Szczęście Podczas Wojny

1.5K 47 22
                                    

Życie podczas wojny wcale nie jest takie łatwe, ale życie w okupowanej Warszawie, w Polsce która stała się głównym celem tych Nacjonalistycznych Niemiec. Życie tam dla niektórych było wręcz niemożliwe, dlatego ludzie uciekali, chowali się w domach, ale po co jak śmierć podczas wojny zastanie cię wszędzie. Dopadnie cię w najmniej odpowiednim momencie.
Byli ludzie których wierzyli w słowa hymnu "Jeszcze Polska nie zginęła", ale byli również ludzie dla których nie było najmniejszego sensu walczyć ze Szkopami.
Ludzie z Państwa Podziemnego na pewno zaliczali się do tej pierwszej grupy, nie mogli siedzieć spokojnie, gdy ich piękne państwo, ich piękna Polska cierpi przez wojnę. Lecz wojny, śmierć, bitwy to nieodłączna część historii. To historia później osądzona tych co wywoływali, że cała Polska płacze.
Mimo tego, że kraj cierpi są jeszcze ludzie którzy robią coś, aby ludzie choć na chwilę przestali myśleć, że przegrali.
Malowanie kotwic, gazowanie kin, również inne akcje Szarych Szeregów. To właśnie ludzie z odwagą, którzy nie mogą siedzieć cicho widząc, że ich kochana Warszawa cierpi, że cierpi Polska, że cierpią ludzie.
Grupka młodych mężczyzn siedziała w domu jednego z nich i słuchała plan następnej akcji. Wybijanie szyb fotografom. Niby łatwe się wydaje, lecz są też takie salony fotograficzne gdzie co rusz jest jakiś Niemiec. Właśnie takie salony interesowały niektórych tam zebranych.
Zośka z Rudym siedzieli przy stole obok siebie, Alek z Buzdyganem i Heńkiem siedzieli naprzeciw nich. Kilku innych chłopaków siedzieli na kanapie lub po prostu stało.
Alek podniósł się lekko z krzesła i zadał Zośce pytanie.

-Ilu było Spartan pod Termopilami?- spytał z tym swoim charakterystycznym uśmiechem.

-Trzystu- odpowiedział pewny siebie i spojrzał na Alka.

-Chwała poległym- powiedział Rudy i zdmuchnął świeczkę stojącą na stole.
Przez chwilę siedzieli w ciszy patrząc na siebie, co chwila.
Krzysiek pisał coś w swoim notesie, zapewna wiersz.
Alek z chłopakami gadali o wojnie, Słoń coś jadł.
Rudy tylko nie wiedział co ma ze sobą zrobić, przecież on nie chciał zabijać. Każdy z nich przez to przechodził, ale Janek jakoś najbardziej to przeżywał. Nie umiał odebrać komuś życia, ale nie mógł dać odebrać także życia sobie.
Przechodził to także Alek, ale po dłuższej rozmowie z chłopakami uznał, że musi to robić. Nie chcę on musi.
Po chwili wszyscy mieli wychodzić dwójkami co pięć minut, żeby nie wzbudzić podejrzeń.
Ostatni wyszedł Alek z Tadeuszem.
Tadeusz skręcił w lewo, a Alek wsiadł na rower i pojechał prosto.
Jechał wolno i cały uśmiechnięty z kamieniami w kieszeni.
Jechał koło fotografa, popatrzył tylko czy żaden Szkop nie patrzy i cisnął kamieniem w szybę, najmocniej jak tylko potrafił.
Odjechał szybko.
Teraz jechał obok fotografa, lecz tam było kilku SS-manów. Rzucać czy nie. Ostatecznie rzucił i szybko odjechał, potem był następny i następny tak, że w końcu wszystkie kamienie jakie miał mu się skończyły. Był z siebie dumny, że podczas godziny wybił szyby u siedmiu fotografów.
Wracał do domu Zośki tam, gdzie się umówili po skończeniu akcji.
Zsiadł z roweru i odstawił go na bok, popatrzył chwilę na dzieci bawiące się po kamienicą. Było mu szkoda, że muszą dorastać w takich okolicznościach, że w każdej chwili może im się coś przytrafić. Niemcy byli okrutni do tego stopnia, że nie patrzyli czy zabijają dziecko, czy kobietę, czy starszych ludzi. Zabijali wszystkich. Mówi się, że pies wyczuwa złego człowieka, jak Niemiecki oddział przechodził obok psa to w momencie zaczynał szczekać.
Dawidowski wszedł na odpowiednie piętro i zapukał dwa razy w drzwi.
Otworzyła mu Anna Zawadzka, siostra Zośki.
Wszedł do środka i byli wszyscy oprócz Zośki i Rudego.

-Gdzie jest Rudy i Zośka?- spytał Glizda. Bytnar miał w zwyczaju się spóźniać, ale Zawadzki. To było coś dziwnego.

-Nie wrócili jeszcze.- odpowiedział Anoda. Jan Rodowicz, cudowny chłopak, zawsze uśmiechnięty. Mimo wojny nie zatracił swojego blasku, podobnie jak Alek.
Dawidowski usiadł na jednym z wolnych miejsc, które akurat znajdowało się obok Andrzeja Romockiego.
Każdy z chłopaków miał ze sobą dobry kontakt, nie którzy nie mogli nazwać się przyjaciółmi, bo po prostu nie znali za dobrze innej osoby.
Siedzieli już tak dobre pół godziny, nie wiedząc co mają ze sobą zrobić. Martwili się.

-Nie no ja nie wytrzymam. Gdzie oni do cholery są?!- podniósł ton głosu Dawidowski.

-Alek uspokój się, zaraz pewnie przyjdą- uspokajał go Słoń. Dawidowski zaczął chodzić nerwowo po pokoju, bo przecież co on zrobi jak ich nie będzie. Usłyszał otwieranie drzwi i po chwili w pokoju znalazła się ta dwójka. Rudy miał rozcietą brew i wargę, a Tadeuszowi na szczęście nic nie było.

-Gdzie wy byliście?- zapytał zły Alek.

-Rudy miał mały wypadek jak wracałem i mu pomogłem.- odpowiedział Zośka.-Ej! Wogóle to czemu się tak unosisz?

-Bo jesteście moimi przyjaciółmi i nie chcę, aby wam się coś stało- odpowiedział już lżej Dawidowski.- Co się stało Rudemu?

-Dostał od właściciela salonu.- odpowiedział Tadeusz, według niego to było śmieszne, lecz nie wszystkich to śmieszyło.- Dobra to u ilu wybiliście szyby?
Każdy zaczął mówić u ilu wybił, ale jednak to Rudy wybił najwięcej. Dziesięć szyb i to jeszcze u fotografa który jest Niemcem.
Wszyscy wyszli z domu Zawadzkich i został tylko Zośka, Alek i Rudy.
Chłopaki nie wiedzieli co mają robić i postanowili w coś zagrać.
Grali w bierki i rozmawiali o przyszłości, o tym co będą robić, gdy ta wojna wkońcu się skończy. Tylko nikt nie przypuszczał, iż ta wojna będzie trwała jeszcze trzy lata i będzie jedną z najgorszych w historii Polski, że zabierze tyle ludzi.
Zawadzki poszedł zrobić herbaty dla chłopaków i siebie.
Zagotował wodę i nalał do filiżanek.
Zaniósł do pokoju w którym znajdowała się reszta. Alek i Rudy zawzięcie o czymś dyskutowali.

-O czym rozmawiacie- zapytał Tadeusz kładąc herbatę na stole.

-O tym co będziesz ty robić po wojnie.- zaśmiał się Bytnar, a Glizda mu tylko zawtórował.
Zośka usiadł na krześle obok przyjaciół i wziął do ręki filiżankę.

-Pod warunkiem, że tą wojnę przeżyje- powiedział poważnym głosem Zawadzki. Nie to, że był pesymistą wręcz przeciwnie, ale czy można uważać inaczej.

-Weź nie gadaj głupot- zaśmiał się Dawidowski- Każdy z nas przeżyje i będziemy się jeszcze śmiać z tego Hitlera, że i tak nie dał rady.- usiadł wygodniej na drewnianym krześle, szturchając Zośkę w rękę.
Siedzieli pijąc herbatę i śmiejąc się. Dziwne, że przez tę wojnę nie stracili pogody ducha i całego swojego szczęścia z życia. Nie każdy tak potrafił.
Ich temat zszedł na kolegów z Grup Szturmowych.

-Widział ktoś z was kiedyś jakiś wiersz Krzysia-zapytał Janek z wielkim zaciekawieniem. Każdy z nich miał inne zainteresowania.

-Ja kiedyś widziałem fragment i powiem wam, że ja zawsze wiedziałem, iż on ma do tego talent. Szkoda tylko, że musi go rozwijać podczas okupacji.- powiedział Alek, jemu nawet wojna nie przeszkadza, jak ktoś by powiedział, że ten chłopak się nie uśmiechał to by skłamał.
Młodzi mężczyźni czerpali szczęście z każdego dnia, ponieważ nigdy nie wiadomo co przyniesie Ci jutro.
Ich jutro mogło być tylko gorsze, ale oni mimo tego i tak się nie podawali.


Witam.
Zaczęłam ferie i postaram się wstawiać więcej rozdziałów, ale to nie ode mnie nie zależy tylko od mojej weny.
Czuwaj!
_Bytnarowa_

Kamienie na Szaniec One Shot  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz