Przyjaciele

2.5K 56 10
                                    

Perspektywa Alicji.
Pamiętam jakby to było dzisiaj gdy szliśmy w czwórkę ulicami tej pięknej Warszawy i śmialiśmy się jako beztroska młodzież po maturze. No jednak nie zawsze w życiu są tylko te szczęśliwe chwile, bo każdy z nas wie, że także te smutne.
Wrzesień roku 1939 nie przyniósł nam drogi do marzeń i przyszłości, wręcz przeciwnie on ją zamknął. Pamiętam jak by to było dzisiaj, że jako jedyna z harcerek rwałam się by pomagać wam w walce i co? Wy z otwartymi ramionami mnie przyjeliście do waszej grupy i od lat trzech oficjalnie dzięki wam walczę z okupantem razem z wami.

*****

Lato 1942 roku, można ewidentnie uznać za otwarte przez kolejną akcję sabotażową szarych szeregów. Wracamy właśnie do domu Janka z uśmiechami na twarzy po kolejnej udanej akcji. Alek jak zawsze uśmiechnięty chłopak, Zośka z poważnym wyrazem twarzy, Janek z wiecznym zamyśleniem, a ja? Ja idę i cały czas posyłam każdemu z was uśmiech, bo widząc jak moi kochani przyjaciele uśmiechają się, sama się uśmiecham.

-Ej, Malina co się nic nie odzywasz?- spytał mnie Janek. No ładnie tak się zamyśliłam. A malina to mój pseudonim sama nie wiem dlaczego, no wsumie to może dlatego, iż mam często różowe policzki i raz mnie tak Alek nazwał i tak zostało.

-A nie nic, tak tylko myślałam.- odpowiedziałam szybko. Reszta drogi zeszła nam bez jakichkolwiek rozmów, no nie dokładnie, bo Janek cały czas rozmawiał z Alkiem.

Gdy byliśmy już w domu państwa Bytnar, mama Janka poczęstowała nas  ciastem które upiekła Jankowi, iż dzisiaj miała jechać z Ojcem Janka i Dusią do babci Janka. Skierowaliśmy się do pokoju Rudego, gdzie jak zwykle po upływie jakiegoś czasu Alek zaczął opowiadać swoje żarty. Do tej pory nie wiem jak one mogły śmieszyć Janka i Tadeusza. No, albo to ja jestem ostatnio jakaś z kamienia.
Siedziałam na łóżku Rudego, obok Zośki, a Alek z Rudym siedzieli na podłodze i co chwilę się szturchali. Po upływie jakiegoś czasu Alek postanowił włączyć muzykę na gramofonie i zaczął udawać, że płacze jak Janem powiedział, iż nie będzie z nim tańczył. Zaczęłam się śmiać z tego, no bo rzeczywiście taki widok nie jest widziany na co dzień. Zośka poprosił mnie do tańca, na co się zgodziłam. Tańczyliśmy do jakiejś szybkiej piosenki i jak się okazało potem musiałam tańczyć z wszystkimi chłopakami. Mimo tego, że byłam od nich dużo niższa no prawie, bo od Janka tylko tak dziesięć centymetrów, bo od Alka i Zośki to jakieś piętnaście lub dwadzieścia.
Gdy zaczęłam ostatni raz tańczyć z Tadeuszem Janek zmienił muzykę na wolniejszą i to bardzo. Chciałam już mówić, że nie tańczę do takich piosenek, lecz widząc minę Tadeusza postanowiłam z nim zatańczyć.
Chwycił mnie w talii, a ja go za barki. Po krótkiej chwili przyciągnął mnie do siebie jeszcze bliżej, na co się uśmiechnęłam. Nie wiem czemu, ale zawsze miałam tak, że jak spędzałam czas z tą trójką to zawsze się uśmiecham. To trochę tak jak miałabym braci, ale ich nie mam, iż jestem jedynaczką. Spojrzałam na Tadeusza, na którego ustach był lekki uśmiech. Zdziwiłam się, bo podczas wojny uśmiechnął się tylko kilka razy i to nigdy do mnie. Zawsze do Hali Glińskiej. Ciągnęło go coś do niej niczym magnes.

-Ej, Ala co zaś się tak zamyśliłam. Muzyka skończyła się kilka minut temu, a ty stoisz z Tadkiem na środku pokoju.- zaśmiał się Alek. Wiecie jak ten chłopak mnie czasem denerwował, raz to nawet za to się do niego miesiąc nie odzywałam.

-Dobra, dobra. Po prostu myślałam o nas.- powiedziałam do niego na co się uśmiechnął.

-O nas?- spytał Aleksy, ale już nie z uśmiechem.

-Jezu, Alek o naszej czwórce. O czym ty myślisz?- zaczęłam się śmiać, a razem ze mną Zośka i Rudy.
Alek tylko zażenowany spuścił głowę, podeszłam do niego i chwyciłam go za rękę.

-Ej, co jest?- spytałam z lekkim uśmiechem. Nie wiedziałam o co mu chodzi, przecież zawsze ze sobą żartowaliśmy.

-Nie nic, spokojnie.- odpowiedział uspokajając mnie tym samym.

Siedzieliśmy u Janka dość długo,a gdy miałam już wychodzić zaproponował żebym została z nimi na noc. Nie zgodziłam się, lecz po jego dłuższych namowach zgodziłam się i chwilę później stałam przy telefonie dzwoniąc do swojej mamy żeby nie martwiła się, gdyż na noc zostanę u Bytnara.

****

Rano obudziłam się obok Janka na łóżku, a na materacach obok spał Alek i Zośka. Dziwnie zaczęłam się czuć więc wstałam i podeszłam do okna, uważając aby nikogo nie podeptać, ani nie obudzić.
Zastanawiam się co ja tak wogóle robię. Narażam się jak prawie żadna dziewczyna podczas okupacji. W końcu uznałam, że ja jestem jakaś inna nie wiem czy to przez to, że od zawsze zadawałam się z Jankiem. Tak, to raczej przez to. Potem zaczęłam uczęszczać do harcerstwa, spotykałam się z Bytnarem i Dawidowskim, a potem z Zawadzkim. Co jest ze mną nie tak, że nigdy nie miałam przyjaciółmi, z którą mogłabym tak szczerze pogadać.
Poczułam czyjeś ręce oplatające moją talię.

-O czym tak myślisz?- odezwał się właściciel ów głosu.
Rozpoznałam kto to był. Janeczek.

-Obudziłam cię?- spytałam, na co on pokiwał lekko głową, że nie.- Wiesz Jasiu, zastanawiam się kiedy skończy się ta wojna. Kiedy będziemy mogli żyć tak normalnie i niczego się nie bać no kiedy?- po policzku spłynęło mi kilka łez które Jasiu starł mi z policzków.

-Powiem Ci tylko tylko tyle, że ładniej wyglądasz jak nie płaczesz.- powiedział obracając mnie w swoją stronę i puszczając oczko. O nie kochaniutki nie  ze mną te numery.

-Tak?- spytał i lekko się uśmiechnęłam. Stanęłam na palcach i zbliżyłam się do niego bliżej. Zobaczyłam, że lekko przygryzł wargę. Byłam bliżej jego twarzy i wogóle nie wiem co ja zrobiłam. Ugryzła go w nos. Zaczęłam się śmiać uważając by nie obudzić reszty.

-Co ty robisz?- spytał głośniej- Będę miał przez ciebie siniaka na nosie.- fuknął i podszedł do łóżka, po czym na nie usiadł. Podeszłam do niego i ukucnęłam.

-No Jasiu nie dąsaj się jak małe dziecko.- powiedziałam, na co lekko mnie popchnął i upadłam na Dawidowkiego tym samym go budząc.

-No takie widoki z rana to ja mogę mieć codziennie.- zaśmiał się głośniej, budząc tym samym Tadeusza.
No i jak nie chciałam ich obudzić to cały plan szlag trafił.

-Jesteście okropni.- rzuciłam szybko i wyszłam z pokoju, kierując się do kuchni. Usiadłam na krześle i nie wiedziałam co mam robić, słyszałam w tle tylko głośny śmiech chłopców. Naprawdę niby dorośli, a nadal jak dzieci.
Siedzieli ze sobą cały dzień, każdy z nich cieszył się, że ma takich przyjaciół.





Witam, dzisiaj taki rozdział dość nudny, ale będzie jeszcze jeden o Roścę i info.

Kamienie na Szaniec One Shot  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz