Rok wcześniej
Dobra, wyjaśnijmy sobie kilka rzeczy. Po pierwsze to, że nie znoszę matematyki, nie znaczy, że jestem porażką społeczeństwa. Po drugie, jeśli stawiam miłość, wolność i sztukę na pierwszym miejscu, nie znaczy to, że masz mną gardzić. Po trzecie, nawet jeśli mogę wydawać Ci się totalnym leniem, nie znaczy to, że nie mogę stworzyć arcydzieła stulecia. Przyznam, że kosztowało mnie to kilka skrzynek wina, kilkanaście paczek fajek i ostatnich strzępków moich nerwów, ale było warto. Ja, Alexander Victor Rush, napisałem sztukę na jaką czekał świat.
Ale może wyjaśnię dlaczego. Otóż londyński teatr ogłosił konkurs na nową wersję "Nędzników", a nagrodą główną jest możliwość wystawienia sztuki na West Endzie. Nie mogłem tego przegapić! Porzucając sprawy codziennej rutyny, oddałem się temu, co daje mi najwięcej szczęścia. Aby to dzieło było dokładnie dopracowane, musiało to potrwać kilka tygodni, ale oto jest. Siedzę na środku mojego pokoju. Na puchatym dywanie i drżącymi rękami przeglądam ten majstersztyk. Teraz tylko znaleźć aktorów, odbyć z nimi milion prób i pokazać sztukę jurorom. Tylko...
Chłodno kalkulując, to na innych z mojego kierunku nie mogę liczyć. Znaczy filologia angielska jest na pewno miejscem, gdzie mógłbym znaleźć kogoś, kto chce grać w teatrze, ale ja nie zniosę obecności tych stworzeń. Gdybym tylko namówił kumpli... Z nimi reszta zadań będzie o wiele łatwiejsza. To postanowione! Muszę wmówić im, że też tego chcą i że od tego zależy moje życie. Bo zależy. Nie przeżyję jeśli tak po prostu porzucę tę ideę.
Nie czekając ani chwili dłużej zerwałem się z miejsca i chwyciłem płaszcz, wychodząc z mieszkania. Cholerna Anglia, ciągle tylko leje i leje. Moja wrażliwa dusza nie przetrwa przy tak ponurej pogodzie. Pomimo to, trafiłem do naszego miejsca spotkań. Na ślepo bym tam trafił, a może powinienem zaznaczyć, że udaje mi się to w stanie braku świadomości.
Przywitałem się z osobami najbliżej wejścia i zacząłem wypatrywać przyjaciół. Hmm... Mnóstwo nowych twarzy, w końcu to początek nowego roku. Trzeba będzie odłowić te wartościowe sztuki. O, mam! Wszędzie poznałbym tę złotą czuprynę. Podekscytowany, zacząłem kierować się w stronę Xaviera.
-Jesteś moją ostatnią nadzieją, Xavierze de Clare - krzyknąłem dramatycznym tonem, dosiadając się do jego stolika.
Xav, jak zawsze w humorze, spojrzał na mnie spode łba. Zapewne znowu gniewa się, że przerywam mu to jego planowanie kolejnym działań. Jak tak można wszystko planować? Naprawdę szczęśliwy jesteś, gdy dasz się porwać chwili.
- O co tym razem chodzi, Alex? Nie masz kasy na kolejną butelkę wina - zapytał, odchylając się na krześle i mrużąc oczy.
Dobra, to też sobie wyjaśnijmy. Nie mam problemu z alkoholem, po prostu uważam, że nie powinno się ograniczać w tej kwestii. Wszystko jest dla ludzi. A jeśli coś daje mi szczęście, to czemu nie robić tego często.
- Daruję sobie tę uwłaczającą mi uwagę - po tych słowach primabalerina przewróciła oczami. Jakie to dojrzałe Xavierze. - Potrzebuję twojego uroku osobistego na scenie. Ty i twoja śliczna buźka macie mi pomóc spełnić marzenie. Sztuka. Konkurs. Muszę! Go! Wygrać!
Widziałem to jego spojrzenie. Deprymujący wzrok, mówiący jak to ma mnie dość. Czy on nie może zrozumieć, jakie to dla mnie ważne. Potrzebuję ich pomocy ten jeden raz.
