the fourteenth(not)letter(meeting)

1.2K 147 26
                                    

Donghyuck tak naprawdę nie miał pojęcia czy chłopak do niego przyjdzie. Trochę w to wątpił, jednak mimo tego wysprzatął dokładnie cały swój pokój. Zrobił sobie nawet lekki makijaż żeby dokładnie ukryć swojego siniaka, który goił się nadzwyczaj wolno oraz starannie ułożył włosy. Sam nie wiedział po co to robi skoro Mark i tak niczego nie zauważy. Albo w ogóle nie przyjdzie.

Kiedy po wyczekiwanej godzinie minęło już jakieś dwadzieścia minut Donghyck zrezygnowany opadł na łóżko. Pomyślał, że powinien zapisać na karteczce także swój numer, bo może Mark nie wie jak do niego trafić. Jednak bardziej prawdopodobną opcją było to, że chłopak specjalnie się nie zjawił. Nastolatek był trochę zły ale także zawiedziony. Uznał, że drugi już raczej nie przyjdzie, dlatego poszedł do łazienki i zmył wszystko z twarzy. Rozczochrał fryzurę, której ułożenie zajęło mu dobre piętnaście minut i przebrał się w swoją ulubioną piżamę. Skoro i tak nie miał nic do roboty postanowił wziąć z kuchni pełno słodyczy i zanieść wszystko do swojego łóżka. Otworzył laptop i włączył pierwszą lepszą komedię.

W połowie filmu, gdy chłopak miał już całe mokre oczy od śmiechu po domu rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Zdziwił się początkowo, jednak później pomyślał, że to jego mama wróciła wcześniej z pracy. Szybko zbiegł po schodach potykając się lekko na ostatnim stopniu. Otworzył drzwi nie patrząc wcześniej kto znajduje się po drugiej stronie. To właśnie okazało się błędem, ponieważ dokładnie przed nim stała teraz osoba, której najmniej spodziewał się o tej porze.

Z wielkimi oczami popatrzył się na Marka po czym na swoją piżamę. Znowu spojrzał na chłopaka, który właśnie skanował jego ubiór z małym uśmiechem na ustach.

- Wpuścisz mnie, czy będziemy tak stać? - zapytał po chwili przez co Donghyuck jakby wyrwany z transu zatrzasnął drzwi prosto przed nosem nastolatka. Zaraz jednak uświadomił sobie, że przecież sam zaprosił go do siebie, a teraz nie chce go wpuścić. Ponownie chwycił za klamkę i wciągnął za rekę zaskoczonego Marka  do środka.

- Mój pokój. Góra. Pierwsze drzwi po lewej. Idź tam, a-a ja zaraz przyjdę - powiedział na jednym wdechu po czym pobiegł przebrać się w bardziej normalne ciuchy.

Mark jedynie wzruszył ramionami i skierował się w stronę, która wyznaczył mu młodszy. Tak jak mówił na górze schodów, po lewej były białe drzwi. Chłopak z małą niepewnością pociągnął za klamkę, A pierwsze co rzuciło mu się w oczy to masa papierków i niedojedzonych ciastek w pościeli. Skrzywił się lekko ale wszedł w głąb pokoju. Pomieszczenie było utrzymane w jasnych barwach. Białe meble idealnie komponowały się z jasną szarością. Na jednej ze ścian wisiał także plakat Michaela Jacksona, a na komodzie widniała starannie ułożona kolekcja płyt. Mark uśmiechnął się lekko i zaczął przeglądać każdą z nich z osobna. Po chwili drzwi otworzyły się z impetem, a Donghyuck wpadł do pokoju jak burza co lekko przestraszyło starszego. Nie spodziewając się tego jedna z oglądanych płyt wypadła mu z ręki przywracając przy okazji inne stojace na meblu. Spojrzał niepewnie na Donghyucka bojąc się jego reakcji. Chłopak jednak nic nie powiedział. Nawet na niego nie spojrzał tylko lekko odsunął go ramieniem i zaczął porządkować zrobiony bałagan. Gdy kolekcja wróciła do poprzedniego stanu spojrzał na łóżko i szeroko otworzył oczy. Jak najszybciej zaczął zbierać papiery i wyrzucać do kosza pod biurkiem. Szybko pościelił łóżko i gestem ręki wskazał Markowi, że może usiąść. Między nastolatkami panowała niezręczna cisza. Blondynowi nadal było głupio za incydent, który miał miejsce przed chwilą, a Donghyuck rozglądał się po swoim pokoju jakby widział go pierwszy raz. 

