Szok i niedowierzanie

778 28 18
                                    

Iga Kaszuba była naprawdę wdzięczna swoim przyjaciółkom, że namówiły ją na ten wypad do spa. Dopóki nie poddała się tym wszystkim relaksującym zabiegom, nie była świadoma tego, jak bardzo było jej to potrzebne. Chociaż wreszcie robiła w życiu to, co kochała, czyli pomagała innym, miała najcudowniejszego męża, jakiego tylko mogła sobie wymarzyć, wspaniałe dzieci, które tak szybko rosły na jej oczach, oraz rzeszę wiernych przyjaciół, których traktowała jak rodzinę, to od czasu do czasu też potrzebowała odrobiny spokoju. Tym bardziej, że czekał ją teraz intensywny okres wypełniony przygotowaniami do aż dwóch ślubów. Wiedziała, że zarówno Marta, jak i Sylwia po cichu liczą na jej pomoc w sprawach organizacyjnych. Pierwsza z nich chciała zapewne wymazać z pamięci fiasko, jakim skończyły się zaręczyny z Podhalskim, a drugiej tym razem marzyło się tradycyjne wesele, a nie spontaniczne zamążpójście gdzieś w górach z daleka od bliskich. Iga doskonale to rozumiała (w końcu sama miała za sobą dwa śluby), więc obiecała sobie, że zrobi wszystko, aby jej przyjaciółki były zachwycone najważniejszym dniem w życiu każdej z nich.

– No i jak tam, dziewczynki? – zagadnęła, kiedy leżały sobie beztrosko z maseczkami na twarzach, a jakieś miłe panie zajmowały się ich manicurem. – Macie już ustalone terminy tych waszych ślubów?

Sylwia jęknęła głośno.

– Musimy o tym teraz rozmawiać? To miał być relaks, a nie spotkanie podnoszące mi ciśnienie.

– A co się stało? – zaniepokoiła się Kaszubowa. – Czyżby Paweł jednak się rozmyślił?

– A nie, wręcz przeciwnie – odparła wyraźnie poirytowana Małecka. – Wyobraź sobie, że jest w zmowie z moją matką przeciwko mnie. Ja chciałam ją odsunąć od tego wesela jak się da najdalej, a ten łoś prawie na wszystko jej pozwala! Nawet zaczyna mięknąć w sprawie panterki, zdrajca jeden!

Iga i Marta zaczęły chichotać jak szalone. Rzeczywiście wizja współpracy mecenasa Radeckiego i jego przyszłej teściowej jawiła się niczym komedia najwyższych lotów.

– Przestańcie – skarciła je prawniczka. – To wcale nie jest śmieszne! To jest tragiczne!

– Oj, Sylwunia, nie przesadzaj – zaczęła ją pocieszać Marta. – Lepiej, że trzymają sztamę, niż jakby skakali sobie do oczu. Kiedyś jeszcze będziesz im za to dziękować.

– No chyba ich niedoczekanie! – oburzyła się Małecka. – To jest po prostu niewiarygodne, że w chwili obecnej moja matka lepiej dogaduje się z moim narzeczonym niż ze mną!

– Niewiarygodny to był fakt, że jak wyjeżdżałam z Warszawy, ledwo się z Pawłem do siebie odzywaliście, a jak wróciłam po miesiącu, nagle się okazało, że jesteście zaręczeni – odparła Iga z uśmiechem.

– No, widzisz, Iga, ominęła cię taka niesamowita historia – westchnęła Marta.

– Ale za to sama przeżyłam niezłą historię, o wszystkim się dowiadując, bo Marcin oczywiście nie raczył mnie o tym poinformować – dodała Kaszubowa. – Byłam tak niczego nieświadoma, że przeżyłam, jak to określił Krzysiek, istny szok i niedowierzanie.

***

Obudziła się niezwykle wcześnie, gdyż po miesiącu spędzonym u rodziców, jej organizm przyzwyczaił się do wstawania niemalże o świcie. Spojrzała z uśmiechem na leżącego obok niej męża, nadal pogrążonego w głębokim śnie. Miał dzisiaj wolne i mógł sobie pozwolić na dłuższe leniuchowanie. Korzystając z okazji, że Zbyszek też jeszcze spał sobie smacznie w swoim łóżeczku, postanowiła zrobić Marcinowi niespodziankę i przygotować mu śniadanie do łóżka. Ona przez te kilka tygodni sobie beztrosko odpoczywała, a on nie dość, że pracował, to jeszcze zajmował się domem i dziewczynkami, tak więc należało mu się coś od życia.

Kancelaria rodzinna - Małeccy, Radeccy & KaszubaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz