31/12/18

334 55 75
                                    

Byun Baekhyun

- Cześć, kochani. Spodziewaliście się mnie dziś? - Zapytałem cicho, przechodząc między niewysokimi grobami. Spojrzałem na jeden szczególny, niepozorny. To tutaj pięć lat temu spoczęły ciała moich rodziców. Uśmiechnąłem się patrząc na wygrawerowane, złote znaki tworzące ich nazwiska. To dziwne widzieć imiona ludzi, którzy mogli być teraz obok mnie. 

Była niemal dwudziesta druga. Prawdopodobnie nie powinienem być w takim miejscu samotnie o tak później godzinie. Było ciemno i chłodno. Na dobrą sprawę  nawet bym nie zauważył, gdyby ktoś skradał się w moim kierunku. Bywałem tu jednak na tyle często, że uważałem to miejsce za całkowicie bezpieczne. 

Stanąłem przed nagrobkiem i schowałem dłonie do kieszeni płaszcza. Było naprawdę zimno. W końcu ostatni dzień roku był zimowy. Właściwie to nawet się cieszyłem. On nie powinien być ciepły. 

- Co tam u was? - Mruknąłem rozglądając się wokół. Nie widziałem nikogo, więc nie krępowałem się rozmawiać z mamą i tatą. Często to robiłem. Wewnątrz wierzyłem w to, że faktycznie mnie słyszą, że ich dusze cały czas są przy mnie i ochraniają mnie przed złem. 

Nie miałem wielu pamiątek po rodzicach. Żałowałem tego. Szybko się wyprowadziłem po ich śmierci. To co mogłem oddałem potrzebującym, niewiele przedmiotów z tamtego okresu wciąż posiadałem. W tamtym czasie podświadomie chciałem się ich pozbyć. Byłem wstrząśnięty tym jak szybko straciłem wszystko, co było dla mnie ważne. 

Tak naprawdę nie rozumiemy śmierci. Nie zauważamy jak silna i bezlitosna jest dopóki nie stracimy kogoś tak bliskiego. W końcu cały czas myślimy, że rodzice zobaczą jak idziemy od pierwszej pracy, jak zakochujemy się, że będą obok kiedy nasze serce będzie pierwszy raz złamane, jak będziemy brali ślub, zakładali rodzinę, że kiedyś będziemy mogli przestawić im osobę, którą wybraliśmy na towarzysza życia. Ja nie doświadczyłem żadnej z tych sytuacji. Umarli za wcześnie. Nie byłem już nastolatkiem, kiedy to się stało. Miałem prawie dwadzieścia lat. Mimo to po ich śmierci byłem niesamowicie zagubiony. Nigdy nie spodziewałbym się, że w taki sposób znikną z mojego życia, że stanie się to tak wcześnie. 

- U mnie wszystko w porządku. Będę musiał znaleźć nową pracę, ale to nic. Poradzę sobie. - Zapewniłem naciągając czapkę mocniej na uszy, kiedy wiatr nieprzyjemnie je podrażnił. Co jakiś czas słyszałem wybuchające petardy, które oświetlały niebo niedaleko stąd. Nowy rok wciąż się nie zaczął, ale ludzie już świętowali. - Polubiliście Chan'a? Ostatnio nie mogłem was zapytać, bo był obok. Wiem, że lubiliście Dongho, ale wszystko się zmienia, prawda? On też się zmienił. Chanyeol jest zupełnie inny. Opiekuje się mną, dlatego nie musicie się martwić. - Wyjaśniłem, po czym na moment ucichłem. Spojrzałem na telefon, aby upewnić się co do godziny. Powinienem się zbierać. Obiecałem Park'owi, że dołączę do nich po pracy. Na pewno zaczynał się niepokoić. - Jest dobrą osobą. Na pewno bylibyście nim zachwyceni. - Powiedziałem cicho. Było mi przykro, że nigdy go nie poznali. Był mężczyzną, którego przedstawiłbym ich bez obaw. Wiedziałem, że prędko by ich oczarował.

Zostałem nad grobem na tyle długo, że zdążył uciec mi autobus. Stojąc na przystanku napisałem wiadomość do mojego chłopaka informując,że nieco się spóźnię. Na pewno się martwił. Zupełnie niepotrzebnie, ale często to robił. Może to samolubne, ale w głębi serca lubiłem kiedy tak się działo. Czułem się ważny. 

W autobusie było dużo osób. Zaskakująco, zważywszy na to, że rozpoczynał się nowy rok. Z drugiej strony być może wszyscy jechali to uczcić. Nie było sensu brać samochód, jeśli potem byliby zbyt pijani, żeby nim wracać. 

- Cześć, laleczko. - Nagle usłyszałem za sobą nieco zachrypnięty głos. Zmarszczyłem brwi zastanawiając się do kogo kierowane są te słowa. Kiedy odwróciłem się w stronę foteli, które minąłem, spotkałem się z czarnymi jak noc oczami. 

Miracles in December 2 |ChanBaek|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz