(kocham ten tytuł hah)
- Nie, nie, nie, nie, nie, nie stójjjjj - cichy ciąg słów wydobywał się z moich ust. - Clarie proszęęę, nie wiem co mu powiedziałaś...
- Oj spokojnie Rose...napewno pamięta moje słowa, więc pewnie ci opowie. - zatrzepotała sztucznymi rzęsami.
Drzwi otworzyla nam blondwłosa kobieta w białym fartuchu lekarskim. To jakiś spisek na mnie, czy co?!
- Ty suko, chcę poczuć jak twoje kości się łamią, a z jelit zrobię bransoletki! - pociągnęłam Clarie za dość grube pasmo włosów, które ku mojemu jak i blondi zdziwieniu oderwało się. Słumiłam śmiech, ale uśmiechu nie dałam rady. Donośny pisk brunetki rozniósł się po korytarzach całego szpitala. Cisza. Teraz już nie wytrzymałam i wybuchłam głośnym śmiechem.
- Hahahahhahaha.
- Z czego rżysz?! Zniszczyłaś mi włosy!!!
- I tak byly sztuczne. Zamówić ci na Aliexpress? - śmiałam się dalej. Jej mina...ahh dla takich momentów warto żyć.
- Zabiję cię! - krzyknęła przez zęby i rzuciła się na mnie z pięściami. Zamknęłam oczy i byłam przygotowana na cios ze strony Clarie. Gdy przez dłuższą chwilę nic nie poczułam otworzyłam niepewnie oczy. Zobaczyłam zaciśniętą dłoń Davisa na nadgarstku Carver. Szarpała się, ale i tak to jej nic nie dawało. Pamiętam jak Jeff trzymał mnie, gdy wstrzykiwali mi jakąś mieszankę na uspokojenie i zmniejszenie bólu po operacji. Wypluwałam leki więc dostałam zastrzyk...siłą.
- Halooo, Rose? - dłoń blondynki przed moimi oczami wybudziła mnie z chwilowego zamyślenia.
- Weź te łapy! - prychnęłam
Cisza. Okej jak dla mnie może być.
Nie jednak za cicho.
- Ekhem... może przeprosisz? - zwróciłam wzrok na Clarie, podnosząc rękę z kębką jej włosów. - Upss... - powiedziałam i szybko wyrzuciłam jej kłaki za siebie. Śmieję się z tej całej sytuacji w duszy. Hah, jej miny nigdy nie zapomnę.
- Ja mam przepraszać?! JA? Żartujesz sobie ze mnie? Zaraz ci powyrywam te kudły z łba szm...
- OKEEEEJJJJ, już wystarczy Carver. Emmy, weź Rose do Valeski. Muszą się poznać... - potarł twarz dłonią.
To ostatnie zdanie dodał jakby...z nutą załamania. Ciekawe co pójdzie nie tak tym razem.
Z twoim szczęściem pewnie wszytsko, ale bądź optymistką! I tak nie masz nic do stracenia.
- Co? - wyszeptałam. Jestem pewna, że ktoś coś do mnie powiedział, ale odpowiedziała mi tylko cisza.
Wjechałam na salę z typowym dla mnie poker face'm. Pierwsze co rzuciłomi się w oczy to przerażony, rudowłosy chłopak, trzymający się za brzuch.
Łaaa patrz jakie bary. Bierz go.
- Ej! - krzyknęłam z lekkim oburzeniem.
- Rosallie! Uspokój się! - Emmy wrząsnęła na całe gardło. Ludzie kurwa to jest szpital do cholery. Warto czasem się uciszyć.
- Em, skarbie. - w porównaniu do personelu szpitala POWIEDZIAŁAM przesłodzonym głosikiem. - zamknij mordę, gdy nikt cię nie pyta.
Co tak chamsko Rosieee?
Nie wiem kim jesteś, ale wyjdź z mojej głowy. Żegnam.
Gdy skończyłam, krótką konwersacje z czymś w moim mózgu spojrzałam na blondynkę. Stała przy chłopaku ewidentnie nie wiedząc co robić. Jego bandaż owinięty wokół brzucha był przesiąkniety krwią.