W Wielkiej Sali zawsze był ogromny gwar, zwłaszcza na pierwszej kolacji po wakacjach. Każdy chciał opowiedzieć wszystkim jak najwięcej o tym co robił podczas nich, jakie miejsca zwiedził, czego się nauczył. Każdy był też strasznie głodny, więc rzucali się na jedzenie, kiedy tylko zasiadali do stołu. Tym razem jednak było inaczej. Uczniowie rozmawiali ze sobą przyciszonymi głosami nie wiedząc jak się przy poszczególnych osobach zachować. Uczniowie młodszych klas wykazywali większy entuzjazm, jednak był on mimo wszystko ograniczony. Wiele osób rozglądało się dokoła starając sobie przypomnieć każdy szczegół z poprzednich lat i porównać go do tego, co widzieli teraz. Hermiona musiała przyznać, że wszystko było odwzorowane praktycznie jeden do jednego i być może właśnie ten fakt naciskał na jej żołądek jeszcze mocniej, czego skutkiem był brak apetytu. Dziewczyna patrzyła po wszystkich stołach na ludzi oraz ich zachowania ze smutkiem w oczach. Wszyscy starali się unikać patrzenia w stronę stołu Ślizgonów, aby uniknąć tej niekomfortowej konfrontacji, ale ona była zbyt wzruszona by się tym przejmować. Doskonale wiedziała, że widok Hogwartu wywoła w niej falę emocji, które \ będzie starała się tłumić. Oczy zachodziły jej raz po raz łzami, jednak udało jej się nie pozwolić im spłynąć po policzkach. Uśmiechnęła się najweselej jak tylko mogła do Parvati Patil w momencie, w którym drzwi szeroko się otworzyły, a do sali weszła McGonagall na czele pierwszorocznych. Grobowa cisza wypełniła ogromne pomieszczenie, każdy z podekscytowaniem bądź z nerwami wyczekiwał aż dyrektor się odezwie.
– Witam wszystkich na rozpoczęciu roku w Hogwarcie! – powiedziała donośnym głosem, choć i tak bez najmniejszego starania każdy by ją usłyszał. – Zanim przejdziemy do przydziału młodocianych uczniów do poszczególnych domów, chciałabym najpierw zabrać głos – wszyscy patrzyli na nią w skupieniu. – Zdaję sobie sprawę, że ten rok nie będzie łatwy. Zarówno dla nauczycieli, jak i dla was wszystkich. Po tym, co się wydarzyło na tych ziemiach nie oczekiwałam, że wszyscy powrócicie aby nas wesprzeć, jednak dziękuję tym, którzy zdobyli się na tę odwagę. Bez wyjątków. Każdy uczeń jest dla tej szkoły równie istotny i każdy będzie równo tu traktowany, ponieważ szkoła ma za zadanie wyedukowanie was i uczynienie z was lepszych czarodziejów – kobieta spoglądała na nich spod swojej spiczastej czapki znacząco. – Ale ta idea jest wam już dobrze znana. Prócz tego zostaną wprowadzone jeszcze pewne zmiany dotyczące systemu nauczania, co w dużej mierze będzie polegało na was i na waszych umiejętnościach. Nie wolno mi jednak wyjaśnić, dopóki wszystko nie zostanie dopięte na ostatni guzik. Skład nauczycielski trochę się zmienił, co sami mogliście zauważyć, lecz nie teraz o tym – tymi słowami McGonagall skończyła przemowę, a następnie zaczęła tłumaczyć nowym uczniom zasady działania Tiary. Hermiona odcięła się już, gdy tylko kapelusz zaczął śpiewać, a podczas przydzielania uczniów w ogóle nie słuchała. Myślami analizowała słowa McGonagall zastanawiając się nad tym, co rzeczywiście planuje i jak zamierza połączyć stanowisko dyrektora i nauczyciela transmutacji. Być może znalazła kogoś na zastępstwo. Szatynka rozejrzała się po stole nauczycielskim i odnalazła kilka nowych twarzy.
– Hermiona? – z amoku wyrwała ją machająca jej przed oczami dłoń Neville'a. – Totalnie odpłynęłaś.
– Wybacz, zamyśliłam się.
– Mówiłem, że powinnaś coś zjeść. To już ta pora – chłopak obrzucił wzrokiem ludzi dokoła siebie, którzy byli zajęci pochłanianiem zawartości swoich talerzy.
– Nie jestem głodna – odparła zgodnie z prawdą.
– Jeśli nic nie zjesz będziesz się źle czuła. Spróbuj chociaż trochę.
– Gwarantuje, że nic mi nie będzie. Po prostu nie dam rady z emocji nic przełknąć. Kiedy ochłonę wszystko będzie w porządku – wymusiła uśmiech, by nie zamartwiać więcej przyjaciela.
– Skoro tak mówisz. Nie będę naciskał – westchnął po czym sam zabrał się za spożywanie posiłku. Hermiona postanowiła się nieco rozchmurzyć, by nie popaść przez swoje rozmyślania w jeszcze większy dół. Napotkała spojrzenie Padmy Patil ze stołu Ravenclaw i pomachała jej. Obok siedziała Pomyluna Lovegood, do której również uśmiechnęła się promiennie. Problemem było to, że tuż za Krukonami siedzieli Ślizgoni, na których jak do tej pory Hermiona ani razu nie spojrzała. Niestety tym razem było to nieuniknione i chcąc lub nie chcąc dziewczyna omiotła wzrokiem ich cały stół. Poczuła wzbierającą się w niej niechęć, którą wiedziała, że będzie musiała tłumić przez cały następny rok. Wielu znanych jej bliżej Ślizgonów brakowało, na przykład Pansy Parkinson czy dwóch przydupasów Malfoy'a - Goyle'a i Crabbe'a. Sam Książę Slytherinu jednak gościł dziś w Wielkiej Sali, przez co Hermionie zebrało się na wymioty. Wraz z nim oczywiście siedział Blaise Zabini, ta dwójka była niczym papuszki nierozłączki. Jeden lepszy od drugiego. Gryfonka zacisnęła mocno usta i odwróciła głowę w bok. Gdy tylko kolacja się zakończyła, z ulgą opuściła Wielką Salę, by wypełnić swój obowiązek prefekta i zaprowadzić pierwszorocznych do Wieży Gryffindoru, a następnie rzucić się na łóżko w swoim dormitorium, by w końcu mieć chwilę na odetchnienie.
--------------Draco po przekroczeniu progu Wielkiej Sali czuł się jeszcze gorzej pomimo, iż Blaise zapewniał go, że stres minie. Przez praktycznie całą kolację grzebał tylko w zupie dyniowej i patrzył w dół. Podczas przemówienia McGonagall czuł, jak cała twarz go piecze, sam nie wiedział czy ze złości czy ze wstydu. Sam Blaise musiał przyznać, pomimo swojego optymizmu, że dziwnie było siedzieć w tym pomieszczeniu udając, że nic się nie wydarzyło. Z tym, jak ludzie na nich zareagowali było różnie. Niektórzy, jak gdyby nigdy nic zajęli się swoimi sprawami ignorując ich istnienie, ale byli też tacy, którzy gapili się na nich z niepokojem, zdziwieniem oraz oburzeniem. I to chyba było najgorsze. Te wszystkie spojrzenia pełne nienawiści i obrzydzenia. Draco miał ochotę wstać, uśmiechnąć się gorzko do wszystkich tych osób i powiedzieć, żeby się nie wysilali, bo on zawsze będzie czuł do siebie większą nienawiść i obrzydzenie niż oni. Kiedy odchodzili od stołów Horacy Slughorn - opiekun domu, podszedł do nich i poprosił Zabiniego na chwilę ze sobą. Draco powiedział, że będzie na niego czekał w ich wspólnym dormitorium i odizolowując się od wielkiej grupy Ślizgonów dotarł tam sam. Dwadzieścia minut później Blaise wrócił z wiadomością, że Slughorn mianował go prefektem.
– Drugim jest za to Daphne Greengras, co średnio mi odpowiada.
– To i tak zadziwiające, że McGonagall przyznaje nam jakieś dodatkowe przywileje. Albo jest zbyt ufna albo nieodpowiedzialna – mruknął beznamiętnie.
– Daj spokój, przecież ona dobrze wie, że nikt z nas nie ośmieli się wyjść poza szereg. Nie po tym, co zrobiliśmy tej szkole. To będzie wyjątkowo spokojny rok dla Slytherinu. Wątpię, aby komuś stąd jeszcze zachciało się łamać zasady.
– Więc nie będziesz miał co robić – uśmiechnął się lekko blondyn.
– Ha! Zawsze się znajdzie jakiś mały wypierdek, który nie będzie wiedział jak dotrzeć na eliksiry czy do łazienki. A wtedy ja Blaise Szlachetny przyjdę mu z pomocą! – czarnoskóry dumnie wypiął pierś.
– Już to widzę, jak ty świecisz przykładem – zaśmiał się z kpiną Malfoy.
– Przykładem, jak być wzorowym uczniem może nie, ale przykładem, jak być zajebistym - jak najbardziej! Nie martwcie się dzieci, wujek Blaise wam pokaże, jak prawdziwe życie w Hogwarcie wygląda!

CZYTASZ
unsteady | malfoy x granger
FanfictionHermiona Granger niedawno pozbierała się po utracie swego najlepszego przyjaciela Ronalda Weasley'a, który zginął jako bohater w Bitwie o Hogwart. Niedługo po tym Harry Potter popełnia samobójstwo przytłoczony poczuciem winy, jakie spadło na jego ba...