Rozdział 3 - Wszystko, co dobre, musi się skończyć

5 0 0
                                    

Wiktoria siedziała na ławce na końcu szkolnego korytarza i przepisywała zadanie z fizyki. Wiedziała, że zostało jej mało czasu, ale gdyby nauczyciel sprawdzał pracę domową, chciałaby zmieścić się gdzieś pomiędzy trójką plus a czwórką minus. Po obudzeniu się z wczorajszego koszmaru miała wrażenie, że cała jej rozmowa z Tatianą również była snem. Przeczucie to nie opuszczało jej nawet teraz i sprawiało, że serce czternastolatki przepełniała ulga.

Zadzwonił dzwonek.

Wszyscy stali już pod klasą, a nieliczne osoby powtarzały po cichu ostatni temat. Wielkie było więc zdziwienie gimnazjalistów, gdy zamiast starego fizyka ze starą, rozlatującą się teczką ujrzeli dwie młode kobiety i panią wicedyrektor.

-Dzieci – zwróciła się do klasy jasnowłosa trzydziestolatka przy tuszy. – Te panie opowiedzą Wam dziś o tym, jak należy postępować w kontakcie z terrorystą. Mam nadzieję, że będziecie się zachowywać przyzwoicie i nie narobicie naszej szkole wstydu.

-Jak postępować? – parsknęła Natalia. – To proste, Wiktoria na przykład pewnie obroniłaby go przed jakimiś młodymi patriotami i od razu dała się zaliczyć.

Uczennica posłała jej wściekłe spojrzenie, a nastolatkowi wybuchli śmiechem.

-Olej ich – szepnęła Danka.

W sali czternastolatkowie zajęli miejsca i od razu ucieszyli się, że nie będą musieli słuchać o elektrostatyce. Temat terroryzmu wydawał im się bardziej „na czasie". Część osób wyjęła telefony i przystąpiła do grania na nich, wiedząc, iż ta lekcja okaże się prawdopodobnie dość luźna. Inna grupa zgłaszała się nieustannie, aby podzielić się najnowszymi wiadomościami o zamachu w centrum handlowym. Znaczna liczba uczniów całkowicie zignorowała obecność pań i prowadziła ze sobą nawzajem luźne konwersacje.

-Okej, moi mili – powiedziała wysoka, zielonooka przybyła. – Może zaczniemy od przyswojenia pewnej wiedzy. Potem odegramy małą scenkę, w której każdy z Was będzie mógł się wcielić w terrorystę lub ofiarę.

Klasa przewróciła oczami na „przyswojenia pewnej wiedzy" i okazała wyraźne podniecenie na „wcielić w terrorystę".

Druga z kobiet sprawiała wrażenie zagubionej i przerażonej bandą wrzeszczących bachorów. Trzymała się wyraźnie na dystans i tylko podawała swojej koleżance zdjęcia, o której ta prosiła. Nie odzywała się w ogóle.

-Ja nazywam się Miriam – rzekła odważniejsza. – Wyobraźcie sobie, że znajdujecie się w jednym pokoju z terrorystą. Co robicie?

Nikt już nie szydził z Wiktorii i jej pomocy okazanej Ukraince. Większość natomiast bardzo chętnie się zgłaszała i wymieniała coraz to zuchwalsze propozycję.

-Ja to bym tak takiemu jednemu z drugim przywalił w jaja, że nigdy więcej nawet nie zbliżyłby się do Polski – dało się słyszeć z tyłu.

-Zasmucę Wam – zaśmiała się Miriam. – Ale w sytuacji takiego zagrożenia trzeba całkowicie podporządkować się napastnikom. Nie możecie ryzykować zdenerwowaniem ich. To się zazwyczaj źle kończy.

Po sali rozeszło się uczucie rozczarowania.

-Wszystkie polecenia musicie wykonywać powoli, bez gwałtownych ruchów. Spróbujemy na przykładzie – zielonooka skinęła ręką na znak, aby druga kobieta podała jej chustę i zabawkowy pistolet. – Kto chciałby być terrorystą?

Wszelkie inne odgłosy zostały zagłuszone przez zbiorowe „ja!". Nawet grupkę rozmawiającą lub siedzącą w telefonach dało się na chwilę odciągnąć od swojego zajęcia.

Krwisty ŚwitWhere stories live. Discover now