***
Minęły cztery lata, odkąd Ksenia znosiła "wizyty" Jacka, obelgi
i upokorzenia, zanim zdobyła się na wyznanie prawdy o "wujaszku".
Jej matka wciąż niczego się nie domyśliła, a może tylko udawała? Zawsze była pracoholiczką, a od kiedy Ksenia straciła głos, praktycznie nie bywała w domu. Wybiegała nad ranem, wracała chwilę przed północą i tłumaczyła sobie, że robi to tylko po to, by zarobić na leczenie Kseni.
W głębi duszy nie miała już sił ani cierpliwości na spędzanie czasu
z wyobcowaną i nieszczęśliwą córką, tak podobną fizycznie do jej ukochanego męża, a jednocześnie tak różną od tego pogodnego do ostatnich chwil człowieka. Jacek tymczasem przebąkiwał o ślubie i piął się po szczeblach kariery, spędzał więc mniej czasu w domu. Wystarczająco jednak, by regularnie maltretować Ksenię. Dziewczyna przywykła
do upokorzeń tak bardzo,
że nie wiedziała, czy nienawidzi bardziej siebie, czy swojego oprawcy. Kiedy jednak ostatnim razem założył jej obrożę, po czym, dochodząc, dusił ją nazywając "swoją suczką", a siebie jej "tatusiem", zaś matka przy śniadaniu nie zwróciła najmniejszej uwagi na jej sińce, coś w niej pękło. Jakby wspomnienie ukochanego ojca, który tak dzielnie walczył o życie, zmotywowało do walki i ją. Szła właśnie na komisariat, korzystając
z nieobecności Jacka, zdecydowana "opowiedzieć" o swojej tragedii.
W czarnej teczce, ukrytej pod bluzą, miała opis minionych czterech lat, notowany ukradkiem podczas bezsennych nocy, który niejednemu doświadczonemu śledczemu zjeżyłby włosy na głowie...Ksenia wychudła, a jej rysy twarzy wyostrzyły się. Niewątpliwa uroda, którą od tak dawna skrzętnie maskowała, nieco straciła blask. Prawie czarne proste włosy sporo przed ramiona, dawniej długie
i zadbane, a obecnie drastycznie skrócone mimo protestów matki, związała w niechlujny koński ogon
i ukryła w kapturze wielkiej granatowej bluzy, który spadał jej na jasne oczy, puste i pozbawione blasku jak oczy starej kobiety. Prosty nos zdobiło kilka złotych piegów, a kostki, zasłonięte workowatymi dresami, nieco więcej świeżych i wygojonych blizn. Trzy miała też na lewym nadgarstku, ale Jacek je zauważył, gdy przywiązywał jej ręce do zagłówka i pokazał je Iwonie natychmiast po jej powrocie z delegacji, a kobieta ukarała córkę awanturą i dodatkową sesją u terapeuty, którego Ksenia szczerze nie znosiła. Wybrała więc kostki. Im zazwyczaj nie miał czasu się przyglądać, kiedy zdzierał
ze starannie ukrywającej odrazę dziewczyny ubrania. Musiała udawać, że nie ma ochoty wymiotować na sam dźwięk jego głosu, bo raził paralizatorem jej dłonie, stopy, krocze czy brzuch tak, by nie zostawić śladów. Jakby nie pozostawił ich nazbyt wielu w jej psychice, psychice zaszczutego zwierzęcia...W terapii poczyniła niewielkie postępy. Nie budziły jej koszmary, głównie dzięki silnym lekom uspokajającym, i przestała reagować histerią oraz paniczną ucieczką na wszelkie próby dotyku obcych,
a nawet bliskich osób. Wciąż nie odzyskała głosu. Nauczyła się jednak ukrywać dokładnie emocje,
a rozpaczy i odrazie do siebie dawała ujście okaleczając się. W gimnazjum, do którego zapisała ją matka, radziła sobie nieźle, jeśli mowa o ocenach,
i beznadziejnie, jeżeli chodzi
o kontakty z ludźmi. Miała 15 lat i ani jednej koleżanki, o przyjaciołach nie wspominając. Rówieśnicy uważali ją za dziwaczkę i wariatkę. Tak naprawdę nikt nie byłby w stanie powiedzieć, jaka jest, czym się interesuje, o czym marzy...Wycofana, zamknięta w sobie dziewczyna zawsze w zbyt dużych nijakich ubraniach, która zdawała się żyć we własnym świecie, nie budziła sympatii. Grupa szkolnych "gwiazd" próbowała nawet się nad nią znęcać, ale podtapianie w toalecie, okradanie ani niszczenie ubrań kogoś, na kim nie robi to wrażenia, nie sprawiało im przyjemności, szybko więc znaleźli sobie nowego kozła ofiarnego. Tak więc Ksenia pozostawiona sobie
w domu i szkole, uciekła w książki, które pozwalały jej choć na chwilę zapomnieć o cierpieniu.Starała się nie myśleć o czekającym ją wyzwaniu. Im bardziej zbliżała się do celu, tym mocniej waliło jej serce,
a znękany umysł produkował kolejne czarne scenariusze drwin i braku zrozumienia. Wreszcie, aby zwalczyć chęć zawrócenia z drogi, wsunęła w uszy słuchawki i wyłuskała z kieszeni starą Motorolę. Dopiero, gdy z głośników popłynęły znajome dźwięki gitary Cobaina, rozluźniła się nieco, poprawiła kaptur i głęboko odetchnęła.
Zza zakrętu wyłonił się szary budynek Policji. Popołudniowe słońce migotało w okratowanych oknach, i choć posępny gmach na ogół nie budził pozytywnych skojarzeń, Ksenia mimowolnie uśmiechnęła się na jego widok. Stary komisariat, mający lata świetności od dawna za sobą, przypominał dziewczynie ją samą, wtłoczony między zadbane kolorowe sklepiki zupełnie jak ona między ludzi, którzy woleli w imię nienaruszalnej strefy komfortu odsuwać się z pogardą, zamiast zwrócić uwagę na jej nieme wołanie. Ale może i nad nią zaświeci słońce?
Od przekonania się o tym dzieliło ją tylko przejście dla pieszych. Przyspieszyła więc kroku, rozejrzała się i z odzyskaną nadzieją wkroczyła na pasy.Była już w połowie, kiedy poczuła potężne uderzenie, którego siła odrzuciła ją na jezdnię. Potworny ból rozlał się po ciele, a huk mieszał się z przeszywającym dźwiękiem pękających kości. Coraz więcej czarnych plam wirowało jej przed oczami. Ktoś krzyczał coś niezrozumiałego, potrząsając jej ramieniem. Ostatnim, co zobaczyła, nim straciła przytomność, była jaskrawa zieleń sygnalizatora.
![](https://img.wattpad.com/cover/148557399-288-k699097.jpg)
CZYTASZ
Bezradna
RandomKsenia ma 15 lat. Jej ojciec zmarł po długiej i ciężkiej chorobie, kiedy była trzylatką. 7 lat temu jej matka związała się z Jackiem. Ten ciepły spokojny człowiek sprawił, że Iwona znów zaczęła się uśmiechać, co nie zdarzało się jej od śmierci męża...