Nazajutrz ani Yoongi, ani Taehyung nie mówili za dużo. Minęli się rano w kuchni mówiąc rutynowe, bezuczuciowe "dzień dobry" i każdy z nich ruszył w swoją stronę. Zadziwiające, jak ich relacja się zmieniła. Jeszcze kilkanaście godzin temu rozmawiali jak starszy znajomi po latach, a teraz... jakby kompletnie się nie znali. Nie żeby to wszystko było winą bruneta, ponieważ Kim również siedział cicho jak mysz. Mimo, że Min nie uważał, że ten mógłby się mu narzucać, on i tak stał przy swoim. Z reszta, co mógłby powiedzieć, gdy widział go przez trzy sekundy, zanim trzasnął drzwiami, i wsiadł do samochodu, przy okazji witając się z siedzącym za kierownicą Jungkookiem.
Może i tak, Taehyung podglądał co robi jego szef poza murami domu, ale to nie było nic złego! On tylko patrzył obserwowal życie ludzi na ulicy. W innym pokoju. Przez wizjer. W drzwiach.
Szczerze powiedziawszy czuł się trochę dziwnie. Otworzył się tak jak dla nikogo innego, a otrzymał w zamian nic nieznaczące "przepraszam" i zero informacji o rozmówcy. Trochę nie fair nie prawdaż? No cóż - pomyślał, kręcąc nosem na prawo i lewo - przynajmniej oni mnie słuchają - spojrzał, na usadzone dookoła stołu maskotki. Nowi przyjaciele, zajebista sprawa, nie przerywają jak mówisz, zawsze słuchają, jak wiedzą, że pytasz o coś naprawdę głupiego nawet nie skomentują. Takich to ze świecą szukać. Te maskotki zbyt przypominały Yoongiego w roli ojca. Nie mówił nic a nic, robił jeszcze większe nic.
— I gdzie my wylądowaliśmy chłopaki co — powiedział smętnie, wpatrując się w zabawki, nie zwracajac uwagi na lecąca w tle bajkę na jego laptopie — Nawet Pani tego domu nas nie uraczyła swoją obecnością — mówił dalej, wyczekując aż krolowa imprezy wróci z toalety — Ale chyba nie możemy jej mieć tego za złe — dodał, przepinając spinki tak by nie ciągnęły włosów. Miał ich cały tuzin na nich.
Z korytarza dobiegł szmer, trzask, uderzenie, jakiś huk, znów szmer i nagle pomalowane od środka na fioletowo drzwi stanęły otworem, a w nich?
— BU! HAHAHAHA przestraszyłam ciem? — roześmiała sie czterolatka. Od stó do głowy miała na sobie brokat, w zasadzie jak codzień, jednakże dziś czarne pukle zdobyła także korona.
Dawno wyczekiwane, obiecane jej przez opiekuna przyjęcie z herbatką rozpoczęło się punktualnie o dwunastej. Uczestniczył Pan miś, Pani syrenka oraz Taehyung, czyli praktycznie każdy z zaproszonych gości stawił się na czas. Youjin nie przejęła się zbytnio nieobecnością taty, liczył się mini torcik oraz lizaki, które leżały przed nią na stole. Z uśmiechem na twarzy zasiadła na swoim miejscu, trzęsąc uroczo rączkami.
— Teraz czas na ciastka, plawda?
— Nie wiem aniołku, to twoje przyjęcie — mruknął Kim, spoglądając na roześmianego przedszkolaka — Ale Pan Miś mówił mi, że jest bardzo, ale to bardzo głodny — dodał, przenosząc wzrok na grubego pluszaka z czarnym jak węgielek noskiem — I ja też...
— To oznacza porę na tort!! — zaklaskała szybciutko — Ja chcem ten kawałek — wstała trochę chwiejnie, zaraz wskazując palcem cześć, gdzie znajdowało się najwięcej czekolady. Generalnie to uwielbienie do wyrobów czekoladopodobnych, to rzecz która charakteryzowala każdego z Minow. Youjin nie była inna - A dla Pani Syrenki nic bo ona je glony - powiedziała z powagą w głosie.
CZYTASZ
full time nanny || taegi
Fanfiction• Gdzie Taehyung dostaje pracę całodobowej niani małej czterolatki, oraz dwudziesto cztero letniego Mina • " - czasami zastanawiam się czy wynająłeś mnie bym pomógł Ci z dzieckiem, czy abyś mógł się na mnie wyżywać -wynająłem Cię bo czułem się sam" ...