Wesele bieda edition

631 26 6
                                    

Po długim i męczącym spotkaniu z niezwykle wymagającym klientem Sylwia Małecka udała się do swojego gabinetu w celu napisania ważnego pisma, które jeszcze tego dnia powinno trafić do sądowego sekretariatu. Kiedy jednak przekroczyła próg pomieszczenia, które dzieliła za swoim narzeczonym, stanęła jak wryta.

Zarówno jej biurko, jak i to należące do mecenasa Radeckiego zawalone były górą czasopism i katalogów ślubnych. Nie miała pojęcia, skąd się tam wzięły, bo kiedy wychodziła przed ponad godziną, na jej miejscu pracy znajdował się jedynie laptop i teczka z dokumentami. Teraz natomiast nie było ich widać spod tej sterty kolorowej makulatury.

Nie to jednak wywołało jej największe zdziwienie. Bardziej zaskakujący okazał się widok Pawła przeglądającego z zainteresowaniem jeden z magazynów dotyczących najmodniejszych w ostatnim sezonie wystrojów sal weselnych. Był tak zaaferowany lekturą, że zupełnie nie zauważył jej pojawienia się, co było raczej trudne do przeoczenia, bo miała na sobie szpilki, które wyjątkowo głośno dawały o sobie znać.

– Czy ty się dobrze czujesz? – spytała, kiedy już minął pierwszy szok.

Na dźwięk jej głosu Radecki aż podskoczył, szybko zamknął przeglądane czasopismo i rzucił je niedbale na biurko, jakby wcale przed chwilą uważnie go nie studiował. Sylwia ruszyła w stronę swojego stanowiska, nie spuszczając z narzeczonego podejrzliwego spojrzenia. To, na czym go przyłapała, nie było czymś, czego mogła się po nim spodziewać. Była więc ciekawa, skąd to nagłe zainteresowanie kwestiami, od których panowie młodzi raczej stronili. Naprawdę nie sądziła, aby Paweł przejmował się tym, jakie kwiaty będą zdobiły ich weselny stół.

– Cześć, słoneczko – powiedział beztrosko, niezdarnie próbując zatuszować swoje zakłopotanie. – Twoja mama wpadła tu przed chwilą i zarzuciła nas tą niebotyczną ilością ślubnych katalogów. – Wskazał na porozrzucane po obu biurkach gazety. – Powiedziała, chociaż nie, właściwie to zarządziła, że mamy je jak najszybciej przejrzeć i jak wróci dać jej znać, jaki wybieramy kolor przewodni wystroju, żeby mogła zacząć się rozglądać za dodatkami.

Sylwia kochała swoją mamę nad życie, ale bywały takie momenty, kiedy była bliska planowania zabójstwa na jej osobie. I to był właśnie jeden z nich. Tyle razy powtarzała jej, że nie życzy sobie jej pomocy, chyba że wyraźnie o nią poprosi, ale starsza Małecka oczywiście zupełnie jej nie słuchała. Wtrącała się prawie w każdy aspekt planowania wesela, które, co prawniczka przyznawała niechętnie, było jeszcze daleko w lesie. Mimo to nie miała zamiaru pozostawić najważniejszego dnia w swoim życiu na pastwę panterki. Co to, to nie! Wolała zarwać parę nocy, niż jakby miała obudzić się w dniu ślubu i okazałoby się, że jej suknia zamiast być śnieżnobiała, jest cała usiana cętkami.

– Gdzie ona jest? – spytała blondynka, w której oczach już zbierały się pioruny.

– Wyszła gdzieś z panią Irenką – odparł Paweł, zgarniając porozrzucane magazyny w jeden sporych rozmiarów stosik. – Uspokój więc na chwilę swoją słodką złość. Poza tym chyba faktycznie przydałoby się przejrzeć te katalogi – zasugerował niby obojętnie.

Sylwia doskonale jednak wiedziała, że ta uwaga nie była walce taka bezinteresowna. Do tej pory nie mogła zrozumieć, jakim cudem jej matka i narzeczony znaleźli się takiej dobrej komitywie. Wiedziała, że powinno ją to cieszyć, ale w pewnym stopniu też ją to przerażało. Grażyna Małecka nie była zbyt łatwa w obejściu, ale Paweł najwyraźniej znalazł na nią sposób i mamusi się to bardzo podobało. Jeszcze chwila i ta dwójka będzie w lepszych relacjach niż ona z którymkolwiek z nich.

– A od kiedy to ty się tak słuchasz mojej mamy, co? – spytała zaczepnie, po czym nie zważając na zasady zachowania porządku w miejscu pracy, zrzuciła zalegającą na jej biurku makulaturę prosto na podłogę.

Kancelaria rodzinna - Małeccy, Radeccy & KaszubaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz