Piękna i Bestia (Grell x Sebastian)

93 10 6
                                    

Ostatnie, ostre promyki słońca tańczyły jeszcze chwilę powolnego walca w gąszczu bordowego dywanu, a niebo zalało się jasnym złotem i głębokim, pięknym różem, upajając swym pięknem.

-Doprawdy, nie pamiętam kiedy pan był tak zadowolony- stwierdził William z nikłym uśmiechem, pilnując by stół został nakryty należycie.

-Ja też, a sprawił to zwykły chłopak ze wsi- zachichotał srebrny świecznik, patrząc jak na białym obrusie pojawiają się wspaniale pachnące gałązki sosny, obowiązane grubą, rubinową wstęgą.

,,Chłopak ze wsi" właśnie pomstował na bezczynność i brak jakichkolwiek ciekawych zajęć, które mogłyby sprowadzić jego myśli z dawno nieuczęszczanych ścieżek, na bardziej przyjemnie, bezpieczniejsze dróżki. Denerwowała go niewiedza, dotycząca matki, albo inaczej: niepokoiła do tego stopnia, że pragnął gorąco wsiąść na konia nawet i w tej chwili, by pognać do jej domu. Pozostawał jednakże jego gospodarz, potwór którego nauczył się widzieć jako człowieka, osobę skrzywdzoną i ludzką, mającą swoje problemy, słabości. Brzmiało to wręcz absurdalnie, ale bestia była bardziej cywilizowana niż ci wszyscy ludzie w jego wiosce. Grell nauczył się dostrzegać w nim coś więcej niż pozbawione serca monstrum, był jego przyjacielem, jedynym jakiego miał. Zrouzumiał też, że gospodarz przejawia się inteliegencją, a co za tym idzie wyrafinowanym poczuciem humoru (czasami nieco cynicznym), ale jednak doceniał je, tak samo jak jego dźwięczny śmiech. Lubił jego spokojny sposób bycia, tak odmienny niż ludzi z jego wioski, lubił rozmowy z nim, lubił patrzeć jak marszczy brwi i nos, zastanawiając się nad czymś głęboko, lubił jego głos, przyjemnie ciepły i niski, przywodzący na myśl dzwon kościelny. Nie wiedzieć czemu przed oczami młodzieńca pojawiła się Lady Red i jej piękna postać, skąpana w złotawym świetle. Jednak nie była ona w żadnym stopniu błyskotliwa, ani wrażliwa na sztukę, czy skora do rozpatrywania sensu poezji, a jej śmiech zwykle stanowił kokieteryjny chichot, mający zmylić potencjalne ofiary (kandydatów na męża). Matka była inna, na pewno nie piękna, miała mysie włosy i niezdrową, bladą skórę, ale jej uśmiech, iskrzący oczy był zdolny rozgonić największe chmury

i dlatego ojciec uciekł z nią, a nie żadną pannicą z bogatego domu.

***


Po skończonej kolacji Grell był na tyle rozleniwiony, że przymykał oczy, rozciągając się wygodnie w fotelu. Postanowili zjeść w ich ulubionym mniejszym saloniku, w którym wesoło trzaskał ogień.

-Umiesz śpiewać?- Gospodarz z zaciekawieniem spojrzał na rudzielca, który uśmiechnął się krzywo, jakby połknął nieco octu.

-Niestety, umiejętności śpiewackie, a raczej ich brak odziedziczyłem po ojcu- roześmiał się cicho, a potem dodał.- Lecz na skrzypcach grać umiem...

-Cóż, z chęcią posłuchałbym kolęd- stwierdził z rozmarzeniem pan zamku, poprawiając się w fotelu.

-Jeśli miałbym śpiewaka z chęcią wezmę instrument w dłoń- zapewnił Grell z ciepłym uśmiechem.

-Nie umiem śpiewać, nie uczyłem się.

-Nie musisz się tego uczyć, masz piękny głos, więc co ci szkodzi by raz na mą prośbę zaśpiewać?- Spytał Grell, szukając skrzypiec, które gdzieś widział.

Tak dawno nie miał instrumentu w dłoni i zapomniał jakie to wspaniałe uczucie, trzymać ten cud, móc chwycić smyczek i przesuwać nim po strunach by słodkie dźwięki kolędy zabrzmiały w saloniku.

-God rest ye merry gentlemen- głos popłynął tak czysto i wspaniałe, że Grellowi zabrakło dechu w piersiach, lecz szybko wrócił do swego instrumentu.

-Tego bym się nie spodziewał- westchnął William z ciepłym uśmiechem, a Ronald mu przytaknął.

-Skoro mamy Święta mam dla ciebie prezent- stwierdził gospodarz, kiedy magia pieśni opadła.

-To był dla mnie prezent, móc usłyszeć twój śpiew- Grell uśmiechnął się ciepło, a jego oczy przypominały teraz mech, były tak pięknie ciemne i łagodne, a ich spojrzenie przyjacielskie, przejmujące do głębi.

-Cóż, ten też powinien ci się spodobać, tylko muszę wiedzieć czy mi ufasz?- Spytał spokojnie gospodarz, choć nieco drżał.

Mógł w końcu nie zyskać zaufania od młodzieńca, a wtedy wszystko runęłoby jak domek z kart, a po ich przyjaźni zostały by szczątki, które trzeba byłoby cierpliwie stawiać od nowa i tego najbardziej się bał.

-Ufam.

Pan zamku zamarł, wpatrując się w tak ciepłe, szmaragdowe oczy, niezwykle spokojne i pełne ufności, której księżę dawno nie widział. Wyjął z kieszni szal.

-Będę musiał związać ci oczy- wyjaśnił, a Grell odwrócił się z łagodnym uśmiechem.

Zaufanie, został nim obdarzony pierwszy raz w życiu. Nigdy nie myślał by mógł być ułomny, ale teraz, rozumiejąc jak wiele rzeczy przegapił, jak bardzo świat emocji był dla niego zamknięty i nieodkryty niczym dziewicza wyspa, miał ochotę płakać jak dziecko, które zostało w nim utracone. Czuł się jak zniszczona figurka, był jedynie jej małym kawałkiem, a Grell był tym który go naprawiał, cierpliwie sklejał kolejne elementy, których krawędzie raniły jego palce, ale mimo to dalej próbował, będąc nieustępliwym, w swym zadaniu. Myśli pochłonęły go do tego stopnia, że gdy znalazł się przy wrotach ledwie to sobie uświadomił, będąc zbyt zajęty całym huraganem, rozpętującym się w jego głowie.

-Poczekaj chwilę- powiedział, otwierając drzwi, które w ramach przywitania głośno zaskrzypiały.

Zapalił lampy oliwne i wprowadził rudzielca do pokoju, gdzie odwiązał szal, zdejmując go z jego oczu.

-Tu jest wspaniale- pierwszy raz widział Grella w takim stanie zachwytu, miał rozchylone usta, a jego oczy jak szalone błądziły po bibliotece.

Wysokie regały lśniły rdzawo w blasku lamp, ściany zdawały się kremowe, a sklepienie nad nimi. Te wspaniałe freski, idealne detale, wszystko wyszło spod ręki mistrza, a młodzieniec mógł jedynie podziwać to wszystko z szeroko otwartymi oczami.

-Możesz tu przychodzić kiedy tylko zapragniesz i brać jaką tylko księgę zapragniesz.

-Dziękuje, to... Aż nie mam słów by opisać moją wdziecznością- uśmiechnął się przez łzy wzruszenia, kłębiące się w jego oczach.

To one były najpiękniejszym świątecznym prezentem w jego całym życiu.

Kochani do napisania tego zabierałam się chyba 3 razy, ale potem stwierdziłam, że nie chcę uchwycać wieczerzy, prezentów czy choinki, ale uczucia i to wszystko z czym związane są święta, czylu przede wszystkich z wielkimi emocjami, które chciałam tu pokazać.

Z okazji Świąt życzę wam moi kochani wszystkiego najlepszego, zdrówka, sukcesów na Watt i nie tylko, szczęścia, miłości, zajefajnych prezentów, ślicznej choinki, spełnienia marzeń, miłych chwil z rodzinką, dobrych ocen, albo sukcesów w pracy i fajnego, pijanego Sylwka ❤❤❤

Bajkowy Kurosz / ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz