Alexander Rush zawsze taki był. Za głośny, zbyt niecodzienny, niedbający o zdanie innych ani o towarzyskie konwenanse. A mimo to, przez tyle lat udało mi się z nim wytrzymać. Poznaliśmy się na jednym z przyjęć mojej rodzicielki, jeszcze w czasach, gdy nie mieliśmy pojęcia, że istnieją obowiązki. Rush'owie są dobrymi przyjaciółmi mojej rodziny. Jako mali chłopcy, czuliśmy odgórny obowiązek, aby w trakcie tego przyjęcia ukraść wszystkie kremówki i zjeść je w jednej z szaf na pierwszym piętrze. I właściwie od tego wydarzenia wszystko się zaczęło. Znaczy poprzez wszystko, mam na myśli tą uprzykrzającą mi życie znajomość, która jednak przynosi jakieś korzyści.
Chyba każdy ma takiego kogoś, kto zupełnie nie pasuje do całej reszty, ale pomimo wszystko włazi z brudnymi butami w nasze ułożone życie. Ale tak naprawdę oszalałbym gdyby nie taki przyjaciel, właściwie brat. Zawsze gdy jestem zbyt skupiony na mojej pracy, Alex będzie mi przeszkadzał dopóty, dopóki nie przerwę tego, co właśnie robię i nie spędzę czasu z paczką. A właśnie! Gdy byliśmy w liceum, do naszej dziwnej dwójki przyjaciół - aroganta z francuskiej rodziny i błądzącego w chmurach imprezowicza - dołączyło kilku innych i jakimś dziwnym zrządzeniem losu, wszyscy dostaliśmy się na jedną uczelnię. Jasne, z jednej strony to świetnie, ale z drugiej... Co ja mówię, są moją rodziną, to moi bracia, dla których zrobiłbym wszystko.
Właśnie kończyłem planować przemówienie inaugurujące pierwsze w tym roku spotkanie OUSU. Rozpoczynamy nowy rok, a to oznacza, że muszę zaplanować wydarzenia, które odbędą się w tym roku czy należy pokierować wdrożeniem pierwszorocznych w życie uczelni. Można rzec tylko te trywialne formalności, nic, czym mógłbym się zając bardziej wnikliwie. Kończyłem kolejną szklankę whisky, chcąc jakoś urozmaicić czas pisania corocznej powitalnej paplaniny. Właściwie poszłoby mi to o wiele szybciej, gdyby nie najście Alexandra. Ten jego nowy pomysł na sztukę... I ten przytyk, żebym znalazł dziewczynę do spektaklu. Coś czuję, że jak zwykle Rush namiesza nam wszystkim w życiach.
Nagle do mojego stolika zawitał kolejny gość, dosyć głośno przysuwając swoje krzesło. Uśmiechnięty Ben przysiadł się, zamaszyście kładąc kufel piwa obok moich notatek. Już lekko zalanych notatek.
-Widzę, że Artysta uraczył cię jakąś niesamowitą nowością. Xavierze, chciałbyś się podzielić informacjami? - spytał rozbawionym tonem, podpierając podbródek dłońmi.
Beniamin Kinsky. Poznaliśmy się w pierwszej klasie liceum na zajęciach z szermierki, a potem to jakoś samo poszło. Oczywiście dużą rolę miał tu Alex, który nie mógł przegapić okazji na zaadoptowanie kogoś do swojej paczki. Poprawka, do naszej dziwacznej braterskiej rodzinki.
-Mamy robotę -na te słowa Kinsky uniósł zaciekawiony brew. - Rush chce wystawić spektakl, właśnie skończył pisać scenariusz i podobno jesteśmy i-de-al-ni - powiedziałem, przedrzeźniając Alexa.
Bena nie trzeba było długo przekonywać. Wystarczyło, że wyjaśniłem o co chodzi z tematem sztuki, a ten już zapewniał, że pomoże zaangażować w to resztę chłopaków. Mogę sprawiać wrażenie jakbym był strasznie sceptyczny, co do tego pomysłu, ale jestem zbyt sentymentalny, żeby odrzucić taką okazję. Są dla mnie jak bracia, więc możliwość wspólnego spędzenia czasu jest świetnym inicjatywą. Może nie jestem gościem od teatru, ale wiem, że z nimi będę się dobrze bawić.
-Czyli teraz czekamy, aż nas zaciągnie na jakieś próby, tak? - zapytał, pociągając łyk z kufla.
-Na to wygląda... Mówił, że trzeba znaleźć dziewczynę do głównej roli, kogoś kto nie będzie się wtapiał w tło - mruknąłem, licząc że Ben przejmie to zadanie.
Ale on roześmiał się. Dosyć szyderczo. A mnie stać było tylko na głęboki oddech i zaciśnięte zęby.
-Xav, wybacz, ale tym to powinieneś zająć się ty. Laski ślinią się za tobą na każdym kroku, wylosuj którąś, Alexowi to wystarczy - tłumaczył rozbawiony.
CZYTASZ
Eviva l'arte
Fiksi Umum„I chociaż życie nasze nic nie warte - eviva l'arte" Marigold zaczyna studia informatyczne na Uniwersytecie Oksfordzkim. Pragnie znaleźć coś, czego jej w życiu brakuje, coś czego nawet nie potrafi nazwać. Xavier, chłopak studiujący, wedle rodzinnej...