[12]

296 11 2
                                        

W sobotę, następnego dnia, organizowany był wypad do Hogsmeade dla wszystkich uczniów powyżej trzynastu lat oraz gości, którzy zatrzymali się na weekend w Hogwarcie. Hermiona słyszała w Pokoju Wspólnym, że wczoraj pojawiła się Pansy Parkinson i chyba nawet zatrzymała się na dłużej. Ta informacja nie zrobiła na niej wrażenia, jako iż Ślizgoni przestali być jej zmartwieniem. Nie miała zamiaru zaprzątać sobie niepotrzebnie myśli osobami, które nie są tego warte. Jej główna uwaga skupiała się na Ginny. Hermiona chciała dorwać ją jeszcze przed wyjściem do Hogsmeade, ponieważ wiedziała, że tam będą trzymać się w grupie, a musiała z nią porozmawiać w cztery oczy. Musiała wysłuchać pełnej relacji dotyczącej jej stanu i podjętych decyzji. Akurat swoje dormitorium miała wolne, dlatego to właśnie tam udały się na rozmowę. Siedziały na łóżku bez słowa, patrząc się na siebie przez chwilę. Granger zainicjowała tę pogawędkę, dlatego Weasleyówna czekała aż ona pierwsza się odezwie.
– Więc, Ginny? Jest coś więcej na temat twojego nagłego powrotu do szkoły, co masz mi do powiedzenia?
– Nie wiem od czego zacząć – mruknęła naciągając rękawy bluzki na dłonie.
– Chciałabym, żebyś wyznała, co ci leżało bądź wciąż leży na sercu. Od dłuższego czasu byłaś zamknięta w sobie do tego stopnia, że nie wierzyłam, iż uda ci się tak szybko wyjść z załamania – przyznała Hermiona.
– Ah, widzisz, ja sama nie potrafię dokładnie sprecyzować, co działo się w mojej własnej głowie, wiem tylko, że było ze mną źle, bardzo źle, a do tego byłam święcie przekonana, że pobyt w Hogwarcie tylko mnie dobije i wewnętrznie zniszczy. Dopóki nie wyjechałaś zostawiając mnie samą ze swoimi myślami i koszmarami – widząc reakcję przyjaciółki szybko dodała – Nie, nie. To nie jest oskarżenie, bo twój wyjazd miał ogromny wpływ na to, co się stało później. Kiedy już nie miałam cię przy swoim boku, ignorując wszelkie próby mojej rodziny, stwierdziłam, że zostałam sama. Przez chwilę byłam naprawdę przerażona tym faktem, ale rozmyślałam nad nim w nocy i doszłam do wniosku, że to mi się nie zgadza. Nie to podpowiadało mi serce, choć rozum płatał różne figle. Być może to Gryfońska natura przebiła się przez skorupę dając o sobie znać. Zaczęłam analizować wszystko po kolei i rzeczywiście miałam rację. Ponieważ cały problem tkwił we mnie i to była moja wina, że czułam się tak samotnie. Wiedziałam, że na pewne rzeczy nie miałam wpływu – powiedziała mając na myśli oczywiście utratę bliskich – jednak wiele miałam jeszcze przed sobą, a zmarnowany przez depresję czas powinnam była poświęcić rodzinie, która mi pozostała, i która pomimo, że także przeżywała na swój sposób żałobę, przez cały czas wychodziła ze skóry, by pomóc mi. Starali się, a ja tego nie zauważałam. I wtedy poczułam, że postępuje wobec nich okropnie i że nie jest to godne córki Weasley'ów. Następnego dnia po raz pierwszy od dawna zeszłam na śniadanie. Nawet nie wyobrażasz sobie ich min, Hermiono – uśmiechnęła się na to wspomnienie. – Niewiele rozmawialiśmy przy stole, George rzucił paroma żartami na rozluźnienie atmosfery, a po zjedzeniu ponownie zaszyłam się w swojej norze myśląc o tym, co poszło nie tak. Rodzinka chyba się namawiała, tam na dole, co zrobić w takiej sytuacji i wysłali biednego Billa do mnie. Przyszedł i nie wiedział, jak zacząć. Ale kiedy już otworzyłam się przed nim, to, co mi powiedział było chyba najbardziej wartościowymi  słowami, jakie usłyszałam w swoim życiu. Dostałam przysłowiowego kopa od brata i cóż, potem było już tylko lepiej. Kiedy któregoś razu przy obiedzie mama poruszyła temat przyszłości, a ja już wtedy wiedziałam, że chcę przyjechać 30 października do Hogwartu, zapaliła się we mnie jakaś mała, szaleńcza myśl o powrocie. Dalszą historię już znasz, nie każ mi proszę opowiadać więcej. Nie zdążę się umalować – zażartowała na koniec, by ostudzić nieco to napięcie wywołane przez jej własne słowa, i Hermiona parsknęła pod nosem kręcąc głową.
– Niech będzie. Usłyszałam już wystarczająco i myślę, że rozumiem, chociaż uważam, że w żadnym wypadku nie możesz winić się za to, jak się czujesz. I chcę, żebyś wiedziała, że z każdym, nawet najmniejszym problemem możesz przyjść do mnie, a ja ci pomogę go rozwiązać.
– Zadania domowe też?
Niespodziewanie miękka poduszka uderzyła w głowę rudowłosej. – Oh nie, Hermiono. Nie zaczynaj ze mną, wiesz, że zawsze z tobą wygrywałam w bitwie na poduszki – ostrzegła szatynkę.
– Przekonajmy się czy wciąż jesteś taka dobra.

unsteady | malfoy x granger Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz