[5]

885 36 4
                                        

Pierwszy tydzień w Hogwarcie minął im bardzo szybko. Nauczyciele pomimo okoliczności raczej nie starali się ich oszczędzać i zadawali im od początku masę prac domowych pod pretekstem odpowiedniego przygotowania ich do Owutemów. Hermiona naprawdę nie wyobrażała sobie, jak wszyscy połączą zwykłe zajęcia i obowiązki z tymi dodatkowymi. Nauczyciele będą chyba musieli wtedy trochę spasować i zrozumieć, że w tym roku będzie się stawiać na praktykę, a nie tylko na teorię. Kończyła właśnie zadanie na numerologię, którą parę lat temu wybrała zamiast wróżbiatstwa. Hermiona chciała uwinąć się z tym jak najszybciej, ponieważ o 19:30 miała odbyć godzinny patrol z Blaisem Zabinim, a musiała jeszcze znaleźć czas, by się szybko przed nim umyć. Nie widziało jej się spędzać czas ze Ślizgonem, ale był to jej obowiązek, więc będzie musiała jakoś wytrzymać.
– Jeszcze ślęczysz nad swoimi zadaniami? – usłyszała zawiedziony głos Seamusa za sobą. – A miałem nadzieję, że podpowiesz mi, jak zabrać się do eseju z eliksirów – westchnął.
– Przykro mi Seamus, ale muszę jeszcze dzisiaj iść na patrol z Zabinim, więc po pierwsze nie mam czasu, a po drugie nie mam humoru, także będziesz musiał poradzić sobie sam – odparła siląc się na neutralny ton. Tak naprawdę w środku gotowała się ze złości. Co oni sobie myślą, że będą ją wykorzystywać jako swoją służkę do robienia zadań domowych? Bycie miłym i pomaganie przyjaciołom to co innego, ale szatynka nie miała zamiaru dawać się wykorzystywać. Pozwalała na to przez ostatnie 6 lat.  Po wypisaniu ostatnich przykładów poderwała się z miejsca i energicznym krokiem udała się do dormitorium. Oby gorący prysznic ostudził w niej emocje, bo jeśli nie, to nie wie, jak przeżyje ten patrol.

—————

– Cholera Malfoy, zaraz się spóźnię! Mam patrol z Granger, to nie jest najlepszy moment – syknął Zabini, gdy jego przyjaciel nalał mu do szklanki alkohol. – Poza tym jest środek tygodnia, odpuściłbyś sobie – westchnął po chwili spokojniej.
– Daj spokój, nikomu jeszcze nie zaszkodziło trochę Ognistej. To jest minimalna ilość, no zobacz – Dracon pomachał mu przed oczami szklanką. – Sądzę, że potrzebujesz czegoś na rozgrzanie przed całą godziną spędzoną z najsztywniejszą osobą w tej szkole – blondyn uśmiechnął się najbardziej przekonująco, jak mógł, a Blaise przewrócił oczami.
– Niech ci będzie – i wypił zawartość szklanki do dna. – Dobra, spadam już, bo Gryfoneczka będzie się pruć.
I miał rację. Hermiona czekała w wyznaczonym miejscu na niego z obrażoną miną dobre siedem minut. Nie dość, że Ślizgon to jeszcze się spóźnia, prychnęła w myślach i kiedy chłopak w końcu się zjawił obrzuciła go nieprzyjemnym wzrokiem.
– Wybacz, Granger. Coś mnie...zatrzymało.
– Mhm, świetnie. Teraz chodźmy.
Zabini z przykrością musiał stwierdzić, że rzeczywiście przez pierwsze dziesięć minut było ciężko. Nuda bardzo mu doskwierała, a poczucie, że przez ten długi okres czasu stracił mowę, kazało mu się odezwać do dziewczyny.
– Hm, Granger nie sądzisz, że powinniśmy teraz pójść na drugie piętro? Tam dzieciaki zawsze lubią się kręcić – wypalił pierwsze, co mu przyszło na myśl.
– Nie mów, że dzieciaki, bo każdy dobrze wie, kto naprawdę tam grasuje – odrzekła zgodnie z faktem, iż drugie piętro było zaraz po lochach najczęstszym miejscem do urządzania imprez oraz różnorakich spotkań towarzyskich. Szatynka postarała się, by zabrzmiało to gburowato, jednak Blaise ku jej zdziwieniu się zaśmiał.
– Masz rację, to może jednak zawróćmy, bo będzie, że wsypałem kolegów – zażartował udając, że się cofa. Na twarzy Hermiony pojawił się cień uśmiechu.
– Nie wybaczyliby ci tego do końca roku szkolnego – mruknęła pod nosem.
– A jakże, musiałbym się sam wpraszać na imprezy. Całe szczęście, że jednak nikt dzisiaj nic nie organizuje.
– A może organizuje, tylko ty o tym nie wiesz? – odgryzła się Gryfonka.
– Ja miałbym nie wiedzieć, że gdzieś w Hogwarcie nielegalnie urządza się balangi? Niemożliwe – uniósł brwi z uśmiechem.
– Mimo wszystko i tak tam pójdziemy – Hermiona była nieugięta.
– No dobra, ale to na ciebie pójdzie, jeśli kogoś spotkamy po drodze.
– Oh, ale to t y mi podsunąłeś pomysł sprawdzenia drugiego piętra – dziewczyna uśmiechnęła się złośliwie, jednak w jej czekoladowych oczach tańczyły iskierki rozbawienia.
– Kurde, Granger nie wiedziałem, że umiesz się droczyć – powiedział z uznaniem czarnoskóry.
– Wiem, że bycie opryskliwym i wrednym należy do cech Slytherinu, ale..
– Woah, przystopuj z tymi pociskami! – zaśmiał się Blaise zasłaniając aktorsko swoje ciało dłońmi. – Bo jeszcze mnie naprawdę zranisz.
– Raczej w to wątpię.

