6. Wędrówka

24 1 0
                                    

- Zlituj się... - Enor ziewnął - Czemu musimy tak wcześnie wstawać? Dopiero wschodzi słońce...

- Powinniśmy wyruszyć teraz, jeśli chcemy dotrzeć do Aysur przed zmrokiem - Kled kończył gasić ognisko - Przeanalizowałem mapę. Miasto nie jest bardzo daleko, ale jesteś ranny, więc podróż może zająć trochę dłużej

- Kostka mnie już nie boli! - Enor spróbował wstać, ale uczynił to za szybko, przez co prawie się wywrócił, a przed oczami pojawiły mu się czarne plamy. Oparł się o drzewo i szybko wrócił do pozycji siedzącej - No dobra, trochę boli, ale mniej niż wczoraj...

Jasnowłosy przekształcił namiot w prowizoryczny worek, który umieścił na końcu patyka.

- Masz - rzucił tobołek Enorowi - Włożyłem do środka zapasy na drogę i rzeczy strażnika. I to, co zrobiłem z drewna, między innymi twoją łyżkę.

- Mamy wodę? - zapytał brunet. Wstawał powoli i przytrzymywał się pnia.

- Nabrałem trochę do tamtej butelki po alkoholu, ale i tak przez pierwszą połowę trasy będziemy iść wzdłuż rzeki, więc nie potrzebujemy więcej zapasów.

Kled rozłożył mapę, którą wcześniej zabrał strażnikowi.

- Idziemy tam - wskazał kierunek - Przez jakieś dwie, albo trzy godziny... A później skręcamy na północ i ściskamy kciuki, żeby trafić na drogę z Coppe do Aysur...

Enor zamrugał.

- Drogę z... Co? To nazwy miast?

Jasnowłosy skinął głową.

- Aysur to moje rodzinne miasteczko, a Coppe to taka wioska blisko granicy - wyjaśnił -  Tam urodził się Rit.

- Jaki Rit!?

- Wytłumaczę ci w drodze. Idźmy już.

Enor skinął głową i zaczął iść wzdłuż rzeki. Madaryjczyk podążył za nim, chowając mapę do kieszeni spodni.

Brunet nagle zatrzymał się, przez co Kled prawie na niego wpadł.

- Co jest? - zapytał jasnowłosy - Wszystko dobrze?

- Nie! - stwierdził Enor - Dałeś mi wszystkie rzeczy, a ja jestem ranny! Zabieraj je sobie!

- Skoro je wziąłeś, to to twoja wina, nie? - Kled się uśmiechnął,  ale wziął tobołek od kolegi

- To nie moja wina - zaprzeczył Enor

- A czyja? - Kled z rozbawieniem przechylił głowę lekko w prawo - Moja, tak?

- Oczywiście, że twoja! To ty mi je dałeś! A teraz opowiadaj o tym... Ridzie?

- Ricie. Nazywa się Rit. To bohater narodowy Madarii. Urodził się w Coppe, jakieś 200 lat temu. Nie jesteśmy pewni kiedy dokładnie, bo nikt nie spodziewał się, że chłopak będzie sławny. Jego ojciec hodował konie, aby je sprzedawać ważnym ludziom. Pewnego dnia przybył goniec ze stolicy z zamiarem kupienia konia do królewskiej stajni. Oczywiście wszyscy byli bardzo przejęci, gdy wybierał rumaka... Wszyscy, oprócz Rita. On wlazł na dach domu i obserwował wszystko stamtąd. Szybko uwagę gońca przyciągnął czarny jak smoła rumak, który, choć piękny, był tak niebezpieczny, że prawie nikt się do niego nie zbliżał. Gospodarz długo odradzał kupno tego wierzchowca, lecz przybysz zaproponował tak dużą sumę, że każdy by się zgodził. Królewski goniec wyprowadził konia ze stajni, kazał go osiodłać i spróbował go dosiąść, jednak rumak stanął dęba i wierzgnął, łamiąc rękę jednemu z gapiów. Wtedy, jak głosi legenda, Rit zeskoczył z dachu i zaproponował, że on dosiądzie konia, jeśli będzie mógł pojechać na nim do stolicy i tam zamieszkać. Dookoła rozległy się szepty. Ludzie byli oburzeni zuchwalstwem młodzieńca, ale nabywca konia zgodził się. Rit wskoczył na wierzchowca, który przez moment skakał, lecz szybko znudził się i tylko prychnął niezadowolony. Chłopak poklepał go po szyi, po czym wypowiedział słynne słowa "Bestia jest straszna tylko na pierwszy rzut oka. Później się przyzwyczajasz."

Wojna na KłamstwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz