Suicide (maraton#01)

49 2 1
                                    


Minął tydzień. Rana na głowie tego nigdy nie nażartego pasożyta (czyt. Twojego najukochańszego przyjaciela) się goiła. Będzie miał ślad. Robiłaś obiad, gdy ten przyszedł kuchni podirytowany.
-Cześć!
-Zamknij się mam zły dzień. . .-Usiadł przy stole w kuchni.-Głupia. . .
-A co się stało?-Spytałaś ciekawa.
-To rocznica śmierci mojej siostry durna suko. . .-Z każdym wyzwiskiem coraz więcej łez gromadziło ci się w oczach.
-O-ok, ale nie wyżywaj się na mnie. . .-Szepnęłaś.
-Co ja ci już zrobiłem?!-Wstał i uderzył pięścią w stół. Odwróciłaś się zaskoczona.
-N-nic. . .Co? Nie rozumiem o co ci chodzi!
-Ta jasne! POWIEDZ ODRAZU NA MNIE POTWÓR BO WIEM, ŻE TEGO CHCESZ!!! DAJ MI ŚWIĘTY SPOKÓJ GŁUPIA I WREDNA DZIWKO!-Uchyliłaś się w ostatniej chwili , ponieważ szklanka roztłukła się na ścianie za tobą. Zaczęłaś płakać. On wybiegł z domu. Co jeżeli nie  wróci?
Pobiegłaś do salonu i rzuciłaś się na kanapę płacząc i krzycząc:Toby przepraszam!
Ale czy to coś pomoże?
****------
Nie ma go już kilka godzin. Płakałaś ten cały czas. Przyjaciel. . .twój przyjaciel cie porzucił. Wrócił do swoich. . .w ręce trzymałaś wódke i leki. Nawet Bóg gra tak tobą byś cierpiała. . .Najpierw ###* teraz Toby!  Usiadłaś i pomyślałaś, że musisz komuś napisać, że się zabijesz by wiedzieć, że do tego dojdą, ale zrezygnowałaś z tego.


Nalałaś do szklanki wódke i wrzuciłaś tam tabletki nasenne. Po tym jak sie rozpuściły wypiłaś to duszkiem. Położyłaś się i zasnęłaś.
**Po trzech/pięciu minutach: Perspektywa-Toby.
Otworzyłem drzwi do jej domu:cisza. Może śpi? Zrozumiałem swój błąd i chciałem przeprosić.Ale ze mnie dupek. . .
-[T.I]?-Zawołałem. W salonie paliło się światło. Wszedłem tam i się rozpłakałem. Na stole leżało pudełko od jakiegoś leku, na podłodze szklanka i wódka na stole. Czy ona. . .?
Podszedłem do niej roztrzęsiony. . .sprawdziłem puls. Żyła, ale ledwo. Wziąłem ją ciągle płacząc na ręce i zacząłem biec z nią do rezydencji. Operator ją uratuje. . .musi to zrobić.
*Na miejscu

Już tam dobiegłem i otworzyłem drzwi z kopa. Wszyscy na mnie patrzyli jak na idiotę.
-Błagam! Pomocy! Zawołajcie Operatora! Ona zaraz umrze! I to moja wina!-Krzyczałem przez łzy. Jeff pobiegł po Operatora a ja czekałem na to co stanie się dalej. Położyłem ją na kanapę i stanąłem obok łapiąc sie za głowę.
-To ona?-Spytał Masky.
-T-tak. . .-Wychlipałem.
-Dlaczego sądzisz, że to twoja wina?-Spytał mnie ponownie nieczule.
-Bo rzuciłem w nią szklanką, opierdzeliłem za nic i wybiegłem z domu. . .a ona chciała się przez to zabić. . .-Wydukałem.
-Ou to źle wygląda. . .Oddycha?
-T. . .tak. . .
Po chwili Operator zabrał ją na skrzydło medyczne i ostatnie co usłyszałem to był cichy szept Operatora:~I po co ci to było moje dziecko?
***3 dni później
Alkohol już dawno nie jest w jej krwi ale ilość tabletek mogła ją zabić. Podobno może ona być przez to nieprzytomna z pare dni. Jednak może też wcale sie nie obudzić. Czuje się okropnie. Siedzę ciągle przy niej i czuje się tak jakby z każdą minutą jej dusza stąd uciekała.  Dniami siedziałem przy niej, a nocami nie spałem. Zależało mi na niej. Coraz bardziej. Zaczęła coś mamrotać i się kręcić.
-Ej ludzie! Chyba sie budzi!!-Wykrzyczałem.
-Moja gł. . .głowa. . .

*Perspektywa [T.I]*
Otwierałaś powoli obolałe oczy. Gdy już je otworzyłaś zobaczyłaś Toby'ego i innych, jego rodzinę może?
-[T.I]!!!!-Nasz gofer rzucił się ci na szyje.-Tęskniłem!-Darł się a reszta patrzyła się na cienie w była ich kimś sławnym. Gdy się odsunął zaczął przedstawiać wszystkich.
-A ten zielony pojeb gdzie?-Spytał Toby rozglądając się.
-Pewnie gra, a co myślałeś.-Syknęła Jane.
-Dobra.-Ten pasożyt (czyt. Toby) wziął cie na ręce i lekko przez to pisnęłaś.-Idziemy cie przedstawić.
-No ok?-Mruknęłaś i ruszyliście tam do tego "zielonego pojeba*.
Gdy tam dotarliście Toby zapukał i weszliście nie czekając na zaproszenie.
-Ben , zjebie mamy gościa!-Gdy ten Ben odwrócił się do was rozbolała cie głowa. . .to on. . .myślałaś, że nie żyje. Razem z Benem złapaliście się za głowy.
-Moja głowa. . .-Powiedzieliście  i straciliście przytomność.
---------------
Tak ludzie! Nareszcie wiecie kim był tajemniczy chłopak!
*Ben=### taka mała podpowiedź :3
A więc sorry za to, że to takie krótkie, ale chciałam zrobić lekkie Polsaty.
Dobra! To narazie! Do dziś xD


Porzucona przez Boga//reader x creepypasta//😍😘 by:CheerlieWhere stories live. Discover now