Zarówno Blaise jak i Hermiona wrócili z patrolu w o dziwo dobrym humorze. Żadne z nich nie spodziewało się, że mogą się dogadać. Przez całą drogą rozmawiali, z początku trochę nieśmiało i z dystansem, który pod koniec nieco się zmniejszył. Zabini nie był takim przygłupem, na jakiego wyglądał, dlatego dało się z nim nawiązać w miarę normalną konwersację. Blaise wchodząc do Pokoju Wspólnego Ślizgonów nie spodziewał się zobaczyć tam wciąż siedzącego w fotelu ze szklanką Ognistej Whiskey Dracona.
– Malfoy, a ty jeszcze tu? Zwariowałeś dziś do reszty z tym piciem.
– Jak było na stypie? – blondyn uśmiechnął się złośliwie ignorując poprzednią wypowiedź czarnoskórego.
– A powiem ci, że dobrze. Być może nie uwierzysz, ale serio nie było tragedii. Granger ma gadane – odpowiedział mu, co spowodowało, że brwi chłopaka automatycznie powędrowały wysoko w górę. – Mówię poważnie, trochę z nią rozmawiałem i na początku była wrogo nastawiona, ale...
– Jak ty to robisz?
– Co?
– Tak dobrze dogadujesz się z wszystkimi, odzyskujesz ich zaufanie. Naucz mnie tego – Blaise zaśmiał się i wstał klepiąc przyjaciela w ramię. Widział, że chłopak jest lekko wstawiony, przez co może się  za chwilę zrobić zbyt wylewny, a tego wolał uniknąć.
– To trzeba mieć po prostu tak zajebistą osobowość, jak ja. Tego się nie wyuczysz. No, a teraz idziemy do łóżka.


Dwa dni później, w piątek, gdy Hermiona miała właśnie lekcję zaklęć z Krukonami, specjalnie usiadła w ławce z Luną, aby poinformować ją o tym, co się stało. Gryfonka zdążyła już zwierzyć się kilku osobom w tym Nevillowi, ale niczego bardziej nie potrzebowała niż kobiecego spojrzenia na tę sprawę. Luna była jedyną opcją.
– Więc mówisz, że patrol się udał? – dopytywała cichutkim głosem, by nie zakłócać lekcji.
– Uh, można tak to uznać. Powiedzmy, że po prostu moja własna intuicja mnie lekko zawiodła. Zabini był w rzeczywistości inny niż go sobie wyobrażałam.
– Tak, to prawda. Czasami kreujemy w swoich głowach zupełnie fałszywy obraz czegoś lub kogoś, a następnie zostajemy zaskoczeni, nierzadko negatywnie. Ale, jak mniemam, w tym przypadku to było raczej pozytywne zaskoczenie? – blondwłosa spojrzała na nią swoim filozoficznym wzrokiem.
– Raczej tak. Trochę pogadaliśmy, a nawet pożartowaliśmy. Cóż, jest on chyba jedyną tak towarzyską osobą z innego domu, z którą muszę dzielić patrole.
– Więc przynajmniej nie będziesz się nudzić. Mam nadzieję, że i na  naszych wspólnych lekcjach będzie tak dobrze – Hermiona jedynie uśmiechnęła się w odpowiedzi i wróciła do słuchania wywodu profesora Flitwicka. Była w stanie stwierdzić, iż ze Ślizgonem można by było w nawet miły sposób spędzić ten czas warsztatów. Jednak jej życiowe szczęście sprawiło, że ona nie natrafiła na niego, tylko na zupełne przeciwieństwo. Osobę, do której bez tracenia nerwów odezwać się nie dało.

unsteady | malfoy x granger Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz