Zamek nigdy nie zdawał się tak przytulnym, ciepłym miejscem, rozbłyskającym nadzieją i szczęściem zbliżających się Świąt. Wszystko lśniło, a każdy pokój był jasny i uprzątnięty, ustrojny w głęboką czerwień, wspaniały szmaragd oraz złoto.
-U nas zawsze był orgazniowany bal, wszystko krzyczało: idą święta, a muzycy grali kolędy i pastorałki. W skarpecie miałem wiele prezentów, bardzo dużo drogich, sprowadzanych statkami z zagranicy- gospodarz grzebał w swoim śniadaniu, którym były wspaniałe placuszki, ozdobione pudrem, a także żurawiną i miętą, mającą symbolizować ostrokrzew.-Nigdy nie czułem tej magii i wszystko było tylko trochę odmienne od innych przyjęć. Pamiętam jedynie, że nienawidziłem ubierania koszuli, którą dawała mi niania. Gdy rodzice umarli to był to zwyczajny dzień, może sala balowa była bardziej strojna, a muzyka nieco mniej skoczna i nikt się nie bawił przez adwent.
-U nas w miasteczku był to dzień bez pracy, piekarze, sprzedawcy, krawcy- wszyscy mogli odpocząć, wyspać się dużej i posiedzieć z rodziną. Cóż, prawie wszyscy- Grell uśmiechnął się łagodne, a jego oczy zamgliły się wspomnieniem.-Mama wtedy nie zamykała się w gabinecie, jak zazwyczaj... Czasami nawet wspomniała coś o tacie...
Gospodarz przyjrzał się młodzieńcowi, widząc w jego oczach niezwykłą czułość, która rozświetlała je w niezwykle kryształowy, głęboki szmaragd, przypominający nieco liść ostrokrzewiu.
-Poczekaj chwilę- pan domu, zostawił niedokończone śniadanie i zdziwionego młodzieńca w jadalni, samemu idąc do zachodniego skrzydła. -Proszę, musisz tylko co powiedzieć kogo chcesz zobaczyć- wyjaśnił gospodarz, podając nieco zdezorientowanemu Grellowi lusterko.
-Pokaż mi mamę.
Siedziała przy stole, dziubiąc w porcji jajecznicy, jakby wcale nie miała na nią apetytu. Grell zmarszczył brwi, ale odetchnął, wiedząc że z matką jest wszystko dobrze. Z czułością przesunął palcem po jej policzku, a to wywołało u pana zamku skręt żołądka z bólu i tęsknoty. Nigdy nie widział by ktokolwiek patrzył na niego z takim uczuciem, aby zainteresował się jego osobą nie z obowiązku jak służba czy rodzice, ale bezinteresowanej miłości. Odsunął na chwilę oczy, przepełnione bólem i przerażony własną zazdrością, która dopadła jego duszę i oplotła umysł, niszcząc jego lodwatą maskę, chroniącą przed światem.
-Proszę- odłożył lusterko na stół, ale nie zdążył ułożyć z okruchów maski jej całości, więc Grell dostrzegł ten żal w jego oczach.
Delikatnie dotknął jego ramienia, z nieśmiałym uśmiechem, patrząc na niego z troską, która wprawiła go w szczere zdziwienie. Nigdy nie widział takiego ciepłego spojrzenia skierowanego w swoją stronę, więc nieco zmarszczył brwi, otwierając usta.
***
-Nie, twój pionek nie może się tak ruszyć- zauważył z rozbawieniem gospodarz, patrząc jak Grell z namysłem marszczy brwi, a potem opada w fotelu, cofając ruch z miną skazańca.
-Nie rozumiem tego! To kompletnie bezsensu!- Burknął Grell, nadymając policzki i patrząc na szachy z taką miną jakby te były winne złu całego świata.
-To banalnie prosta gra- stwierdził pan zamku, a w odpowiedzi otrzymał spojrzenie, mówiące o tym jak bardzo Grell nie zgadza się z jego zdaniem.
-Może dlatego, że ciebie już w młodości uczyli grywać w szachy, a ja pierwszy raz je widzę na oczy- rzucił nieco obrażony, patrząc na szachownicę jakby była jego największym wrogiem.
-To nie jest trudne, ale musisz opanować pewne proste zasady- rzucił łagodnie gospodarz, a William i Ronald posłali sobie zdziwione spojrzenia.
Nie pamiętali tak życzliwego, miłego pana, od którego biło ciepło, a jego oczy nie błyskały stalą i lodowatym zimnem, mrożącym służbie krew. Siedział luźno, oparty na prawej stronie, z łagodnym spojrzeniem, który rozjaśniło jego tęczówki z ciemnego karminu, do przyjemnej, delikatnej czerwieni.
-Wyjaśnię ci zasady jeszcze raz, może wtedy pojmiesz.
-Cóż, próbuj- zachichotał Grell, a jego oczy zaszły mgiełką wspomnień.
-Co ci się przypominała? Zawsze ma taką minę gdy nad czymś myślisz- dodał gospodarz, z zaciekawieniem patrząc na Grella, który uśmiechnął się wesoło.
-Pomyślałem, że musisz mieć dużo więcej cierpliwości niż mój nauczyciel algebry, który wyrzucił mnie z sali, kiedy zapytany o czym myślę odpowiedziałem, że zastanawia mnie jaka objętość inteligencji mieści się w jego głowie.
Gospodarz roześmiał się tak wesoło, że wszyscy w pokoju otworzyli szeroko oczy, ale iż był to dźwięk niezwykle przyjemny i dźwięczny, zaraz dołączyła się reszta.
-Wiesz, mamy z mamą taką tradycję- zaczął Grell z ciepłym uśmiechem, patrząc na gospodarza.
-Tak?
-Spełnialiśmy nawzajem swoje życzenia- stwierdził miękko, choć w jego oczach malowała się tęsknota. -Ty spełniłeś moje dwa. Po pierwsze zobaczyłem matkę, a drugie, zacząłeś się śmiać.
-Twoim życzeniem był...
Pan domu zamilkł, czując dziwną pustkę, która opanowała jego serce. Jego marzenia były zazwyczaj egoistyczne, dotyczące jakieś rzeczy lub majątku, nigdy nie pragnął czyjegoś szczęścia. Inni po prostu go nie interesowali, a jemu zależało... On chciał usłyszeć jego śmiech, i cieszyć z tego.
Rozdział bardzo spokojny, bo dla mnie ,,Piękna i Bestia'' to historia opierająca się głównie na relacjii między głównymi bohaterami, co chcę bardzo podkreślić, szczególnie że w romansach bardzo często brakuje mi tej więzi... Się rozgadałam... Anyway, pozdrawiam wszystkich tych, którzy pisali egzaminy próbne... Jak ja i akutalnie mają dość. No i miłych Mikołajek, bo ja już pewne zdążyliście się zorientować to rozdział Mikołajkowy.
CZYTASZ
Bajkowy Kurosz / ZAKOŃCZONE
FanficWyobrażacie sobie postacie z Kuroshitsuji jako postacie z sławnych bajek braci Grimm, Andersena czy słynnych animacji Disney'a? Jeśli nie to zobaczcie co mi wyszło w tej książce.