30/12/19

293 48 26
                                    

Kim Minseok

- Co u twojego chłopaka?

- W porządku. - Mruknąłem przygotowując herbatę. Jedną, nie trzy, cztery jak dawniej. Chwyciłem kubek i usiadłem na kanapie zważywszy na to, że w salonie zostałem tylko ja i Minha. Chanyeol dawno wyszedł do domu. Nie był sensu, aby siedział tu dłużej. Nie musiał martwić się konsekwencjami. Dziś był ostatni dzień jego pracy. Sam zamierzałem zostać w salonie jeszcze trochę, zanim wynajmiemy sale na swoje własne przedsiębiorstwo. Byłem tym podekscytowany. Zawsze sądziłem, że założę coś sam, ale perspektywa pracy z dwójką przyjaciół zdawała się spełnieniem marzeń. Każdy z nas był w czymś dobry i liczyłem, że razem stworzymy naprawdę świetne miejsce.

- Nie jesteś zbyt rozmowy. - Rzuciła dziewczyna, na co wzruszyłem ramionami. Nie chciałem mieć z nią nic wspólnego. Zniszczyła moje ustabilizowane życie zawodowe. Sprawiła, że wszyscy mieliśmy teraz trudny czas. Miałem jednak nadzieję, że któregoś dnia będę mógł jej podziękować za to co zrobiła, do czego się przyczyniła.

Było mi przykro z powodu tego jak to wszystko się potoczyło. Jeszcze na początku grudnia pracowałem z najlepszymi przyjaciółmi. Teraz pozostałem całkiem sam co pokazywało jak zmienne jest życie, jak kruche jest nasze szczęście. 

- Trzeba jeszcze coś zrobić?

- Nie. Właściwie jeśli chcesz możesz już iść. Zostało dwadzieścia minut do zamknięcia. Jest czysto. 

- Poradzisz sobie? - Zapytałem grzecznie. Miałem nadzieję, że faktycznie będę mógł opuścić to miejsce. Nie chciałem być tu dłużej. Nie czerpałem z tego więcej radości. Praca w salonie stała się przykrym obowiązkiem.

- Pewnie. - Odparła uśmiechając się w moim kierunku. Nie wiedziałem na ile szczere to było. Cała Minha stanowiła dla mnie pewnego rodzaju zagadkę. Pojawiła się nagle i niszczyła to na co od dawna pracowaliśmy.

Po jej potwierdzeniu wypiłem do końca herbatę i zabrałem swoje rzeczy, po czym wyszedłem na zewnątrz. Ostatnie dni grudnia były całkiem ciepłe. Niestety nie było już śniegu. Pojawiały się drobne opady deszczu, ale prócz tego było ładnie. Nie było potrzeby, aby nosić gruby szalik czy rękawiczki. To było nawet miłe. Miałem wrażenie, że grudzień skończył się wyjątkowo miło. Jongdae wrócił. Zawsze kiedy go nie było moje dni wydłużały się. Kiedy wracał każdy z nich zdawał się za krótki, abym zdążył nacieszyć się tym, że jest obok. 

Droga do domu nie była długa. Mieszkaliśmy blisko mojego miejsca pracy. Mam nadzieję, że jej zmiana okaże się dobrym powodem do przeprowadzki. Aktualne mieszkanie było zbyt duże, ciężkie do opieki i puste. Było w porządku jeśli spędzaliśmy w nim czas we dwoje, ale kiedy Kim wyjeżdżał czułem się tam samotnie. Nawet ściany zdawały się zbyt oddalone ode mnie. 

Westchnąłem wchodząc na klatkę schodową. Byłem zmęczony. Zwykle w niedziele nie pracowaliśmy, ale mieliśmy tyle klientów przed nowym rokiem, że musieliśmy dodać ten jeden dzień. We dwójkę nie mieliśmy szans się wyrobić. Jonghwan miałby duże straty. Początkowo się sprzeciwiałem. To mój jedyni w pełni wolny dzień. Podwójna stawka zachęciła mnie do zmiany zdania. Zbliżały się urodziny Jongin'a. Mieliśmy w planach mały wypad do Tajlandii, ponieważ mężczyzna bardzo za nią tęsknił, odkąd rok temu wrócił z wymiany studenckiej. Sam byłem tam dawno temu, bardzo chciałem zobaczyć to miejsce ponownie. Baekhyun był najbardziej podekscytowany. Początkowo mówił, że to nie jest dobry pomysł, ale w końcu Chanyeol go przekonał co powodowało, że wielkimi krokami zbliżał się jego pierwszy w życiu wyjazd poza Koreę. Nigdy nie leciał samolotem co początkowo, po kupnie biletów, bardzo go przerażało. Teraz zdawał się o tym zapomnieć zbyt przytłoczony tym wszystkim co działo się w jego życiu. 

Miracles in December 2 |ChanBaek|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz