Następnego dnia, w środę rano po swoim pamiętnym patrolu, Hermiona obudziła się z pulsującym bólem głowy. Być może zbyt długo w nocy rozmyślała nad tym, co powiedział jej Blaise. Całą swoją poranną rutynę wykonywała wyjątkowo mozolnie, a podczas śniadania w Wielkiej Sali grzebała bez sensu w jajecznicy skupiając myśli na czymś zupełnie innym.
– Hermiono, wczoraj po lekcjach w ogóle nie mieliśmy okazji porozmawiać. Jak tam ci poszło? Nie dość, że zajęcia z Malfoy'em to jeszcze patrol z Zabinim, niezła kombinacja – odezwał się do niej pierwszy Neville.
– Uh, było w porządku – skłamała nie patrząc mu w oczy.
– No to dobrze. Przynajmniej ty nie masz problemu – westchnął chłopak i odwrócił się, by kontynuować posiłek, lecz Hermiona, nagle zainteresowana, spytała:
– O co chodzi, Neville? Masz problem? – zdziwiła się pamiętając jego rozkład zajęć z poszczególnymi osobami. Chłopak przejechał wzrokiem dokoła siebie i natrafiając na stół Puchonów nagle się zatrzymał i posłał w tamtą stronę wymuszony uśmiech. Gryfonka od razu skierowała tam wzrok i ujrzała wpatrującą się w Neville'a, jak w obrazek Hannę Abott.
– To słodkie – stwierdziła nie dostrzegając żadnego 'problemu'.
– Mam zielarstwo z nią i z Luną – rzucił tylko krótko patrząc na nią znacząco. Wtedy Hermiona przypomniała sobie, że Longbottom niedługo przed Bitwą o Hogwart był iście zauroczony panną Lovegood, choć na co dzień nie dawał żadnych oznaków, po których dałoby się to wywnioskować. Wydawało jej się, że oboje traktują się jak bliskich przyjaciół, ale...przecież ona i Ron na początku też się tylko przyjaźnili. Na wspomnienie o chłopaku jej nozdrza się nieco rozszerzyły i szybko wróciła myślami do miłosnych problemów Neville'a.
– Przeszkadza jej to, że podobasz się Hannie?
– No właśnie nie – chłopak wydawał się być zawiedziony. – Lunie nic nie przeszkadza, ale mnie tak. Od dawna mi się podoba i w gabinecie McGonagall, gdy nas przydzielono do zielarstwa razem, pomyślałem sobie, że to będzie dobry sposób na zbliżenie się do niej. Wiesz, spędzalibyśmy dodatkowo więcej czasu razem. Ale ciężko jest mi podbijać do niej, gdy Hanna na każdym kroku wiesza mi się na ramieniu. Nie zrozum mnie źle, lubię ją, ale...eh, nie wiem już, co mam robić. To wszystko na marne, bo Luna zdaje się i tak niczego nie dostrzegać.
– Wierz mi, Luna dostrzega więcej niż ci się wydaje – Hermiona uśmiechnęła się szeroko do niego, gdy spojrzał na nią zrezygnowany z ukosa. – Tylko się nie poddawaj. Nie przestawaj próbować, a opłaci ci się to. A gdybyś potrzebował jakiejś rady, wiesz, gdzie mnie znaleźć – szatynka poklepała bruneta po ramieniu zapalając w nim iskierkę nadziei i chwytając w rękę dwa grzybowe paszteciki udała się w stronę wyjścia, a stamtąd do damskiej toalety.––––––––––––––––––
– Ile będziesz jeszcze jadł, Zabini? – warknął zirytowany Malfoy widząc, jak jego przyjaciel pochłania kolejną porcję płatków z mlekiem.
– Wybacz, stary – Blaise przełknął mleko – ale wczoraj wieczorem nic nie zjadłem, a teraz mój żołądek musi to nadrobić. Poza tym, śpieszno ci gdzieś? Chyba nie na transmutację z McSztywną?
– Po prostu nie mam ochoty dłużej siedzieć w tej sali. Jestem dziś wyjątkowo drażliwy i każdy odgłos chrupania czy przeżuwania przyprawia mnie o gorączkę – burknął chowając twarz w dłoniach.
– Dzień jak co dzień – prychnął pod nosem Zabini.
– Tak bardzo nie mogę się doczekać końca tego tygodnia – jęknął blondyn nie chcąc wspominać nawet o tym, że dziś czeka go kolejne miłe spotkanko z panną WszystkoWiemIJestemMądrzejszaOdCiebie Granger.
– Z kim będziesz prowadził zajęcia w następnym?
– Z Zachariaszem Smithem, eliksiry.
– O cholera, to nie wyczekiwałbym tego tak na twoim miejscu – zaśmiał się czarnoskóry.
– On przynajmniej nie jest nią – dorzucił Draco, ale Zabini już nic więcej nie powiedział na ten temat.————
Hermionie dosyć miło minął ten dzień zważając na to, że mając godzinne okienko poszła odwiedzić Hagrida.
– Co tam u ciebie słychać, Hermiono? Ostatnio żeśmy się widzieli jakoś pod koniec poprzedniego miesiąca, o kurka, chyba dużo roboty macie w tym roku, co?
Szatynka westchnęła.
– Nauki jest niemało, do tego jeszcze te dodatkowe lekcje, które prowadzimy...
– No właśnie, opowiedz mi jak tam sobie radzisz. Lunie idzie tak zgrabnie w nauczaniu mojego przedmiotu, że aż sam z chęcią przychodzę – zaczął radować się Hagrid. – Czym ty się zajmujesz?
– Obroną przed czarną magią i zaklęciami – odpowiedziała.
– No to nieźle, coś co lubisz chyba? Ale w czym problem? Za dużo tego masz, tak?
– Nie o to chodzi. Malfoy mi towarzyszy na zaklęciach i ja po prostu tracę przy nim wszelką cierpliwość – półolbrzym od razu spoważniał.
– O cholibka, to ci się trafiło, ja pierdykam.
– Nie jest łatwo, nie możemy się ze sobą dogadać, a najgorsze jest to, że ja w ogóle nie potrafię się do niego przekonać.
– Malfoy to trudny charakter, nie dziwię Ci się. Mam tylko nadzieję, że nie pozwalasz mu z siebie drwić, Hermiono, bo-
– Oh, nie Hagridzie, on nawet nie próbuje mi dokuczać tak, jak kiedyś. W ogóle zachowuje się jakoś inaczej, nie wywyższa się i jest spokojny, ale-
– Zmądrzał.
–...eh, polemizowałabym, ale zmienił swoje postępowanie. Lecz mimo wszystko wciąż nie potrafię na niego spojrzeć przez inny pryzmat niż taki, jaki wyrobił sobie przez te wszystkie lata. Ludzie mówią, że czarodzieje, którzy walczyli po dobrej stronie powinni teraz dawać szansę tym, którzy popełnili błędy i ja się oczywiście z tym zgadzam, tylko że w praktyce to jest o wiele trudniejsze niż w teorii – Hermiona skończyła opowiadać i westchnęła. Trochę się rozgadała gestykulując przy tym mocno, ale musiała to z siebie wyrzucić. Po raz kolejny.
– No tak, do niego pewnie już nigdy nie zyskasz zaufania i według mnie zbyt wiele oczekujesz. To nie stanie się tak szybko, jak byś chciała. Nie zostaniecie od razu znajomymi, ale może przynajmniej będziesz mogła z nim normalnie porozmawiać, jeśli się bardzo postarasz. Chcesz mu dać drugą szansę? Nie próbuj na siłę go polubić czy zrozumieć, obserwuj. Traktuj go z rezerwą, ale tak, by móc dostrzec czy rzeczywiście na nią zasługuje i czy choć trochę się zmienił. Daj mu czas, być może się wykaże i zmienisz do niego swoje nastawienie.
Hermiona zmarszczyła brwi. Słowa przyjaciela nakłoniły ją do refleksji.
– Naprawdę twierdzisz, że mógł się zmienić?
– Wierzę, a to duża różnica.————
Dziewczyna do końca lekcji i obiadu miała w głowie tylko rozmowę z Hagridem. Kto by pomyślał, że mężczyzna może udzielić jej tak przydatnych rad? Potem wróciła do swojego dormitorium, aby odrobić tyle prac domowych, ile była w stanie i przygotować się na zajęcia. Po szybkim prysznicu i uczesaniu się stwierdziła, że jest (chyba) gotowa i może iść. W rzeczywistości wcale nie czuła się gotowa na spotkanie z blondynem, ponieważ po tym wszystkim, co sobie powiedzieli i co inni jej o nim opowiedzieli, nie wiedziała jak ma się zachować. A dlaczego ona się tym w ogóle przejmuje? Zrobi tak, jak doradził jej Hagrid i wszystko będzie poukładane. Przeprowadzą tę lekcję i rozejdą się w swoje strony.
–––––––––––––––––
Gdy Draco wszedł do klasy nikogo w niej jeszcze nie było. Odetchnął z ulgą. Wiedział, że tak czy inaczej ona tam przyjdzie, ale twierdził, że im później się skonfrontują tym lepiej. Właściwie to popełnił głupotę. Mógł przyjść dosłownie sekundę przed czasem, wtedy nie byłby narażony na jakiekolwiek odzywki z jej strony, a tak ona może tu zaraz przyjść i kto wie o co tym razem zacznie się żalić.
– Panie Malfoy – Draco aż podskoczył, gdy z zamyślenia gwałtownie wyrwał go profesor Flitwick. Cholera, nawet go nie zauważył wchodząc tu. Ciekawe dlaczego.
– Proszę mi wybaczyć, nie miałem zamiaru pana przestraszyć.
– Wszystko w porządku, profesorze.
– Po prostu nadarzyła się świetna okazja, by porozmawiać, co chciałem już dawno zrobić – oznajmił karzeł, co nieco zaniepokoiło blondyna. Czyżby robił coś źle? A może chce go jakoś sprawdzić?
– Radzicie sobie nieźle z panną Granger, choć zauważyłem, że pomiędzy innymi uczniami na lekcjach istnieje większa nić komunikacji–
– Staramy się, jak możemy, profesorze.
–..co jest oczywiście zrozumiałe w waszych okolicznościach, dlatego jestem jak na razie zadowolony. Ale nie o tym chciałem z tobą pomówić. Powiedz mi, jak się miewa twoja matka? – tego Dracon totalnie się nie spodziewał. Pytanie Flitwicka zbiło go trochę z tropu, ale szybko odpowiedział:
– Dobrze...dlaczego pan profesor pyta?
– Ah, tak się składa, że to mnie twoja matka, nie wiem czy wiesz, poprosiła bym przekonał dyrektor McGonagall, aby z powrotem przyjęła cię do szkoły. Powiedzmy, że byłem jej winien przyjacielską przysługę jeszcze zza dawnych lat, ale ostatnimi czasy się nie odzywała, stąd moje pytanie – wyjaśnił profesor, co jednak zrobiło chłopakowi jeszcze większą papkę z mózgu. Jego matka znała się bliżej z Flitwickiem? Dlaczego nigdy nie miał o tym pojęcia? Dziwnie się z tym czuł.
– Naprawdę profesor to zrobił?
– Tak, Draco, sądzę, iż każdy zasługuje na drugą szansę. Nie powinieneś być taki zdziwiony. To właściwie dzięki twojej matce tu jesteś, ona by zrobiła dla ciebie wszystko.
– Wiem – odparł. – Ja dla niej również.
– Cieszę się, że to doceniasz. I chciałbym, żebyś życzył jej zdrowia ode mnie, gdy następnym razem wyślesz jej list, byłbym bardzo wdzięczny.
– Zrobię to – Flitwick jedynie skinął głową i poczłapał do tyłu na miejsce, z którego zazwyczaj obserwował poczynania młodego Malfoy'a i Hermiony Granger, która swoją drogą stała przez cały czas pod drzwiami do klasy i, klnąc się za to, wszystko słyszała.
![](https://img.wattpad.com/cover/77902958-288-k438477.jpg)
CZYTASZ
unsteady | malfoy x granger
FanficHermiona Granger niedawno pozbierała się po utracie swego najlepszego przyjaciela Ronalda Weasley'a, który zginął jako bohater w Bitwie o Hogwart. Niedługo po tym Harry Potter popełnia samobójstwo przytłoczony poczuciem winy, jakie spadło na jego ba...