-Pogadamy o tym jutro jak ochłoniesz... Czy wytrzeźwiejesz - powiedział zmęczonym głosem pan Nie Będę Rozmawiał Z Takim Niedojrzałym Ciołkiem Bo Nie Widzę Nic Poza Czubkiem Własnego Nosa.
- Nie jestem pijany! A to naprawdę dla mnie ważne! - tak między nami, to mam za sobą kilka lampek wina, ale on nie musi o tym wiedzieć...
- Dobrze, to o co chodzi, ale wiesz, że w żadne twoje dramaty się nie bawię - odpowiedział, splatając ręce.
Głęboki wdech... Te ciągłe aluzje jak to go męczę, są przeokropne. Jak ja mam się rozwijać, kiedy nie otrzymuje żadnego wsparcia tylko spis moich wad i błędów.
-Pewnie twoja ograniczona przyziemnością główka nie zrozumie wagi sytuacji, ale chodzi o konkurs zorganizowany przez londyński teatr. Jakbyś nie wiedział, to oznacza p r e s t i ż o w y konkurs! Zadaniem jest przedstawienie w inny sposób "Nędzników". Napisałem sztukę, teraz potrzebuje aktorów, aby móc ją wystawić - opowiedziałem mu, akcentując wyraźnie niektóre słowa.
- I w czym ja mam ci pomóc, drogi wizjonerze - mruknął, niezbyt zafascynowanym głosem.
- Będziesz Enjorlasem, jesteście w ten sam sposób nacechowani artyzmem - dodałem ironicznie.
Xav westchnął protekcjonalnie i spojrzał na mnie tym swoim wnikliwym spojrzeniem.
-Rozumiem, że nie mam wyboru, aczkolwiek myślę, że byliby lepsi do jego roli. Masz akurat szczęście, że czytałem tę książkę i mogę ci pomóc w paru kwestiach. Ale co jest tą twoją zasadniczą zmianą, która da ci tę chwałę i sławę - odparł już zdecydowanie spokojniej. W ten swój Xavierowy, angażujący się sposób.
-Zaufaj mi, nadajesz się. A moją innowację pozostawię jako niespodziankę - mrugnąłem, dumny ze swojego dzieła. - Potrzebujemy tylko dziewczyny, tylko innej niż te co mamy tu na uniwerku. Znaczy wiesz, chcę kogoś kto nie będzie robił w twoją stronę maślanych oczu, bo jeszcze cię nie zdążył poznać. Ale musi mieć to coś, co ją określa. Nie chce żadnych nijakich osób! A poza tym, trzeba pogadać z resztą chłopców, ale ty ich dasz radę przekonać - tłumaczyłem, nie mogąc zaczerpnąć oddechu.
De Clare zaśmiał się pod nosem, coraz bardziej się rozpogadzając w trakcie naszej rozmowy.
-Brzmi to jak początek jakiegoś żałosnego filmu na te twoje płaczliwe wieczory. Znajdź dziewczynę! Inna niż wszystkie! - powiedział Xav, przedrzeźniając mnie. - Zobaczymy, co da się zrobić. Będę zaciągał do ciebie ludzi - westchnął. - Moje życie byłoby nudne bez tych twoich dziwactw.
-Ooo, przyjacielu, wiem, że jestem twoim szczęściem - Xav znowu przewrócił oczami. - Próby zaczynamy jak najszybciej! A skoro to mamy ustalone, to ja muszę biec do tego gbura od literatury barokowej, żeby oddać esej. Widzimy się później! - krzyknąłem, wybiegając na zalaną deszczem ulicę.
Alexander spieszył się aż tak, że nie zauważył szczerego uśmiechu przyjaciela. Nieważne ile Xavier mógł się na niego wściekać, jego przyjaciel poprawiał mu nastrój swoim szaleństwem.
![](https://img.wattpad.com/cover/166123997-288-k996764.jpg)
CZYTASZ
Eviva l'arte
Fiksi Umum„I chociaż życie nasze nic nie warte - eviva l'arte" Marigold zaczyna studia informatyczne na Uniwersytecie Oksfordzkim. Pragnie znaleźć coś, czego jej w życiu brakuje, coś czego nawet nie potrafi nazwać. Xavier, chłopak studiujący, wedle rodzinnej...