the twenty-eighth(not)letter(date)

1.1K 150 68
                                    

Donghyuck zgodził się wyjść z Renjunem na randkę. Uznał, że nie ma niczego do stracenia, a może nawet okaże się fajnym chłopakiem. Umówił się z nim od razu po szkole, ponieważ Chińczyk jako przewodniczący szkoły miał dużo rzeczy do zrobienia i później mógłby nie mieć czasu. Tak, więc stał teraz przy wejściu do szkoły czekając na niego. Na szczęście brunet pojawił się po chwili z wielkim uśmiechem na ustach.

- Cześć Donghyuck - przywitał się - Cieszę się, że zdecydowałeś się ze mną umówić.

- C-cześć. T-tak też się cieszę... - powiedział zakłopotany drapiąc się w kark.

- Idziemy? Zaplanowałem dla nas całe popołudnie. Myślę, że ci się spodoba - mówił, a banan nie schodził mu z twarzy.

- Tak, chodźmy... - po tym oboje odwrócili się i skierowali w stronę bramy szkoły.

Donghyuck czuł się bardzo nieswojo. Przytłaczało go to, że Renjun był bardzo gadatliwy i otwarty. Jeszcze nie przekroczyli terenu szkoły, a on już żałował, że zgodził się na jego prośbę. Jednak da radę, przecież nie może być tak tragicznie. Nagle jednak rozmyślania Donghyucka przerwał mocny uścisk na ramieniu, a po chwili poczuł jak opiera się o czyjąś klatkę piersiową. Przeraził się jeszcze bardziej, gdy zobaczył szeroko otwarte oczy Renjuna patrzące na twarz jego oprawcy. Chciał odwrócić głowę i zobaczyć kim jest osoba, która go trzyma, jednak był za bardzo zdezorientowany. Po chwili ktoś odezwał się i Donghyuck już wiedział kto to.

- On nigdzie z tobą nie pójdzie - odezwał się, a w jego głosie słychać było złość.

- No proszę, proszę... Czy to nie nasz kochany Mark Lee? - zapytał Renjun krzyżując ręce - Myślałem, że się nie lubicie - zmarszczył czoło.

- Nie interesuj się - syknął starszy.

- Spokojnie - podniósł ręce w geście obrony z widocznym rozbawieniem - Piękne zrobiłeś przedstawienie ale możesz już puścić Donghyucka - powiedział i podszedł do chłopaka na co Mark cofnął ich do tyłu.

- Powiedziałem, że on nigdzie z tobą nie pójdzie - powtórzył się wycedzając przez zęby oddzielnie każde słowo - Odwal się od niego bo... - nie było dane mu dokończyć przez Donghycka, który wyraźnie miał już wszystkiego dość.

- Renjun idź już... - westchnął.

- Co ty mówisz? Czemu to ja mam iść? - pytał zdziwiony.

- Zaufaj mi i po prostu idź.

- Pff... Obaj jesteście siebie warci - prychnął i szybkim krokiem odszedł od dwójki chłopaków.

Donghyuck wyswobodził się z objeć blondyna i popatrzył na niego wkurzony.

- Co to miało być?! Co ty sobie wyobrażasz?! Jakim w ogóle prawem?! - mówił podniesionym głosem widocznie zirytowany.

Mark jednak zignorował go kompletnie i pociągnął za rękę nie zważając na protesty. Tamten próbował się wyrwać rzucając w jego stronę różnymi obelgami. Nagle zatrzymał się przez co młodszy na niego wpadł.

- Wiem, że wcale nie chciałeś z nim iść i nie próbuj mi wmawiać, że jest inaczej - powiedział i znowu zaczął ciągnąć Donghyucka, który teraz grzecznie dał się prowadzić przed siebie.

hated letters | markhyuck✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz