Jan Bytnar

8.8K 167 103
                                    

-Ach, Tadeusz jak boli. Boli.- powiedział chłopak do przyjaciela który siedział u jego boku.

-Janek wytrzymasz, lekarz zaraz przyjdzie.- powiedział drżącym głosem chłopak który mimo wszystko martwił się o swojego przyjaciela.-Janek wyzdrowiejesz i jeszcze będziemy się śmiać z tego że Ci gestapowcy i tak nie dali rady Janowi Bytnarowi.-powiedział chłopak z małym uśmiechem na ustach, który sprawił że Rudy mimo bólu wysilił się na mały ale szczery uśmiech.
Po chwili do pokoju wszedł lekarz który kazał wyjść Tadeuszowi z pokoju.

-Panie profesorze, ja długo nie pożyje prawda?- spytał Janek na co lekarz spojrzał na niego zdezorientowanym wzrokiem.

-Wiesz co, powiem Ci że mimo ran, przy lekach i dobrej opiece, są jakieś szanse na to że nie umrzesz. Trzeba mieć nadzieję.- Odpowiedział profesor.

"Nadzieja matką głupich" pomyślał w tej chwili Janek który krzywił się jak lekarz go badał.
Po dokładnym zbadaniu Rudego lekarz wyszedł z pokoju na co Tadeusz szybko wstał z fotela i do niego podszedł.

-Profesorze on musi jechać do szpitala.- Powiedział Zośka, mając łzy w oczach. Lekarz spojrzał na niego i nic nie odpowiedział, tylko wyszedł z domu Zośki.
Janek musiał być w domu Tadeusza, ponieważ u niego w mieszkaniu mogło być niebezpiecznie. W każdej sekundzie mógł wpaść tam jakiś gestapowiec i znów go zabrać.
Chłopak postanowił iść do pokoju w którym znajdował się przyjaciel.

-Janek, jak się czujesz?- spytał Tadeusz przyjaciela który leżał na łóżku.

-Dobrze, boli mnie tylko mały paluszek.- mówiąc to podniósł rękę do góry i pokazał mały palec, po czym się uśmiechnął co wywołało u Tadeusza łzy w oczach.

-Wolałbym żeby to mnie zabrali a nie ciebie wiesz? Nie musiałbym wtedy patrzeć jak się teraz męczysz i jak cierpisz.-Tadeuszowi poleciało już kilka łez z oczu. Potem następne i następne.

-Tadek nie płacz. Jesteśmy twardzi, nie pękamy. Jak kamienie.-powiedział Janek i się uśmiechnął.- a wogóle jak Alek, ten to ma dobrze co nie?

Zośka spojrzał na przyjaciela, nie wiedząc co ma powiedzieć. Musiał pomyśleć nad tym co ma mówić.

-Janek wiesz co, Alek jutro do ciebie przyjdzie, zadzwonię do niego i poproszę aby sam z tobą porozmawiał dobrze?- powiedział Tadeusz.

-Zośka pić mi się chce- powiedział Janek próbując usiąść.

-Janek nie wstawaj nie wolno Ci.-Tadeusz wstał i poszedł  nalać Rudemu wody. Gdy wszedł do pokoju i zobaczył że Janek i tak musiał usiąść

-Prosiłem żebyś nie wstawał.-Powiedział Tadeusz dając wodę koledze.
Janek zaczął kaszleć, ale mimo to wypił całą wodę.

-Lepiej się czuje wiesz Tadeusz, nie wiem co bym zrobił jakbyście mnie nie odbili. W małej części myślałem że mnie uratujecie, ale nie wiedziałem że naprawdę to zrobicie. To musiało być takie, takie dziwne. Jestem z ciebie dumny ze mając dwadzieścia dwa lata podjąłeś taką decyzję, ale jestem też na ciebie zły, a jakby Ci się coś stało, albo któremuś z chłopaków, przecież nie wybaczyłbym sobie tego, że zginęli by po to aby mnie ratować.-powiedział Janek.

-Wiesz co ty to za dużo gadasz, na Szucha też im tyle mówiłeś.- powiedział Tadeusz do którego dopiero po chwili dotarło to co powiedział.-Jezu Janek ja..,ja nie chciałem, jaki ja jestem głupi, proszę cię nie złość się na mnie Janeczku, proszę.-błagał go Tadeusz gdy zobaczył łzy w oczach Janka.

Kamienie na Szaniec One Shot  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz