Rozdział 7 - Noc, która zmieniła moje życie

4 0 0
                                    

Nadszedł wreszcie ten dzień. Ten długo wyczekiwany przez Wiktorię moment ogłoszenia, kto pójdzie na patriotyczny koncert.

Każdy, czy to Północ, czy to Zmierzch, otrzymał dokument przedstawiający swoje sprawowanie.

Dziewczyna nie mogła się już doczekać. W myślach poganiała rozdających nastolatków, a sama pragnęła podskakiwać z radości. Niestety, na jej dokumencie przy słowie „posłuszeństwo" znajdowało się marne dziesięć procent.

Powiedział im. Przeszło jej przez myśl. Powiedział, a oni nic mi nie zrobili. Nie mogą być więc tacy straszni.

Czternastolatka przeklinała się w myślach za incydent z samozwańczym wykonywaniem swojego pomysłu.

Szczęśliwie jej „pracę" oceniono na ponad dziewięćdziesiąt procent, a „wytrwałość" na zaledwie kilka punktów procentowych mniej.

Wiktoria odetchnęła z ulgą. Bardzo pragnęła w tej chwili porównać swoje wyniki z innymi, ale wiedziała, że to doprowadziłoby do zamieszania. Podeszła więc do Tatiany i szepnęła:

-Pokaż swoje.

Kuzynka, uśmiechnięta od ucha do ucha, zaprezentowała jej swój papier. Miała wszędzie maksymalną ilość punktów!

-A Noce są w dodatku oceniane bardziej surowo – dodała rozmówczyni.

-Zazdro...Jeszcze trochę i Cię awansują.

Do sali, w której teraz aż roiło się od członków Świtu prawie wszystkich stopni, weszła dziewczyna, której przemowę Wiktoria słyszała na swoim pierwszym spotkaniu z obecnymi towarzyszami. Rudowłosa wyciągnęła zza pleców listę i podniosłym tonem oznajmiła:

-Mam zaszczyt ogłosić, że część z Was uda się jeszcze tej nocy na patriotyczny koncert organizowany przez naszą organizację. Spójrzcie na swoje procenty. Wyliczcie z nich średnią. Północe, u których wynosi ona ponad pięćdziesiąt procent - idą. W przypadku Nocy musi to być sześćdziesiąt procent, Zmierzchów – siedemdziesiąt procent, Zachodów Słońca – osiemdziesiąt procent, a Południ – dziewięćdziesiąt procent. Od Dni wymagamy zaś idealnych wyników. Wschody Słońca, oczywiście, zawsze mogą iść.

Szczęściarze. Pomyślała Wiktoria.

Ku radości nastolatki, jej średnia wynosiła sześćdziesiąt pięć procent, a więc dostałaby się nawet, gdyby była Nocą. Tati spoglądała z wyższością na członków o jej stopniu.

Wkrótce całe towarzystwo rozeszło się. Wracanie wieczorem do domu nie należało do ulubionych czynności Wiktorii, ale było przyjemne, gdy obok niej szła kuzynka.

W domu dziewczyna zrobiła sobie szybko kanapki. Przygotowała też parę dla śpiącej już nad książkami siostry, aby nie zalała jej lawiną pytań po obudzeniu.

Zobaczywszy tonę papierów, prac domowych i lektur, Wiktoria uświadomiła sobie, że też powinna przyłożyć się do zadań szkolnych. Rzuciła okiem na zegarek – zostało kilka godzin do koncertu. Wyciągnęła więc swój zeszyt do polskiego i przeczytała w myślach polecenie: „Napisz list w imieniu przebywającej w domu Winicjusza Ligii do Aulusów. Twoja praca powinna liczyć od dwustu do trzystu słów".

Co. To. Jest.

Czternastolatka nie miała kompletnie pojęcia, o co w owym zadaniu chodzi. Choć planowała dokończyć czytanie „Quo vadis", to jednak praca na rzecz Świtu tak bardzo ją pochłonęła...

Spojrzała jeszcze raz na zegarek. Czasu było coraz mniej.

Nie zdążę przeczytać streszczenia i napisać tego wypracowania przed wyjściem na koncert, a jak zrobię pierwsze, a nie zrobię drugiego, to i tak zapomnę. Nie ma sensu. Zacznę pisać po powrocie. Stwierdziła w myślach Wiktoria.

Krwisty ŚwitWhere stories live. Discover now