- Too... O czym robimy ten projekt - zapytał w końcu starszy drapiąc się w kark.

- Pani przydzieliła nam temat o rozmnażaniu się protistów - mruknął Donghyuck - Możemy zrobić prezentację. Nie zajmie nam to dużo czasu, a myślę, że wyjdzie efektywnie - zaproponował.

- Okej - zgodził się.

Młodszy włączył laptopa, przysunął do biurka drugie krzesło, aby Mark miał gdzie siedzieć i zaczęli robić prezentację.

Chłopcy dziwnie czuli się bedąc sam na sam. W szkole zawsze dokuczali sobie popisując się przed uczniami. Teraz było im bardzo niezręcznie i nawet nie wiedzieli jak mają ze sobą normalnie rozmawiać. A sytuacja z listami nie polepszała sytuacji.

Kiedy w końcu skończyli prezentację uśmiechnięci odchylili się na krzesłach do tyłu. Mimo, że przez cały czas jej robienia mało ze sobą rozmawiali, a gdy tylko lekko styknęli się ramionami odskakiwali od siebie jak poparzeni to byli zadowoleni z efektu końcowego.

- Mam nadzieję, że dostaniemy piątki - powiedział Donghyuck.

- Ja też. Jeśli nie to wszystko twoja wina - odpowiedział.

- Coo? Przepraszam bardzo ty też ją robiłeś - zmarszczył czoło w złości - Jeśli nie postawi nam dobrej oceny to będzie też przez ciebie.

- Eh... Niech ci będzie - westchnął blondyn i znowu nastała cisza, którą tym razem postanowił przerwać.

- Widzę, że jesteś fanem Michaela Jacksona - zagaił kierując swój wzrok na duży plakat z wizerunkiem idola.

- Huh? A tak... - odpowiedział niepewnie młodszy - Masz z tym jakiś problem?

- Co? - zdziwił się Mark - Nie, nie mam. Też lubię jego muzykę - dopowiedział nieśmiale jak na niego - Jednak ja z tamtego okresu wolę Prince.

- Pff... Nie znasz się - oburzył się - Był i jest królem popu!

- Słaby był, a te operacje plastyczne poprzewracały mu w głowie -  uśmiechnął się widząc jak prowokuje Donghyucka.

Tamten wkurzony zaczął rozglądać się na wszystkie strony po czym jego wzrok utkwił na łożku. Zerwał się z krzesła i szybko chwycił wielką szarą poduszkę. Zamachnął się i z całej siły uderzył nią niczego niespodziewającego się Marka w głowę. Zaczął śmiać się z chłopaka, któremu głowa tak się odchyliła, że prawie spadł z krzesła. Jednak starszy nie pozostał mu dłużny. Również złapał za drugą poduchę i oddał Donghyuckowi. Tamten zaczął uciekać po całym pokoju śmiejąc się  i krzycząc i pomoc. Jednak, gdy odwrócił się w celu oddania ciosu starszemu zobaczył, że tamten biegnie prosto na niego. Mark nie zatrzymał się w odpowiednim momencie i wpadł na chłopaka. Oboje upadli na szczęście na miękkie łóżko za nimi. Niestety Lee nie zdążył na czas podeprzeć się na rękach i usta chłopaków mocno zderzyły się ze sobą. Razem szeroko otworzyli oczy bedąc w szoku. Mark podniósł się delikatnie.

- M-musisz przestać pisać te listy - powiedział jąkając się.

Donghyuck z całymi czerwonymi policzkami tylko pomachał głową czując dziwne uczucie rozlewające się w jego brzuchu.

~~~~~~~~~~~~~~~~
Dokładnie 1010 słów bez mojej notki. Woah jeszcze nigdy nie napisałam tak długiego rozdziału. No i wyrobiłam się wcześniej. Mam nadzieję, że wyszło spoko! Publikujęto dla was na chemii buziaki :**

hated letters | markhyuck✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz