>>Prolog

401 17 0
                                    

Nowy Jork, późne godziny wieczorne...

Krople wody zdobiły moje ciało niczym małe kryształki. Odgarnęłam włosy, które z każdym ruchem przylepiały się do mojej twarzy. Dłoń trzymałam zaciśniętą na odbezpieczonym pistolecie, nie mogłam sobie pozwolić na przykre niespodzianki. 

Strzał.

Momentalnie padłam na chodnik i osłaniając twarz ramieniem pociągnęłam za spust. Strzelałam na oślep, głównie po to, aby rozproszyć napastnika. Moje ruchy były wyćwiczone, mechaniczne. Nie reagowałam już emocjonalnie ani przypadkowo. Zachowywałam się po części jak robot.  

Głuchy dźwięk broni uderzającej o betonowe płyty, potem kolejny-gardłowy jęk. Mniej więcej przez dziesięć sekund człowiek jest w stanie zachować przytomność, jeśli rana postrzałowa jest śmiertelna. Osoba, która do mnie strzelała z pewnością jest już po drugiej stronie. Cóż- takie jest życie. Pokój Twojej duszy. Wstałam, otrzepując spodnie z ulicznego pyłu i uśmiechnęłam się w duchu. Nigdy nie sądziłam, że zabicie kogoś może dawać taką przyjemność i satysfakcję. Chore? Bardzo możliwe. Poprawiłam kurtkę i zapalając Marlboro skręciłam w jedną z brooklyńskich uliczek. Dom mojej siostry znajdował się bardzo blisko. Zaskoczony prawda? My- mordercy, psychole czy gangsterzy również mamy rodziny. Po raz ostatni zaciągnęłam się papierosem i wrzuciłam niedopałek do studzienki. Brooklyn to bardzo dziwna dzielnica, właściwie pełna ekscentrycznych ludzi, alkoholu i szaleńczych imprez o najczęściej tragicznych skutkach. Mimo wszystko ma swój urok i za to właśnie go lubię. Przez całe życie, czyli dokładnie dziewiętnaście lat Brooklyn uczył mnie życia.

‘Nie sądziłam, że najważniejszą lekcję postanowił dać mi dokładnie tamtej nocy.’

Wyjęłam z kieszeni pęk kluczy i wsunęłam jeden z nich do zamka. Drzwi jednak były otwarte.

-Amy!?- Krzyknęłam, przekraczając próg. Odpowiedziała mi cisza. W mieszkaniu panował mrok i przeszywając do szpiku kości chłód. Było tak zimno, że zaczęłam drżeć mimo dość ciepłego ubrania. Cholera, chyba się nie boisz Iris?

-Amy!- Tym razem brzmiałam rozpaczliwie. Drzwi do sypialni były uchylone. Zmusiłam się do kilku kroków i ładując broń weszłam do środka.

Pusto.

-Amy!- Czułam jak łzy spływają po moich policzkach. Iris, do cholery! Pościel leżała na podłodze, ubrania były porozrzucane po całym pokoju. Drzwi balkonowe miały pękniętą szybę, na odłamkach szkła lśniła...krew? Wybiegłam na balkon i z przerażenia niemal zachłysnęłam się powietrzem. Na ścianie widniał znajomy mi znak- cztery pionowe kreski połączone jedną, poziomą. Osunęłam się na kolana i wbiłam wzrok w namalowany czarną farbą symbol.

-On tu jest…

//

heyyyy...

Zapraszam na moje nowe fanfiction, mam nadzieję że przypadnie Wam do gustu. Są to zdecydowanie moje klimaty i już od dawna planowałam napisać coś takiego...i jest :) 

Więc jeśli jesteście zainteresowani Scream to gwiazdkujcie, komentujcie whatever :)))

Dziękuję kochani x

TWITTER AUTORKI: @awwmyney

Scream// l.hemmings (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz