Brazylijska telenowela

568 25 12
                                    

Sylwia Małecka krążyła nerwowo po swoim własnym salonie. Dzisiaj miał nadejść wiekopomny moment, którego obawiała się już od dłuższego czasu. Próbowała przekonać samą siebie, że to nic strasznego i zupełnie nie ma się czym przejmować. Przecież nie była jakąś nieśmiałą, płochliwą nastolatką, tylko dorosłą, odważną, pewną siebie kobietą, która w swoim życiu stawiała czoła o wiele poważniejszym wyzwaniom. Mimo to obawy, które zadomowiły się w jej umyśle, nie chciały odejść. A nawet jeśli jakieś udało się jej przegnać w siną dal, zaraz pojawiały się następne, jeszcze bardziej niepokojące. Czy nie powie czegoś głupiego, jak to miewała w zwyczaju w stresujących sytuacjach? Czy w mieszkaniu jest wystarczająco czysto na przyjmowanie gości? Czy jej marne zdolności kulinarne nikogo nie zabiją? Czy przypadkowo nie zrobi z siebie idiotki, tym samym upokarzając nie tylko siebie, ale także Pawła? I najważniejsze – czy jego matka uzna ją za godną żonę dla swojego syna?

Na litość boską! Przecież nieraz śpiewająco radziła sobie z obroną dość groźnych przestępców, co więc było strasznego w spotkaniu z przyszłą teściową? Dla kogoś takiego jak ona, to powinna być bułka z masłem! A jednak, wizja poznania Gabrieli Radeckiej wywoływała u niej niemalże palpitacje serca.

A to głównie dlatego, że praktycznie nic nie wiedziała o tej kobiecie. Paweł niezbyt chętnie dzielił się rodzinnymi opowieściami, więc źródłem jakiekolwiek strzępek informacji, jakimi dysponowała, był Patryk. Ale to też niewiele dało, bo młodszy Radecki stwierdził, że tu nie ma co opowiadać, tylko osobiście się przekonać. I to wywołało w Małeckiej jeszcze większe obawy. Było aż tak źle? Czyżby czekała ją ciążka życiowa przeprawa z teściową z piekła rodem? Ugh, że też jej szanowny narzeczony poinformował ją o tej wizycie zaledwie dzisiaj rano! Gdyby raczył to zrobić wcześniej, miałaby więcej czasu, żeby się na to przygotować. Fizycznie i psychicznie. Zwłaszcza psychicznie.

Jej nerwowe rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi, na dźwięk którego aż podskoczyła. Tylko spokojnie – próbowała przekonać samą siebie, kiedy Paweł ruszył do przedpokoju, aby wpuścić gościa do środka – dasz radę. Po prostu bądź sobą, to zawsze się sprawdza. Akurat! Mogła się założyć, że gdyby zaprezentowała typowy sposób bycia każdego Małeckiego, teściowa w te pędy wsiadłaby w samochód i pognała z powrotem do Szczecina.

Usłyszała dość wylewne powitania matki i syna dochodzące z progu, więc wzięła kilka głębokich wdechów, wiedząc, że zaraz nadejdzie jej kolej. Jej chwila prawdy. Już za moment się okaże, czy ma jakiekolwiek szanse na chociażby poprawne stosunki z tą kobietą, która wkrótce miała się stać częścią jej rodziny.

Prawniczka wygięła usta w uśmiechu, który, miała nadzieję, nie wyglądał na wymuszony i zapewni jej całkiem niezłe pierwsze wrażenie.

Dopiero kiedy tak wyczekiwany gość znalazł się w salonie, Sylwia zdała sobie sprawę, że nigdy nawet nie widziała zdjęcia przyszłej teściowej i dlatego też to, jak wyobrażała sobie jej osobę, kompletnie nie pokrywało się z rzeczywistością. Zdecydowanie spodziewała się kogoś pokroju Renaty Kaszuby – zadbana, dystyngowana pani w średnim wieku, w eleganckim ubraniu w pastelowych barwach. Tymczasem to, co ujrzała, było zdecydowanie bliższe jej własnej matce. Tyle tylko, że w tym przypadku nieodzowny cętkowy akcent zastąpiony został kwiecistymi wzorami we wszystkich kolorach tęczy.

– Sylwunia! – zawołała pani Radecka z takim entuzjazmem, jakby była jakąś dawno niewidzianą krewną, a nie narzeczoną jej syna, którą widzi pierwszy raz w życiu. – Tak się cieszę, że w końcu mogę cię poznać! – dodała, zamykając prawniczkę w żelaznym uścisku.

Małecka z reguły nie miała nic przeciwko tego typu czułościom, ale różnica wzrostu, jaka dzieliła ją i panią Gabrielę, sprawiała, że ta druga wtulała właśnie twarz w jej biust, co nie było zbyt komfortowym uczuciem. Najwyraźniej jednak matce Pawła kompletnie to nie przeszkadzało, bo trzymała przyszłą synową w objęciach znacznie dłużej, niż wydawało się to stosowne. Sylwia posłała narzeczonemu błagalne spojrzenie, ale na niewiele się to zdało. Najwyraźniej w obecności swojej mamy Paweł tracił całą swoją asertywność. A to ciekawe. Czyżby wstydził się, że jest syneczkiem mamusi i dlatego tak długo odwlekał to spotkanie?

Kancelaria rodzinna - Małeccy, Radeccy & KaszubaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz