Towarzystwo rówieśników dobrze ci zrobi.

284 20 2
                                    

- Czy ja...czy to możliwe, że uda mi się z tego wyleczyć? - zapytałam z lekką nadzieją w głosie.

Blondynka w odpowiedzi skinęła głową na tak. Byłam w szoku. Myślałam, że to mój koniec, a tu taka niespodzianka. Musiałam ochłonąć. Poprosiłam Camilę, bo tak miała na imię blondwłosa, o zostawienie mnie samej.

Pielęgniarka skierowała się w stronę drzwi, ale w ostatnim momencie odwróciła głowę w moją stronę.

- A, zapomniałabym. Doktor Davis kazał poinformować cię, że jak ci się polepszy będziesz musiała zmienić salę. - myślę, że to nie ze względu ma chorobę tylko dlatego, że jestem ''samotna''. Tak uważał każdy lekarz w tym szpitalu. W sumie nie mogłam się dziwić. Nikt mnie nie odwiedzał, nawet matka, ale jej towarzystwa nie potrzebowałam.

Kiwnęłam tylko głową na znak, że rozumiem.

Gdy Camila wyszła postanowiłam się zdrzemnąć.

xxx

Leżałam.

Leżałam, a ostre, szpitalne  światło oślepiało moje oczy. Choć były zamknięte, czułam jak przebija się przez powieki i rani mój wzrok.

Usłyszałam pukanie w framugę drzwi. Otworzyłam oczy i spostrzegłam doktora Davisa stojącego z Camilą w drzwiach. Uniosłam się na rękach, a moja twarz przybrała pytający wyraz. Davis i Camila nigdy nie chodzili nigdzie razem, chyba że była jakaś grubsza sprawa do wyjaśnienia.

- Rose - zaczęła niepewnie, ale stanowczo kobieta - mamy ci coś do powiedzenia...

- I pamiętaj, że to tylko twoja decyzja - dopowiedział doktor. Łoo jak tajemniczo.

- Mianowicie chodzi o to, że możesz dzielić salę z pewnym chłopakiem w podobnym wieku do ciebie.

- Uważamy również, że towarzystwo rówieśników dobrze ci zrobi. - dokończył Davis z nieśmiałym uśmiechem na twarzy.

Dziwnie się czułam. Moje zdanie było podzielone. Lubiłam samotność. Ta cisza i błogi spokój było najlepszym, co mnie spotkało tym przeklętym szpitalu, ale można się czasem zanudzić na śmierć. Zresztą nie zaszkodzi spróbować się z kimś dogadać. Ciekawa jestem jak ten facet zareaguje na to, że będzie dzielił ''pokój'' z dziewiętnastolatką z rakiem krwi.

- Skąd ten pomysł? - to pytanie było głupie. Bardzo głupie. Od dwóch miesięcy, lekarze bez przerwy  powtarzali mi, że muszę znaleźć  towarzystwo podczas pobytu w tym miejscu. Wtedy myślałam, że to bezsensu, bo niewiele życia mi zostało, ale to się zmieniło. Camila też mi mówiła, że jak mi się polepszy to zmienię salę... iii to było dziś rano.

- Nie sądzisz, że jesteś samotna? Odcięłaś się od społeczeństwa, a twoimi jedynymi przyjaciółmi jesteśmy my. - pokazał otwartą dłonią na siebie i pielęgniarkę.

- To Gotham. Tu są sami fałszywi ludzie. Wolę być odcięta od społeczeństwa, jak to pięknie nazwałeś, niż mieć ''przyjaciół'', którzy są z tobą tylko dla korzyści. Wiem to stąd, iż moja wspaniała mamusia jest wielką gwiazdą i ma pieniążki. - uśmiechnęłam się sarkastycznie wbijając wzrok w ścianę przede mną.

Camila i Jeff (ten lekarz) mieli wielkie zakłopotanie malujące się na ich twarzach. Nie powiem, bardzo bawiła mnie ta sytuacja, ale postanowiłam, że zamaskuję moją satysfakcję z owego powodu.

Po chwili ciszy odezwałam się.

- To kiedy się przenoszę?

Mam nadzieję, że to opowiadanie zbierze więcej czytelników, ale i tak cieszę się, że to czytacie.❤

Forget about me  | J.V |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz