dużo. Ściemniło się. . .idealnie.
-Pomszczę was. . .- Burknęłaś spoglądając na zdjęcie "Septagonu". Nałożyłaś czarną, materiałową maseczkę z nadrukowanym biało-srebrnym księżycem. Powinien być teraz w parku. Głupi sędzina. . . rak płuc nie będzie twoim jedynym zabójcą. Włożyłaś kij do torby i udałaś się tam, gdzie zamierzałaś.
Było dość zimno jak na początek lipca, ale nie przeszkadzał ci to. Nuciłaś po drodze OST'e z "Doki Doki Literature Club!" by obmyśleć plan. Ok, zajdziesz go od tyłu od ulicy Św. Pawła, tam nie ma kamer.
 *Na miejscu*

~Jesteś. . .~Pomyślałaś widząc go.  Podeszłaś do niego od tyłu, i przydusiłaś kijem.
-Znowu się spotykamy staruchu!-Zaczął sie dusić. Gdy osłabł zaczęłaś walić mu w łeb kijem śmiejąc się histerycznie. Gdy krew jeszcze tryskała z tej miazgi która była wcześniej czaszką usłyszałaś męski śmiech za sobą. Odwróciłaś się.
-Hehe. . .ktoś widzę zabił tego pedofila przede mną?-Spojrzałaś z pogardą na niego. Był to blondyn w goglach i w chuście. Miał popielatą skórę i ciemne, blond włosy. Był odrobinę wyższy od ciebie. Miał dwa toporki przyczepione do pasa.  Ruszyłaś w jego stronę z zamachnięciem się tak szybko, że nie zdążył wyjąć swoich "zabawek". Padł nie przytomny na ziemie. Chciałaś go ukatrupić, ale przypomniałaś sobie co powiedział. Ou. . .też chciał go zabić. Spojrzałaś na niego ze wstydem. Westchnęłaś i zaczęłaś ciągnąć do swojej rudery. Tą ranę na czole trzeba opatrzyć. . .
  & w domu &

Leżał nieprzytomny na łóżku. TWOIM ŁÓŻKU. Opatrywałaś ranę na jego czole gdy ten zaczął się kręcić. Powoli zaczął otwierać oczy.
-K. . .kim jesteś. . .?-Zapytał ledwo przytomny. Ty tylko przyłożyłaś mu zimną ścierkę do czoła.-Kim. . .j-jesteś?-Powtórzył ponownie podirytowany i przytomny.
-Jestem [T.I], a ty to kto? -Spytałaś zdejmując zakrwawioną ścierkę.
- Jestem Ticcy Toby. . .-Przedstawił się patrząc co robisz. - Co się stało?- Spojrzałaś na niego zdziwiona. Nie pamięta. . .? Westchnęłaś.
-. . . Przyłożyłam ci bejsbolem w łeb. . .-Szepnęłaś. Ten odsunął się od ciebie.
-Gdzie moje Topory?!-Ryknął do siebie.
-Spokojnie!! Jeśli będziesz się tak wierzgać to będzie tylko bardziej boleć!!- Krzyknęłaś przyciskając go do łóżka.- Nic ci nie grozi! Zrobiłam to w panice! Toby! -Odwrócił się do ciebie. Uspokoił sie po chwili.
-Pamiętam. . .że wyręczyłaś mnie. . .i nic dalej. . .-Mruknął leżąc.
-Boli?-Dotknęłaś rany.
-Mnie nic nie boli. Mam tak od zawsze. -Warknął.
-Ou. . .-Zaczęłaś bandażować głowę.- Będziesz mu siał trochę zostać. No chyba, że chcesz się wykrwawić?-Toby wzdrygnął się prawię niezauważalnie.-Pozwól,  że zdejmę ci gogle.-Już miałaś mu je zdjąć gdy ten złapał cie za nadgarstek.
-Najpierw ty zdejmij maskę. . .-Szepnął wrogo do ciebie.-Chce zobaczyć twoją twarz zanim ty zobaczysz moją.-Westchnęłaś i to uczyniłaś. Chłopak chwile patrzył na ciebie. Po czym. . .
-Dobra zdejmij mi gogle i chustę. . .-Uśmiechnęłaś się do siebie. Zdejmowałaś ostrożnie jego gogle by nie uszkodzić bandaży. Miał bursztynowe oczy. Zaiskrzyło sie na sekundę w nich. Później chusta, wylądowała na stoliku.
 
Wpatrywaliście
 się chwile w siebie. Jakbyście się już kiedyś widzieli, ale po raz pierwszy. Zieleń zatopiona w bursztynie jego oczu. Odwróciłaś wzrok.
-C. . .co miałeś na myśli kiedy mówiłeś, że cie wyręczyłam?-Spytałaś niepewnie.
-Nic takiego. . .to nie rozmowa na teraz. . .-Burknął ozięble i "spalił się na buraka".
-Jesteś głodny? Może chcesz coś do picia?-Spytałaś głosem zmartwionej mamuśki.
-One: Tak chce gofry! Two: Zachowujesz się jak matka opiekująca się dzieckiem.-Powiedział pół śmiechem.
-Nie pyskuj bo o wodzie i chlebie żyć pan będzie. A gofrów NULL zero!-Zrobił on oczka szczeniaczka.
-GOFRY!!!!-Wydarł się na całe gardło.
Darł się, kopał i bił. Nie wytrzymałaś.
-DOBRA DO CHOLERY! ZROBIĘ CI TE ZASRANE GOFRY!!!-Toby spojrzał na ciebie z nadzieją w oczach.
-Yay!! I tak mi mów!!-Krzyknął radośnie.
*Po zrobieniu gofrów*

Jadł już chyba z trzydziestego. Matko ile on żreć może? Ty go nawet za 500+ byś nie wyżywiła!
-Skończyłeś?-Spytałaś spoglądając na zegar.- Czas na spanko Toby!
-No dobra!-Odstawił talerz i przez ziewnięcie dodał: ~branoc. . .
Zgasiłaś światło.
-Pa
✴ ranek☀
Zeszłaś na dół by ujrzeć Toby'ego w swojej kuchni. Robił gofry.
-Ooo widzę, że ktoś się rozgościł?-Odwrócił się przerażony w twoją stronę
-O! Sorki [T.I]! B-byłem głodny!-Odrzekł zestresowany.
-Spoko rozgość się. I tak pomieszkasz tu chwilkę. Możliwe, że masz wstrząśnienie mózgu, choć w lekkim stopniu.-Odrzrkłaś.
-Czyli ile ta chwilka?-Spytał mieszając masę na ciasto.
-Tak 3 do 4 tygodni. . .
-Ile?!-Upuścił łyżkę.
-No bo może ci się coś stać? Jesteś tylko cywilem. Nie pozwolę ci umrzeć!-Zdziwiło cie to co powiedziałaś. Zapadła cisza. I to ta nieprzyjemna.  Po chwili się odwrócił i wrócił do swoich czynności.-Taaa. . .-Mruknęłaś pod nosem. ~BAKA!~krzyczałaś na siebie w myślach.
-Ktoś sie tobą opiekuje?-Spytał po chwili.
-Zostałam adoptowana, baba która się mną zajmowała mnie katowała. . .-odwrócił się w twoją stronę.-. . .więc. . .ja ją. . .-
-Zabiłaś ją?-Szepnął jakby do siebie.
-Tak. . .a twoi rodzice nie będą się martwić?-Pokręcił przecząco głową.
-. . .ojca zabiłem za katowanie matki, ona sama zginęła w pożarze który wywołałem. . .a mój siostra zginęła w wypadku. . .-Szepnął.
-Rozumiem. . . -powiedziałaś do siebie bardziej  niż do niego.
-Może powiesz mi coś dokładniej o sobie?-Spytał nakładając kolejną porcję ciasta do maszynki.
-Um. . .mam na nazwisko [T.N], była liderka grupy "Septagon"  i mam 19 lat. -Zakończyłaś dumnie.
-Ja mam  18 lat. . .heh. . .-Wstałaś z cwanym uśmiechem.
-Jestem starsza yupi!-Ten wywrócił oczami na twoje wygłupy.
-Opowiesz coś o tym twoim "Septagonie"?-Spytał ciekawy. Westchnęłam.
-Na mnie wołali  Angel, w składzie była Kamila: Zwana Rudą, Antek: Yellow Monika: Paryżanka, oraz Marcin : Dark i Jego siostra Ania: Hell of Kitty. My. . . .zabijaliśmy ludzi. . .którzy zasłużyli na śmierć!-Wbiłaś palce w  blat stołu.-Ale. . .trzy miesiące temu ich złapali. . .-Próbowałaś powstrzymać łzy, które i tak się lały ci z oczu. Poczułaś czyjąś dłoń na ramieniu.
-Już spokojnie. . .-Podniosłaś wzrok. To Toby, patrzył na ciebie z takim politowaniem.-Rozumiem, to trudne dla ciebie. I. . .o-och!-Rzuciłaś mu się na szyję.  Potrzebowałaś teraz przytulenia. Chwile był spięty, później odwzajemnił gest.-Spokojnie, wypłacz się.-Staliście tak, póki nie poczuliście, że coś się pali.
-GOFRY!-Krzyknęliście jednocześnie.
*po ogarnięciu sytuacji i po śniadaniu*
-To ty. . .?-Stałaś na łące, mając na głowie wianek. Przed tobą stał dobrze ci znany blondyn.
-Miło cie widzieć-Odpowiedział po chwili.-Tęskniłem za tobą.
***
-[T.I]!!!!-To był Toby. Usnęłaś obok niego. Znowu on ci się śnił.  (Autorka*: Ale o nim później  huehue >:) )
-Umm sorry?-Szepnęłaś do niego zaspana.-Ile spałam?
-Tak z 5 minut by było.-Odparł cicho sie śmiejąc.
-Hahahah, bardzo śmieszne. A teraz jak panicz pozwoli to pójde pod prysznic.-I wyszłaś, a gdy zniknęłaś za zakrętem Toby dostał takiej głupawki, że żal ci było, że tego nie widzisz.
*po prysznicu*
-Hej Toby'ś! Wró-?!-Spojrzał na ciebie przerażony, a na cały regulator był włączony remix "Pora na giligili"
-Binkie guy to nie jest cool wyjazd z moego domu!- Śpiewał głupkowatym głosem Toby. Po chwili zaczęłaś też śpiewać. Heh zapowiada się dłuuuugi dzień

**********

I tak zaczyna sie ta opowieść! Dzięki za przeczytanie! Do zobaczenia!



Porzucona przez Boga//reader x creepypasta//😍😘 by:CheerlieWhere stories live. Discover now