>>Rozdział 2

237 16 1
                                    

-Oszalałaś?! Claire, czy Ty chcesz… - Destiny posłała mi niedowierzające spojrzenie i nerwowo odgarnęła włosy. Dłonie jej się trzęsły, a w oczach lśniły łzy.  Byłam jednak zdeterminowana, miałam plan i zamierzałam się go trzymać. Dzisiaj zabiję Hemmingsa i zakończę nasz koszmar raz na zawsze.

Zabiję go. Zabiję go. ZABIJĘ GO- powtarzałam w głowie jak jakąś mantrę, jak zaklęcie, które miało mnie podtrzymać w tym postanowieniu. Zacisnęłam obie dłonie na kierownicy i próbowałam skupić się na drodze. Muszę odnaleźć w sobie ten przełącznik, wyłączyć uczucia chociażby na chwilę. Tylko czy uda mi się włączyć je z powrotem? Jedenaście miesięcy temu dostałam dziwny telefon- nieznajomy chłopak ostrzegł mnie przed nadchodzącym mrokiem. Początkowo zupełnie go zignorowałam-, kto przejmowałby się głupim nastolatkiem, któremu wydaje się, że to, co robi jest zabawne? Kilka dni po tym wydarzeniu zostałam zmuszona do zabicia kogoś. Postępowałam tak jak zawsze- odnajdywałam w sobie zło, pozwalałam mu wygrać z dobrem, z uczuciami, stawałam się bezduszną maszynką do zabijania. To miała być tylko jedna osoba- przypadkowy informator, który znalazł się w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie.  Myślałam, że pójdzie gładko- pociągnę za spust, upozoruję upadek ze schodów, niefortunne potknięcie… Niestety koleś miał obstawę. Skończyło się na sześciu ofiarach śmiertelnych. Nie strzelałam tak, żeby ich postrzelić- zabijałam ludzi z premedytacją, oddając strzały bez zastanowienia, w niemym, niezrozumiałym i psychopatycznym szale. Nie kontrolowałam się.

-Claire!- Dopiero teraz dotarł do mnie podniesiony głos przyjaciółki. Obdarzyłam ją przelotnym spojrzeniem, wyglądała trochę groteskowo z rozmazanym, mieniącym cieniem do powiek i smugami tuszu do rzęs na policzkach. Cierpienie Destiny było ceną tego, co zamierzałam zrobić. Ale czy mogłam czekać? Nie wiedziałam, czy moja siostra jeszcze żyje, czy może ten człowiek nie wykończył jej w ramach porannego treningu?!

-Dobrze wiesz, że to jedyne wyjście! Na co mam czekać? Aż wyślą mi zaproszenie na pogrzeb Amy?

-Kurwa możesz zginąć! Przestań do cholery zasłaniać się odwagą i pomyśl o tym, jakie właściwie masz szanse? Luke nauczył Cię wszystkiego, będzie stanie przewidzieć każdy ruch.- Z rozgoryczeniem przełączyła radiową stację i zatrzymała się na jakiejś punk-rockowej audycji. Uśmiechnęłam się i pogłośniłam jeden z pierwszych numerów Green Day’a.

-Zapewniam Cię, że będzie bardzo widowiskowo. – Wrzuciłam najwyższy bieg i czując wzrastający poziom adrenaliny obserwowałam przesuwającą się na liczniku prędkości strzałkę. Posłałam brunetce ukradkowe spojrzenie- ściskała wisiorek w prawej dłoni. Wiedziałam, że udało mi się ją przekonać. Mimo iż na pierwszy rzut oka różne, w gruncie rzeczy byłyśmy do siebie bardzo podobne. Nie odpuszczałyśmy nigdy i nikomu.

-Nadszedł dzień zapłaty za grzechy, Hemmings.- Szepnęłam na tyle cicho, że pozostawało to pozostawało to jedynie wypuszczoną na wolność myślą…i na tyle głośno, aby każdy słowo dotarło do Destiny.

***

Wielogodzinna, monotonna jazda samochodem zdecydowanie nie należała do moich ulubionych czynności. Przyłapywałam się na dekoncentracji i coraz większym zmęczeniu. Moje powieki stawały się ciężkie, a obraz niewyraźny i zamglony. Śpiąca obok Gray zdecydowanie nie polepszała sytuacji, w jakiej się znajdowałyśmy. Jeżeli chciałam myśleć o jakimkolwiek odpoczynku musiałam zatrzymać się natychmiast. Od Los Angeles dzieliło nas może kilkadziesiąt kilometrów, a sen na jego terytorium nie był dobrym pomysłem. Wystarczy jedna dobrze ustawiona „wtyczka” i jesteśmy na straconej pozycji. W skupieniu obserwowałam tablice informacyjne umieszczone przy zjeździe z autostrady. Restauracje, bary, dom jakiegoś znanego pisarza i nieduży motel, jak informowano oddalony od skrzyżowania około siedemset metrów. Bingo. W takim miejscu mamy szansę pozostać niezauważone przez kilka godzin. Skręciłam w wyznaczonym miejscu i gasząc przednie światła wjechałam na wąską, żwirową dróżkę. Mały, ceglany budynek, na którego dachu migotał uszkodzony w kilku miejscach neon z napisem „Harlequin”* przypominał nieco nowojorskie kluby nocne. Wzdrygnęłam się na myśl, co w tej chwili może odbywać się w środku. Nie miałyśmy jednak innego wyjścia- buduarowy gust właścicieli wcale nie musiał oznaczać burdelu. Zaparkowałam równolegle do wejścia i delikatnie potrząsnęłam przyjaciółką.

Scream// l.hemmings (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz